reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Jestem w ciazy. Problem z mężem.

6 tydzien to sam poczatek ciazy. Teraz hormony buzuja jak szalone. Masz prawo do bycia w emocjonalnym dolku. Ja proponuje jakas wizyte u psychologa, rozmowy z przyjeciolmi. Ja tez przechodze przez ciaze sama. Moj ex odszedl do innej jak bylam w 3 miesiacu. Wiem jak boli cie samotnosc. Na poczatku wylam z bolu tak jak Ty, w drugim trymestrze mialam troche pozytywne mysli. Choc mialam serce zlamane na milon kawalkow to stwierdzilam, ze sobia bez niego poradze. Dzisiaj juz zblizam sie ku koncowi i hormony znowu zaczynaja robic swoje, bardzo czesto placze. To najpiekniejszy okres w zyciu kobiety, zadna z nas nie powinna przechodzic go w samotnosci. Powiem ci, ze bardzo pomogly mi rozmowy z przyjaciolmi i z rodzina. Wychodzenie na spacer ,do kina po prostu robilam wszystko by nie byc samej, by zawsze ktos ze mna byl. Przynajmniej nie myslalam o tym tak bardzo.
Wspolczuje ci, to przykre ze twoj maz zamiast wesprzec cie teraz, to naraza cie na niepotrzebny stres. Popieram wypowiedzi innych dziewczyn. Na razie nie rob pochpnych decyzji, zostan u rodzicow przemysl wasza sytuacje, wasz zwiazek. Pierwsze 3 miesiace to prawdziwa hustawka emocjonalna. Daj sobie czas, wycisz sie i ciesz sie z dzidziusia.
Zycze powodzenia;)
 
reklama
Kochana tak bardzo Cię rozumiem ...już dziewczyny wyżej Ci pięknie napisały zgadzam się ze wszystkim w 100% a i od siebie coś dołożę ,zostań jakiś czas u rodziców taka rozłąka to czasem jedyne dobre rozwiązanie ,będziecie mieć oboje czas aby wszystko przemyśleć .
Wiem jak ciężko kiedy w głowie natłok myśli ,kiedy wszystko jest czarne i światła nie widać ,ciąża ten stan jeszcze potęguje ,jesteś dwa razy bardziej wrażliwa ,pewnie nie będziesz mieć sił i ochoty ale zrób coś dla siebie ,ubierz się ładnie kobieco ,uczesz umaluj i wyjdź z domu ,napewno masz jakiś znajomych ,umów się z nimi do kina ,teatru ,gdziekolwiek ,spotykaj się z ludźmi .
Ubierz te szpilki i poczuj się kobieco ,bo Twoje poczucie wartości spadło pod powierzchnię ziemi ,możesz teraz pomyśleć że nie da rady ,ale zrób to po prostu ...miałam takie stany o których nie chce pisać ,na szczęście mam osobę która niemal na siłę wyciągnęła mnie z domu ,raz ,drugi ...i pomogło ,zobaczyłam że można żyć ! Rozmawiaj z ludźmi ,czytaj motywujące książki jest ich mnóstwo ,włącz radosna muzykę ,spójrz w lustro i powiedz sobie że jestes wartościową osoba ,że będziesz dobra matka ...nie wracaj po tych trzech dniach ,twój mąż niech też zatęskni ,poszukaj jeszcze raz psychologa ,samo wygadanie się obcej osobie ,wyrzucenie wszystkiego z siebie może pomóc oczyścić głowę ,nie zamykaj się w czterech ścianach sama ze swoimi myślami ...masz internet który daje wiele możliwości ,poczytaj o medytacji , próbuj szukaj ,znajdź coś dla siebie ,coś co sprawi że zaczniesz się uśmiechać .
Jeśli będziesz chciała to napisz na priv ,polecę Ci kilka fajnych stron,ksiazek ,filmików na YT ,które mi bardzo pomogły.
Pozdrawiam ciepło :)
 
Aneto, przykro mi, że nie czujesz, aby psycholog Ci pomógł i jeśli nie jesteś gotowa, to nie ma, co chodzić. Niestety, to kawał ciężkiej i trudnej harówki, na który trzeba być gotowym.

Czy masz jakąś pracę? Koleżanki? Żeby mieć trochę finansowej niezależności czy okazję, żeby wyjść.
 
