Witam, mam na imię Paulina i chciałam podzielić się z wami moją historią.
Czytam forum bardzo długo, znaczy podczutuje bo czasu brak.
Więc zaczynam...
Ciąża z Jasiem była wyczekiwana, staraliśmy sie od września, aż w końcu w kwietniu się udało! WOW majowy test był szokiem (pozytywnym) bo wogóle się w tym cyklu nie spodziewałam takiego wyniku HURRA moja 4-letnia Zuzia bedzie miała rodzeństwo!!! Radość, obawa i wszystko co związane z II kreskami
Ciąża przebiegała ok, poza moimi obawami (ale to chyba norma u kobiety w ciąży).W 20tc mieliśmy usg połówkowe i wszystko super, idealnie i bedzie... chłopiec rodzina w komplecie!
Było wszystko ok, pracowałam w wymarzonej pracy, miałam wspaniałą 4-letnią dziewczynke, spodziewałam się syna, kochającego męża, któremu szykował się awans, no po prostu życie z bajki, no po prostu byłam szczęśliwa!
Szybko zaczełam czuć ruchy Jasia (bo imie wybraliśmy zaraz po określeniu płci u dr, a mąż nie mógł uwierzyć , ze bedzie SYN), było tak wspaniale!
Pewnego dnia początek 24tc Jaś przestał harcowac w brzuchu! Przeraziłam się i poleciałam po pracy do pierwszego lepszego szpitala, tak dr mnie bardzo dokładnie zbadała i wszyściutko ok. Pare dni póżniej miałam wizyte u dr prowadzącego i tez wszystko ok. Ja uspokojona troche opinią lekarzy nadal czułam niepokój.(połowa września)
Na początku pażdziernika moja kochana Zuzka tak sie w domu przewróciła i uderzyła główką, że miała wstrząśnienie mózgu i 5 dni spędziłam z nią w szpitalu więc troche zapomniałam o obawach, a poza tym lekarze twierdzili, że wszystko ok. Ja miałam wrażenie , że mój śliczny brzuszek nie rośnie, ale co tam jest wszystko ok, jestem histeryczką, która panicznie boji sie o swoje ukochane dzieci (bo tak jest).
20 pażdziernika miałam wizyte kontrolną, dr pytał jak się czuje ja ze ok tylko brzusio jakiś mały. Przy usg lekarz jak nigdy długo badał mojego synusia, po minie wiedziałam, że coś nie tak, ale siedziałam cicho , bo ja histeryczka lubie przesadzać, poszedł po wyniki z przed 4 tygodni i juz nie wytrzymałam rozpłakałam sie i poprosiłam o wyjaśnienie!
To było jak kubeł zimnej wody, jak wbicie noża w serce...:
No Pani Paulino jest żle dziecko od ostatniej wizyty wogóle nie urosło, i prawie wogóle nie ma pani wód płodowych a najgorsze że kiepskie są przepływy,może być tak, że tą ciąże trzeba bedzie dziś zakończyć. Dziecko waży 600gr...
Nie musze pisac co wtedy poczułam, nie byłam w stanie opowiedziec mężowi, który co gorsza czekał na mnie na dole z moją córką. Musiał isc sam do dr i sie dowiedzieć. Mój kochany Pan lekarz zadzwonił do szpitala w którym pracował i zapowiedział moje przyjęcie! Kochany...
W szpitalu oczywiącie płakałam, no bo jak 600gr! Głupia nie jestem znam powikłania wcześniactwa...
Połozyli mnie od razu na porodówke co mnie totalnie załamało,dostałam sterydy na rozwój płuc, ktg nie mogli podłączyć bo tętno małego było niewyczuwalne, mega stres, jak juz usłyszałam bicie mojego serduszka to tak mocno trzymałam te głowice zeby tylko nie uciekło.
Rano dowiedziałam, że bede miała dolewane wody przez brzuch (mówie sobie bedzie ok) pytam sie o znieczulenie a pielęgniarka:
to jest tylko 1 wkłucie a ze znieczuleniem bedą 2 więc nie ma takiego sensu, nawet pani nie poczuje! Idąc na sale operacyjną przeraziłam sie widokiem ekipy neoatologów z inkubatorem, bo coś może nie wyjść!
Kłuli mnie 9 razy,na rzywca, wielką igłą, długości palca i grubą jak cholera, bo co sie wbili w wody to one przelewały się w inne miejsce. Miałam cały obolały brzuch, siny jak śliwka. Ale co tam... myslałam moj Jan bezpiedzny. Wieczorem przyszła pielęgniarka z heparyną w zastrzyku myślałam, że uciekne jak jeszcze chciała kłuć tą wielką śliwke, no ale wyjścia nie było.
