reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Kochani, niech te Święta będą chwilą wytchnienia i zanurzenia się w tym, co naprawdę ważne. Zatrzymajcie się na moment, poczujcie zapach choinki, smak ulubionych potraw i ciepło płynące od bliskich. 🌟 Życzę Wam Świąt pełnych obecności – bez pośpiechu, bez oczekiwań, za to z wdzięcznością za te małe, piękne chwile. Niech Wasze serca napełni spokój, a Nowy Rok przyniesie harmonię, radość i mnóstwo okazji do bycia tu i teraz. ❤️ Wesołych, spokojnych Świąt!
reklama

Jak wychować faceta i zdążyć przed porodem?

Status
Zamknięty i nie można odpowiadać.
My mieszkamy z Teściową... Niestety... Która uważa, że facet ma swoje obowiązki a kobieta swoje. I nie daj Boże poproszę Artura, żeby mi coś pomógł w kuchni!! Zaraz wkracza ona, że on nie musi wiedzieć, nie musi umieć itd. On jest do innych celów...
Nawet nie chcę już myśleć co się będzie działo jak wrócę do pracy :( A szans na osobne mieszkanie na razie nie ma...
 
reklama
jestesmy prawie 8 lat po slubie a jestesmy ze soba od prawie 15 :)
w domu sa pewne rzeczy ktore robie tylko ja (np. gotowanie) lub tylka maz (wszelkie naprawy i majsterkowanie - Jacek to typowa "zlota raczka");
pozostale rzeczy dzielimy w obowiazkach ale np. maz odkurza i wynosi smieci i sprzata wc i kapie michala - ale jak go nie ma to ja to musze robic - przeciez samo sie nie zrobi :) ostatnio bylam w szoku jak zobaczylam ze maz zmywa naczynia :) zazwyczaj ja to robie a wlasciwie zmywarka ale przeciez trzeba ja zapakowac a potem wyjac czyste naczynia; tak wiec moge powiedziec ze u nas panuje pewien podzial obowiazkow a reszta jak wypadnie (chociaz takich rzeczy jest malo)
 
Lidijko ręce opadają. Ja w takich sytuacjach jestem bezsilna bo czasami za bardzo ufam ludziom, ale moje Kochanie potrafi walczyć o swoje i często moje, jak ja się poddaję. Masz rację, że nie może ujść na sucho taka fuszerka! Będę trzymała kciuki, żeby było po waszej myśli i porządnie.

A co do spraw wychowania, to ja uważam, że bardzo ważne jest samodzielne zamiaszkanie. Choćby nie wiem jak dobry byłby układ z jednymi z rodziców. Niestety nie zawsze jest to możliwe i chyba takie pary muszą się o wiele bardziej gimnastykować, żeby jakoś to wychodziło. Przeważnie mama albo teściowa jednak wyręczają faceta. Tkwią mocniej w takim stereotypowym pojmowaniu związku niż my-młódki. A gdyby koło mnie ktoś skakał i wyręczał, to przecież bym nie protestowała - "dają bierz, biją uciekaj".

I zgadzam się w 100%, że trzeba swoje życzenia/prośby artykułować. Kobietki często mają tendencję do złoszczenia się o coś, bo im się to wydaje oczywiste. Facet przeważnie nie dostrzega brudych naczyń/prania/prasowania... Chcemy, żeby coś zrobili to trzeba o tym powiedzieć.
A jak usłyszymy magiczne "zaraz" to już inny problem. U mnie na samym początku znajomości było tak, że Kochanie "zapominało", że deklarowało pomyć naczynia. Najpierw się wkurzałam a to do niczego dobrego nie prowadziło. Bo ja miałam zepsuty humor i on. A potem znalazłam lekarstwo. Nie myłam choćby przez dwa/trzy dni. Fakt trochę smrodku, ale teraz zostawi naczynia najpóźniej do rana, bo inaczej sterta rośnie, a sam wie, że to się nie opłaca.