Tak, mam prace w ktorej dosc dosc niezle zarabiam. Pracuje u brata meza. Na zarobki nie narzekam. Znajomym raczej nie mam - unikam kontaktow - w koncu nie jestem normalna :(
Mam tylko siostre cioteczna, z ktora moge pogadac, a pod reka mame. A wiem, ze mama to nie jest dobry obiekt na wyzalenie sie w sprawach malzenskich. Pozniej sa sa problemy ze sie sie rodzice wtracaja itp.
Ale z drugiej strony to jedyne osoby ktore blisko i zawsze moge na nich liczyc.
Obudzialam sie znowu z płaczem, wszystko mnie boli. Boje sie o dziecko a nie umiem zapanowac za soba .Czuje sie taka samotna, oddalam cale zycie mezowi, a teraz czuje, ze ja nie mam od niego nic. Tesknie za domem. Jestem bardzo sentymentalna i tesknie nawet za rzeczami materialnymi, kazdej z nich przypisuje duza wartosc. A to dopiero 1 dzien...
Kompletnie maz nie interesuje sie co sie ze mna dzieje. Moglabym wyjsc z domu i nie wrocic przez tydzien, nawet by sie sie nie zastanowil co sie stalo.
Wiem ze nie dam rady zyc normalnie, majac ciagle slowa ktore zostaly wypowiedziane w glowie. Czuje sie nikim, jak kolo niego jestem, a mimo to tęsknie :(
 
Aneto, co to znaczy, że nie jesteś normalna? Nie przejmuj narracji męża. Mam wrażenie, że trochę szukasz wymówek. Warto jest poszukać kontaktów z ludźmi, odnowić dawne znajomości, może jeszcze szkolne. Ważne jest abyś teraz w czasie ciąży poszukała towarzystwa kobiet, które Cię będą wspierać, ale też po prostu się z Tobą spotkają, pośmieją razem. Chociażby ciotecznej siostry.
Co do "oddania życia mężowi"... Myślę, że ważne jest w związku zachować pewną odrębność. Bo jak mu życie oddałaś oznacza to, że poniekąd godzisz się, by robił z Tobą co chce - zabraniał się spotykać, wyzywał. Trzeba zachować zdrowe granice, zadbać o siebie, o swoje kontakty poza związkiem. To wprowadza równowagę. Życie jest Twoje i jest w Twoich rękach i to Ty decydujesz jak ma wyglądać.
Ja uważam, że z uwagi na Twoją ciążę, powinnaś wrócić pod opiekę lekarza psychiatry i poszukać fajnego psychoterapeuty, który pomoże Ci przetrwać ten okres i wrócić do równowagi. Takie silne emocje, jakie przeżywasz nie są dobre ani dla Ciebie, ani dla dziecka ani dla Twoich bliskich. Poszukaj dla siebie wsparcia. Spróbuj też zająć się czymś, co Ci sprawia przyjemność. To, że teraz masz jak masz, i że jesteś bardzo wrażliwą osobą nie musi przeszkadzać w macierzyństwie, może też sprawić, że będziesz bardzo troskliwą mamą. To może być Twój atut. Ważne jest jednak, abyś pracowała ze specjalistą nad równowagą: i w życiu i w emocjach.
 
Kochana, oczywiście że nie dasz rady, jeśli o siebie nie zawalczysz. Tak jak pisze @wisna poszukaj pomocy i nie wmawiaj sobie rzeczy, które są nieprawdziwe. Dużo zależy od Ciebie :)
 
Nie masz znajomych - ale jesteś tutaj - odezwij się na wątku miesiąca, kiedy masz termin (czerwiec 2019?), są też wątki "lokalne" - może spotkasz się na żywo z inną przyszłą BB-mamą?
I nie powtarzaj, nie utwierdzaj się, że coś z tobą nie tak.
 
