Witam. Najpierw sie przedstawię. Jestem Aneta i mam 30 lat. Jestem w pierwszej ciąży (6 tydzień). Ciaza była oczekiwana, staralismy sie z mezem ponad pol roku. W koncu sie udalo. Do rzeczy. Z mezem zawsze mocno sie klocilismy. Ja jestem bardzo emocjonalna osoba ktora nie zawsze panuje nad emocjami. Maz za to, kamienna twarz. Wiecznie z mina wkurzonego na świat. Nigdy nie mogl zniesc ze nie potrafie opanowac emocji. Morze łez przez niego wyplakalam jak nazywal mnie psychiczna, patologiczna, wariatka. Czesto wypomina mi ze nie mam znajomych (caly moj czas poswiecilam jemu i zawsze twierdzil ze bez niego mam nigdzie sie nie ruszac) wiec ciezko miec znajomych... Bardzo to boli bo to prawda, nie mam nikogo. Teraz od kiedy jestem w ciazy myslalam ze maz bedzie mnie wpieral. Jednak jest wrecz odwrotnie.
Bardzo duzo placze przez niego. Pokolcilismy sie i wynioslam sie do rodzicow. Non stop placze. Z jedbej strony tesknie, ale z drugiej az mi niedobrze jak o nim pomyśle. Cala sie trzęsę i żyć mi sie nie chce.
Nie wiem czy powinnam od niego odejsc jesli tak sie dzieje. Dziecko jest dla mnie nakwazniejsze a nie wyobrazam sobie takich nerwow fundowac dziecku non stop. Dzisiaj siedzialam i krzyczylam z bolu psychicznego w glos. Az do zdarcia gardla. Mam straszne mysli, ale tylko mysl zze jestem w ciazy trzyma mnie przy zyciu.
Maz nigdy nie byl typem ktory okazuje uczucia. Nigdy sie o mnie nie martwil, nie przytulal, nie calowal.
W tym stanie brakuje mi tego bardziej niz kiedy kolwiek. Czuje sie tak bardzo samotna ze mam ochote wyć i gryźć sciany z bólu. Nie moge sie opanowac a tylko on tak na mnie dziala. Dzisiaj jadac do rodzicow, bylam zaplakana i prowadzilam jak szalona - to takie nieodpowiedzialne z mijej strony. Ale ten bol psychiczny jest tak wielki ze ze panuje nade mna. Mam zal do meza ze od zawsze traktuje mnie jak kogos gorszego, kogos kto jest tylko po to zeby mu zrobic jedzenie i zrobic "dobrze".
Czy odejscie od meza, zeby nie dopowadzal mnie do takich stanow to dobry pomysl? Nie dam rady udawac ze ze jest wszystko dobrze. Wszystko sie we mnie trzesie...
Prosze o jakakolwiek rade. Boje sie strasznie ciazy, boje sie ze sobie jie poradze, jestem przerażona jak moje cialo sie zmienia i jak duzo bardziej wrazliwa jestem, pomimo ze myslalam ze bardziej sie juz nie da. A do tego nie mam prawa okazywac emocji wedlug meza. Musze nad nimi panowac i zachowac pokerowa twarz jak on, gdyz jak tego nie zrobie to znaczy jestem psychiczna patologia.
Bardzo duzo placze przez niego. Pokolcilismy sie i wynioslam sie do rodzicow. Non stop placze. Z jedbej strony tesknie, ale z drugiej az mi niedobrze jak o nim pomyśle. Cala sie trzęsę i żyć mi sie nie chce.
Nie wiem czy powinnam od niego odejsc jesli tak sie dzieje. Dziecko jest dla mnie nakwazniejsze a nie wyobrazam sobie takich nerwow fundowac dziecku non stop. Dzisiaj siedzialam i krzyczylam z bolu psychicznego w glos. Az do zdarcia gardla. Mam straszne mysli, ale tylko mysl zze jestem w ciazy trzyma mnie przy zyciu.
Maz nigdy nie byl typem ktory okazuje uczucia. Nigdy sie o mnie nie martwil, nie przytulal, nie calowal.
W tym stanie brakuje mi tego bardziej niz kiedy kolwiek. Czuje sie tak bardzo samotna ze mam ochote wyć i gryźć sciany z bólu. Nie moge sie opanowac a tylko on tak na mnie dziala. Dzisiaj jadac do rodzicow, bylam zaplakana i prowadzilam jak szalona - to takie nieodpowiedzialne z mijej strony. Ale ten bol psychiczny jest tak wielki ze ze panuje nade mna. Mam zal do meza ze od zawsze traktuje mnie jak kogos gorszego, kogos kto jest tylko po to zeby mu zrobic jedzenie i zrobic "dobrze".
Czy odejscie od meza, zeby nie dopowadzal mnie do takich stanow to dobry pomysl? Nie dam rady udawac ze ze jest wszystko dobrze. Wszystko sie we mnie trzesie...
Prosze o jakakolwiek rade. Boje sie strasznie ciazy, boje sie ze sobie jie poradze, jestem przerażona jak moje cialo sie zmienia i jak duzo bardziej wrazliwa jestem, pomimo ze myslalam ze bardziej sie juz nie da. A do tego nie mam prawa okazywac emocji wedlug meza. Musze nad nimi panowac i zachowac pokerowa twarz jak on, gdyz jak tego nie zrobie to znaczy jestem psychiczna patologia.