Ale ostatnio mnie zaskoczył bardzo. Zawsze uznawałam, że facet ma inaczej ustawiony próg wrażliwości na brud. No i muszę przyznać, że w całym ferworze pracy zawodowej połączonej z sesją, nauką i nie taką kondycją w ciąży porządnie zapuściłam mieszkanie. Zazwyczaj hasło do porządków wychodziło ode mnie. A tu moje Kochanie posprzątało samo i stwierdziło, że już jemu zaczęło przeszkadzać. A ja byłam pewna, że on nie widzi potrzeby porządków tylko po prstu mi w nich towarzyszy, bo nie wypada usiąść z gazetą na kanapie ;) Możecie sobie wyobrazić jak wyglądało nasze mieszkanko :) Drżałam przed jakimikolwiek odwiedzinami ;)

Co do zmian po ślubie to ja zauważyłam u mnie wielką i niespodziewaną zmianę. Nigdy jakoś mi na ślubie nie zależało, mieszkaliśmy razem i w zasadzie nie sądziłam, że ślub jest potrzebny. Impuls wyszedł od mojego męża. I stało się. A teraz uświadamiam sobie, że czuję się pewniej, a do tego jakby moja zazdrość zmalała. A najciekawsze jest to, że nie pragnęłam ślubu, nie marzyłam o nim, pasowało mi zycie na kocią łapę. Trochę to chyba tkwi w podświadomości, może naszej "babskiej" biologii, takie poczucie wicia gniazda. A może to kwestia ciążowa, bo zaraz po ślubie znalazłam się w stanie błogosławionym.

Zuczku, a mi wygląda na to, że twoja teściowa z tobą rywalizuje o jego względy. Przecież będzie dobrą mamą broniąc synka i odciążając. A jeśli mieszkacie tylko we trójkę to tym gorzej :(
 
Magdleno25 wiem co przechodzisz! Nie dalej jak rok temu walczyłam z sesją i głupkiem od karnego na Uniwerku Gdańskim, potem praca mgr. Brrrr, już mi ciarki przechodzą, ale dałam radę i przeżyłam:)
Trzymam za ciebie kciuki, zebyś przeżyła te sesję!

W naszej kuchni była ścieżka przez środek do lodówki, reszta zastawiona róznymi naczyniami (zwykle brudnymi),zazwyczaj w sobote brakowało rano kubków do kawy, więc trzeba było umyć. Kurz ścierałam jak widziłam, ze te mikroby juz tak buszują na naszych meblach. No tu puściłam troche wodze fantazji:)
Ale było cięzko czasowo, Michu też nie zawsze miał czas i ochotę. Nie zmuszałam Go, bo jak widział co się dzieje, to sam zakasał rękawy i sprzatał.

Co do obowiązków, to kuchnia jest wspólna, nie mam jej na wyłączność-Michu czasem coś upichci i wtedy chwalę te potrawę cały dzionek. Czasem trzeba meżczyźnie rzucić komplement.
Poza tym śnaidanka sobotnie i niedzielne zrobione przez kogoś innego-niebo w gębie.

Z racji zawodu (elektryk-automatyk) Michu jest złota rączką. Nie mam problemu z róznymi usterkami.
Chociaż niby elektryk a lampki na choince zapaliły się dopiero w 1 dzień świąt (trza było przedłużacz wyciągnąć), nie wspomnę o tym jak chciałam ustroić w zeszłym roku balkon. Zrobiłam girlandę ze świerku, pokułam sie od igieł, Zawisiłam lampki w kształcie sopelek i trza było te lampki gdzieś podłączyć. Ale mój małżonek stwierdził ze nie będzie robił dziury w ramie okna (chociaż mamy jeszcze drewniane) i pomyśli jak przeciągnąc kabel. Myśłał cały okres świąteczny i lampki się nigdy nie zapaliły na balkonie. W tym roku wcale nie zawieszałam.

A do sypialni poszłam kupić "badyle", lampki za 5 zł i zawisiłam i nnie było problemu.

No tak to już bywa.

Co do mieszakania z rodzicami, to współczuję! Mogą być najlepsi na świecie, ale dzięki.