W końcu znów poczułam ruchy Jasiunia, po tygodniu miałam nauczyć się robienia zastrzyków sama bo miałam iść do domu! Boże jak ja teskniłam za moją córeńką!
I tu 26.10.2012 poranne ktg wyszło żle. w ciągu 30 min 3 deceleracje. Szybkie usg i dr mówi, że na stół cc!
Wyłam w niebogłosy, było ok 10.30 i ostatkiem opanowania zadzwoniłam do męża, żeby z Zuzią nie pryjeżdzał. Nic mu wiecej nie mówiłam, bo miałam nadzieje, że jeszcze odwołają cc. Przygotowali mnie w ciągu może 10 minut, njdłuższych w moim życiu. Ja nie mogłam sie powstrzymać wyłam dalej. Podczas cc tak sie zanosiłam , ze saturacja mi spadała i anastezjolog się zlitował i mnie uśpił. Jak sie przebudziłam słyszałam tylko:
11.05
11.05
i kwękanie mojego dziecka, nie płacz tylko takie zawodzenie. Po chwili przynieśni mi zawiniątko, widziałam tylko małą czarną fryzurkę i zapytali jak ochrzcić dziecko!
odpowiedziała: Jan
Na sali poporodowej było strasznie, niewiedziałam co z moim synkiem, mąż przyszedł i mnie wspierał(bożżż jak on mnie wspierał) czekałam na neonatologów z wiadomością. Gdyby nie środki przeciwbólowe to bym chyba sie.... nie wiem co
Przyszła lekarka z neonatologii, powiedziała:
Pani dziecko jest bardzo bardzo malutkie, ale ma wielkie imię, podaliśmy mu sulfaktanty i trzba czekać.
Wstawanie cc było strasznie, podnosiłam się 3 razy i nie dawałam rady. Nie pozwolili mi jechac od razu do góry do Jasia.
Ok 21 moj mąż pojechał do córki a ja wstałam i poszłam na góre, strasznie sie czułam myślałam, że zemdleje ale poszłam i zobaczyłam mojego Jasia ważącego 650gr podłączonego do tysiąca ryrek i pełnej aparatury, szok niedowiezanie ,żal, zazdrość. Był najmniejszy na oddziale, nawet dziecko 1kg było wieksze od mojego. Jaś był mały, chudy, i owłosiony,wyglądał jak taka małpeczka
Przepraszam za tak długiego posta, jeszcze nie skończyłam...
Musze iść położyć Zuzanne spac bo juz 21
napisze co było w szpitalu póżniej
Czytam forum bardzo długo, znaczy podczutuje bo czasu brak.
Więc zaczynam...
Ciąża z Jasiem była wyczekiwana, staraliśmy sie od września, aż w końcu w kwietniu się udało! WOW majowy test był szokiem (pozytywnym) bo wogóle się w tym cyklu nie spodziewałam takiego wyniku HURRA moja 4-letnia Zuzia bedzie miała rodzeństwo!!! Radość, obawa i wszystko co związane z II kreskami
Ciąża przebiegała ok, poza moimi obawami (ale to chyba norma u kobiety w ciąży).W 20tc mieliśmy usg połówkowe i wszystko super, idealnie i bedzie... chłopiec rodzina w komplecie!
Było wszystko ok, pracowałam w wymarzonej pracy, miałam wspaniałą 4-letnią dziewczynke, spodziewałam się syna, kochającego męża, któremu szykował się awans, no po prostu życie z bajki, no po prostu byłam szczęśliwa!
Szybko zaczełam czuć ruchy Jasia (bo imie wybraliśmy zaraz po określeniu płci u dr, a mąż nie mógł uwierzyć , ze bedzie SYN), było tak wspaniale!
Pewnego dnia początek 24tc Jaś przestał harcowac w brzuchu! Przeraziłam się i poleciałam po pracy do pierwszego lepszego szpitala, tak dr mnie bardzo dokładnie zbadała i wszyściutko ok. Pare dni póżniej miałam wizyte u dr prowadzącego i tez wszystko ok. Ja uspokojona troche opinią lekarzy nadal czułam niepokój.(połowa września)
Na początku pażdziernika moja kochana Zuzka tak sie w domu przewróciła i uderzyła główką, że miała wstrząśnienie mózgu i 5 dni spędziłam z nią w szpitalu więc troche zapomniałam o obawach, a poza tym lekarze twierdzili, że wszystko ok. Ja miałam wrażenie , że mój śliczny brzuszek nie rośnie, ale co tam jest wszystko ok, jestem histeryczką, która panicznie boji sie o swoje ukochane dzieci (bo tak jest).
20 pażdziernika miałam wizyte kontrolną, dr pytał jak się czuje ja ze ok tylko brzusio jakiś mały. Przy usg lekarz jak nigdy długo badał mojego synusia, po minie wiedziałam, że coś nie tak, ale siedziałam cicho , bo ja histeryczka lubie przesadzać, poszedł po wyniki z przed 4 tygodni i juz nie wytrzymałam rozpłakałam sie i poprosiłam o wyjaśnienie!
