B
BBP
Gość
To, co piszesz jest krzywdzące i po prostu głupie. Jako dowód na słuszność jakiegoś twierdzenia przytaczasz, że ludzie w to wierzą. Takim sposobem musimy przyjąć za prawdę historie o czarnej Wołdze i żydowskiej macy z krwi chrześcijańskich dzieci (nie wzięły się chyba znikąd, nie?). Teoria o frustracji z braku ciąży też nietrafiona. Ja mam bezproblemowo poczęte i urodzone dziecko (bunt dwulatka też ogarnięty) inne dziewczyny także mają dzieci lub ich oczekują. Tym, co powoduje tu wzburzenie jest głupota.Boże. Czytam te wiadomości i niedowierzam. Te wszystkie komentarze hejtujące, wylewające fale gniewu na dziewczynę, która napisała jedno zdanie. To wszystko obrazuje jak bardzo psychicznie jesteście sfrustrowane starając się o tą upragniona ciążę.
Nie chcąc nikomu przyklaskiwać, z kimś się zgadzać czy też nie. Ale muszę wyrazić swoje zdanie:
Słynne "odpuszczanie" krąży w historii zachodzenia w ciążę od lat i nie może być teoria wyssana z palca bo jest miliony przykładów na to, że "jak ktoś odpuścił to się udało". Oczywiście, nie są to sytuację dla osób, które mają skrajne problemy z płodnością - Mówię o skrajnych. Daleko nie muszę szukać. Moja siostra miała 28 lat kiedy zaczęła się starać o dziecko, im dluzej się nie udawało tym bardziej poziom negatywnych emocji narastał. Zaczęła chodzić na monitoring, dostawała zastrzyki na owulacje. Zdiagnozowany miała POCS, i problemy z tarczyca a szwagier obniżona jakość nasienia.
Długo długo próbowali (trwało to 3 lata), aż w końcu dowiedziała się że ja jestem w ciąży. Była szczęśliwa i smutną zarazem. Zrezygnowała, stwierdzila, że im się już nie uda i "odpuściła". Co mam na myśli? Nie, że przestała uprawiać seks tylko miała w dupie terminy, owulację, monitoring, nie poszła na zastrzyk. Była pewna że w ciąży nie jest.
Piła alkohol, imprezowała, okres jej się spóźniał 3 tyg. Ale była pewna że to od jej standardowych nieregularnych miesiączek. I co? I zaszła.
Dziwnym trafem właśnie wtedy, kiedy wszystko "odpuściła"..
I to nie jest przypadek, że byli zdrowi. Obydwoje mieli problemy a jednak ta "metoda" pomogła.
JA - z naciskiem na "ja" uważam, że psychika ma ogromne znaczenie jeśli chodzi o naturalne procesy zachodzące w organizmie oraz na działanie hormonów.
Drogie kobiety, skoro jesteście takie mądre we wszystkim to jak wytłumaczycie fakt, że KAŻDY lekarz, KAŻDA położna mówi, że sukces porodu zależy od psychiki kobiety? Dlaczego? A dlatego, ze jeśli prawidłowo się wyluzuje to będą działać odpowiednie hormony odpowiadające za prawidłowy przebieg porodu. Jeśli się zaś zestresuje to adrenalina blokuje wydzielanie hormonów sprzyjających przy porodzie i wtedy nastepuje blokada i zatrzymanie całej akcji.
Jest to FAKT.
Potwierdzajacy, że psychika ludzka ma OGROMNY i Niepodważalny wpływ na przebieg procesów w życiu.
Więc skończcie siać ten jad, bo zarówno i Wy macie rację mówiąc o wielu schorzeniach, które trzeba leczyć i psychika nie pomoże, ale również koleżanka, która mówi że psychika ma ogromne znaczenie w procesach zachodzących w ludzkim organizmie bo w końcu psychika to równiez naczynie powiązane całego naszego organizmu i nie wolno o nim zapominać ani z niego szydzic.
Na koniec poruszę jeszcze temat dzieci z gwaltow- o zgrozo jakim trzeba być desperatem, żeby w tej dyskusji przytaczać takie sytuacje. Jak to możliwe, że są? No tak samo jak możliwe, że kobiety panikary jednak rodzą naturalnie dzieci. Tak możliwe, że są organizmy które po prostu nie potrzebuja wszystkich czynników aby zajść w ciążę i udaje się to bez żadnych ceregieli.
Nie każdy organizm jest taki sam. Jeden musi mieć czysyta głowę a inny najebany, a też zajdzie. Noo życie.
Musiałam to napisać, bo nie mogę dalej czytać jak kobieta z kobiety może szydzić uważając że tylko jej racja jest najsluszniejsza. Trochę więcej empatii . Chcecie być matkami a na takim etapie, na zwykłej dyskusji na forum już nerwy siadają.. jak sobie poradzicie z buntem dwulatka. Gwarantuje, jest cholernie ciężko mieć nerwy na wodzy
Pozdrawiam i każdemu życzę zdrowych ciąż.
Próbując ratować nieprawdziwe teorie mnożysz błędne argumenty. Jak ten o stresie i adrenalinie - skoro stres tak źle wpływa na płodność to jak wytłumaczysz, że dzietność w rejonach głodu i konfliktów zbrojnych jest daleko wyższa od dzietności państw rozwiniętych (gdzie z kolei walczymy z niepłodnością)? Co do porodu - adrenalina jest hormonem naturalnie występującym w porodzie - kolejny argument kulą w płot (nie mam siły wymieniać wszystkich).
Tu nie chodzi o MOJĄ (ani nawet NASZĄ) rację tylko o wiedzę.