My mamy ten kredyt na 20 lat, ale mamy spokój. Ale czasem tak trzeba się "przemęczyć" i coś sie może zmienić na lepsze:)

Dominiko jeszcze raz mówię Ci trza się przyzwyczaić do tego, ze facet to facet. Trza mu mówić, poprosić, a zarazem wymagać. No i całe zycie to jeden wielki kompromis! Ach zycie! Nie przejmuj się, urodzi sie dzidzia, to od razu proś go o pomoc przy różnych czynnosciach. Ciut poudawaj, ze nie mozesz, i takie tam. Bo się sama "zaorasz".

Jezeli chodzi o to czy Michu sie zmienił po slubie? Hmmm.... żadziej przynosi mi kwiaty. Czasem musze sie upomnieć:)

 
Lidijka dziękuję :) Właśnie odstresowuję się po egzaminie, jeszcze tylko pojutrze jeden. Cięzki, ale jestem dobrej myśli. A potem obiecałam sobie wielkie zakupy, bo nic nie mamy dla dzidziusia, nawet wypatrzonego i muszę dwa lużniejsze tygodnie ferii wykorzystać. Moje Kochanie już planuje wspólny wypad po sklepach w tygodniu (chce wziąć wolne), żeby nie było ludzi i ruchu. Co prawda pracowała będę, ale mam tylko pół etatu a bez szkółki to już duuużooo wolnego.
 
mieszkanie z tesciowa lub innymi starszymi osobami jest straszne
lepiej mieszkac w ciasnym ale własnym
 
Co do mieszkania z tesciami to szczerze pomimo tego ze z nimi mieszkam nie odczuwam ich obecnosci. "Dostalismy" w prezencie slubnym cale poddasze wiec mam wszystko osobno (lazienke, prawie kuchnie bo jest w trakcie powstawania), tesciow czasami calymi dniami nie widze, wogole nie wchodza na gore uznajac ze to jest nasze terytorium i nie wypada. Nawet czasami lapie sie na tym ze mowie ze musze isc do tesciow. Tesciowa jesli chodzi o mojego meza wyznaje zasade ze mam go nie oszczedzac bo jak mu popuszcze to mi sie chlop rozleniwi :) poza tym sama krzyczy na Dominika ze ma zone, dziecko w drodze wiec niech sie wezmie w garsc i do roboty ;D (przynamniej mam sojusznika ) co do zmian po slubie..hmmm chyba nic sie az tak bardzo nie zmienilo, my przed slubem mieszkalismy ze soba dwa lata, bylismy nawet w tej samej grupie na studiach, obok siebie na zajeciach praktycznie 24h na dobe razem...a jak sie nie widzielismy dluzej niz jeden dzien bo Dominik np. musial jechac do domu to sie komorki przegrzewaly bo o byle pierdniecie dzwonilismy do siebie. Teraz tez tak jest ze, tylko z ta roznica ze juz Dominik nie mowi do mnie moja misia a moja zonka misia teraz dodaje kuleczka ;D a tak poza tymi wszystkimi strasznymi rzeczami ktore wczesniej pisalam o brudnych skarpetach to moj maz jest moim najlepszym przyjacielem, jemu wyplakuje smutki w rekach i razem z nim strasznie lubie sie smiac i ciesze sie ze pomimo tego ze tak duzo czasu spedzamy razem nadal mamy o czym rozmawiac..cholera chyba sie rozczulilam...to wszystko te hormony ;D
 
reklama
Łatwo powiedzieć lepiej w ciasnym ale własnym... Czasem nawet na to ciasne nie ma szans i co?
Trzeba też postawić się na miejscu tej osoby, która decyduje się przyjąć koeljną osobę pod swój dach. Dla niej to też jest jakieś ograniczenie swobód, prywatności. Więc mimo wszystko trza uszanować tą osobę...
Nienawidzę mieszkania z Teściową, ale z drugiej strony jestem jej wdzięczna, że nie powiedziała: "chcecie być razem, to wypad, mieszkajcie gdzie chcecie byleby nie u mnie" (a tak czasem bywa...).
A mój Sierściuch jest też moim najlepszym przyjacielem. To jemu pierwszemu mówię co mnie boli, cieszy i w ogóle :)
 
Status
Zamknięty i nie można odpowiadać.
Do góry