To było jak kubeł zimnej wody, jak wbicie noża w serce...:
No Pani Paulino jest żle dziecko od ostatniej wizyty wogóle nie urosło, i prawie wogóle nie ma pani wód płodowych a najgorsze że kiepskie są przepływy,może być tak, że tą ciąże trzeba bedzie dziś zakończyć. Dziecko waży 600gr...
Nie musze pisac co wtedy poczułam, nie byłam w stanie opowiedziec mężowi, który co gorsza czekał na mnie na dole z moją córką. Musiał isc sam do dr i sie dowiedzieć. Mój kochany Pan lekarz zadzwonił do szpitala w którym pracował i zapowiedział moje przyjęcie! Kochany...
W szpitalu oczywiącie płakałam, no bo jak 600gr! Głupia nie jestem znam powikłania wcześniactwa...
Połozyli mnie od razu na porodówke co mnie totalnie załamało,dostałam sterydy na rozwój płuc, ktg nie mogli podłączyć bo tętno małego było niewyczuwalne, mega stres, jak juz usłyszałam bicie mojego serduszka to tak mocno trzymałam te głowice zeby tylko nie uciekło.
Rano dowiedziałam, że bede miała dolewane wody przez brzuch (mówie sobie bedzie ok) pytam sie o znieczulenie a pielęgniarka:
to jest tylko 1 wkłucie a ze znieczuleniem bedą 2 więc nie ma takiego sensu, nawet pani nie poczuje! Idąc na sale operacyjną przeraziłam sie widokiem ekipy neoatologów z inkubatorem, bo coś może nie wyjść!
Kłuli mnie 9 razy,na rzywca, wielką igłą, długości palca i grubą jak cholera, bo co sie wbili w wody to one przelewały się w inne miejsce. Miałam cały obolały brzuch, siny jak śliwka. Ale co tam... myslałam moj Jan bezpiedzny. Wieczorem przyszła pielęgniarka z heparyną w zastrzyku myślałam, że uciekne jak jeszcze chciała kłuć tą wielką śliwke, no ale wyjścia nie było.
W końcu znów poczułam ruchy Jasiunia, po tygodniu miałam nauczyć się robienia zastrzyków sama bo miałam iść do domu! Boże jak ja teskniłam za moją córeńką!
I tu 26.10.2012 poranne ktg wyszło żle. w ciągu 30 min 3 deceleracje. Szybkie usg i dr mówi, że na stół cc!
Wyłam w niebogłosy, było ok 10.30 i ostatkiem opanowania zadzwoniłam do męża, żeby z Zuzią nie pryjeżdzał. Nic mu wiecej nie mówiłam, bo miałam nadzieje, że jeszcze odwołają cc. Przygotowali mnie w ciągu może 10 minut, njdłuższych w moim życiu. Ja nie mogłam sie powstrzymać wyłam dalej. Podczas cc tak sie zanosiłam , ze saturacja mi spadała i anastezjolog się zlitował i mnie uśpił. Jak sie przebudziłam słyszałam tylko:
11.05
11.05
i kwękanie mojego dziecka, nie płacz tylko takie zawodzenie. Po chwili przynieśni mi zawiniątko, widziałam tylko małą czarną fryzurkę i zapytali jak ochrzcić dziecko!
odpowiedziała: Jan
Na sali poporodowej było strasznie, niewiedziałam co z moim synkiem, mąż przyszedł i mnie wspierał(bożżż jak on mnie wspierał) czekałam na neonatologów z wiadomością. Gdyby nie środki przeciwbólowe to bym chyba sie.... nie wiem co
Przyszła lekarka z neonatologii, powiedziała:
Pani dziecko jest bardzo bardzo malutkie, ale ma wielkie imię, podaliśmy mu sulfaktanty i trzba czekać.
Wstawanie cc było strasznie, podnosiłam się 3 razy i nie dawałam rady. Nie pozwolili mi jechac od razu do góry do Jasia.
Ok 21 moj mąż pojechał do córki a ja wstałam i poszłam na góre, strasznie sie czułam myślałam, że zemdleje ale poszłam i zobaczyłam mojego Jasia ważącego 650gr podłączonego do tysiąca ryrek i pełnej aparatury, szok niedowiezanie ,żal, zazdrość. Był najmniejszy na oddziale, nawet dziecko 1kg było wieksze od mojego. Jaś był mały, chudy, i owłosiony,wyglądał jak taka małpeczka
Przepraszam za tak długiego posta, jeszcze nie skończyłam...
Musze iść położyć Zuzanne spac bo juz 21
napisze co było w szpitalu póżniej