Dziękuję. Ale czy normalnym zachowaniem jest wkurzanie sie, jak ja? Tzn rzucanie rzeczami i decyzje typu wyniesienia sie sie do rodzicow? Nie wiem. Ale zawsze nasze klotnie kończą sie tym, ze winna jestem ja, on tak swietnie panuje nad emocjami (jest policjanetem i od tej pory kiedy nim jest ma pokorowa twarz), a mna targaja emocja na lewo i prawo. Ale tylko w klotni z nim. Potrafie sie poklocic z siostra, z mama, z pracodawcą. Ale to jest po prostu wymiana zdan lub kilka uroninych lez. A klotnie z nim doprowadzaja mnie do takiego stanu, ze mam ochote zejsc z tego swiata. Widze siebie wtedy jako osobe ktora jest nikim i szuka uparcie w jego oczach zaprzeczenia, ze tak nie jest. Ale zawsze otrzymuje tylko potwierdzenie tego i wpadam w jakis amok. Krzycze, placze, trzaskam drzwiami. Tak wiem, do psychiatry powinnam pójśc...ale chodzac do psychiatry czuje sie tak, jakby maz maz racje.kiedys przyjmowalam leki bo mialam ataki leku, paniki. Nie moglam moglam jeść i spać. Mialam trudny okres i musialam pomoc sobie lekami. Po tym, zostala mi przyczepiona łatka psychicznej i tak juz juz zostalo. Wiele powiedzialam mezowi, zwierzalam sie. Nigdy mnie nie rozumial i zawsze odwracal to przeciwko mnie. Jak potrzebowałam pomocy, przytulenia to mowil: przeciez sama mowilas ze masz problemy ze sobą to sobie radz z nimi. :(
Tak, tak mowilam. Bo chcialam chcialam wsparcia. Uparcie daze do tego zeby maz spojrzal na mnie jak na osobe ktora jest takze cos warta...
Kiedys, z 2 miesiace temu pamietam, jak polozylam sie i zasypialam, a maz tak po prostu poglaskal mnie po glowie. Pamietam ten moment jak najwieksze wydarzenie w zyciu. Troch nie wiedzialam co sie dzieje, ale bylam sszczesliwa, ze mnie poglaskal. Poczulam ze juz bedzie dobrze bo okazal mi jakies uczucie. No i to by bylo na tyle... Czekam kazdego dnia na jakis mily jest z kego strony. Cale moje zycie skupia sie na tym, zeby on sie na mnie nie denerwowal, zeby cos mi okazal milego. No i w koncu raz na jakis czas wybucham.
Powiecie zeby rozmawiac na biezaco? Probowalam. Mowilam ze potrzebuje jego bliskosci i wsparcia. Mowilam ze nie podoba mi sie ze wiecznie chodzi naburmuszony i sie mnie na kazdym kroku czepia. Jednak wszystko konczylo sie na tym ze sobie uroilam, ze jestem przewrazliwiona i zeby dac mu spokoj...
Kocham go, ale jak o tym wszystkim mysle, to nie chce mi sie żyć..
 
Wiesz to troche tak on chce bys byla spokojniejsza i mniej enocjonalna a ty chcesz zeby on byl bardziej uczuciowy troskliwy.Moze poprostu oboje macie takie charaktery,on cie nie zmusi i ty go,do bycia kims kim moze nie potraficie byc.Znam facetow ozieblych nie troskliwych- tacy ludzie tez istnieja poprostu tacy sa.Ja np nie mam krzty romantyzmu w sobie i mnie denerwuja takie zachowania romantyczne...moj maz z kolei odwrotnie wielki romantyk.
 
reklama
Wiesz to troche tak on chce bys byla spokojniejsza i mniej enocjonalna a ty chcesz zeby on byl bardziej uczuciowy troskliwy.Moze poprostu oboje macie takie charaktery,on cie nie zmusi i ty go,do bycia kims kim moze nie potraficie byc.Znam facetow ozieblych nie troskliwych- tacy ludzie tez istnieja poprostu tacy sa.Ja np nie mam krzty romantyzmu w sobie i mnie denerwuja takie zachowania romantyczne...moj maz z kolei odwrotnie wielki romantyk.
Nie do konca tak jest, glownie chcialabym aby zaakceptowal to jaka jestem, ja na prawde radze sobie z tym ze mnie nie przytula i jest malo uczuciowy. Nauczylam sie z tym zyc. Choc nie powiem ze miloby bylo gdyby uczuc troche okazywal.
Najbardziej raniace jest to, ze mnie nie akceptuje. Moze to, ze obydwuje siebie nie akceptujemy..
Teraz mamy ciche dni. Skonczylo sie na tym, ze nie chcial ze mna rozmawiac i kazal mi wyjsc. Wyszlam do rodziców. Nie chce tez cichych dni bo wiem, ze on to odbiera jako znecanie sie nad nim - ja znowu ta zla. A z drugiej steony nawet nie wiem o czym mam z nim rozmawiac. Wiec mam sie odezwac? Nie odzywac? Co nie zrobie bbedzie zle i to ja bede w jego oczach potworem albo nikim, kims kto sie poddaje itp.
:(
 
Do góry