1. Facet to dziwna istota: im go lepiej traktowac tym gorzej traktuje nas. I odwrotnie. Zazwyczaj dziala poprostu odwrocenie rol.;-) Czlowiek chcialby byc mily, kochany, a qurde nie moze!
![wściekła :wściekła/y: :wściekła/y:](https://www.babyboom.pl/forum/styles/default/xenforo/smilies/square/realmad2.gif)
Bo dostanie po tylku.
Ale prawda jest taka, ze im pewniej sie czujemy w zwiazku tym mniej o niego dbamy. Tak juz jest. Kobieta, w swojej emocjonalnosci, duzo dluzej pielegnuje uczucia. Ale facet nie. Oczywiscie sa wyjatki.
2. Znowu powiem to samo:
Za duzo filmow i bajek zesmy sie naogladaly za
mlodu! I kiedy realia zycia codziennego nawet odrobine nie przypominaja marzen - zalamujemy rece. A takie poprostu jest realne zycie. Pelne rutyny, ktora ciezko przelamac. A potrzeba zmian, aby zwiazek byl ciagle "zywy". Jesli same nie dostarczymy zmian partnerom to oni sie o nie postaraja sami - na swoj, czesto glupi, sposob.
3.
mezatkaa - Z mojego doswiadczenia moge Ci powiedziec, ze wyjazdy zazwyczaj pomagaja uczuciom. Nie wiem ile razy slyszalam (nawet od wlasnego meza!), ze czasem ma dosc marudzenia dziecka, upierdliwej zony, problemow w domu itd. Ale gdy tylko wyjada na dluzej zaczynaja za tym tesknic. Wracaja kochajacy i szczesliwi. Nie ma sie co ludzic. Sielanka nie trwa wiecznie - czesto po jakims czasie znowu maja dosc:-( Ale wtedy juz pamietaja tesknote za tym wszystkim i duzo lzej to znosza. Nie boj sie, jesli Was kocha, to napewno bedzie dobrze po powrocie. Chyba oboje macie potrzebe odpoczecia od siebie.
4.
Lulilaj - Super! Mozesz byc przykladem dla inych!
5.
Marchewa - No, qurde, jakbym to ja napisala pare lat temu. U mnie bylo bardzo podobnie. Sielanka przed ciaza, oczekiwanie na rodzin (choc okres ciazy duzo sie roznil od moich marzen!) i ......booom! Zaczal sie meksyk! Po pierwszym roku balam sie, ze nie podniesiemy sie z tego. Jednak czas dziala tu na korzyc. Trzeba tylko rozmawiac i ciagle probowac. Kiedy dziecko ma 2-3 latka ma sie wiecej czasu dla siebie, latwiej sie ruszyc i latwiej poczuc wiecej swobodu. Latwiej wtedy odkopywac stare zwyczaje. Dzis, Misia ma 4 latka, a my jestesmy jak przed jej narodzinami. A moze jeszcze lepiej, bo wtedy mi wierszy nie pisal na kartkach okazjonalnych, i kwiatki rzadziej kupowal. Teraz tylko jeszcze ma z kim po nie chodzic. Jest wspanialym ojcem, mezem, przyjacielem i kochankie. No, nie myslcie, ze nie moge narzekac - zawsze cos znajde. Ale problemy to czesc zycia. Nie ma szczesliwego zwiazku pozbawionego problemow. Kwestia jest tylko tego jak sie je rozwiazuje. Ja tez sie kloce z moim mezem. Czasem szlag mnie trafia, ale po chwili juz potrafimy sie calowac. A mamy za soba powazny kryzys (skok w bok!). Zobaczysz, bedzie dobrze. Tylko nie poddawaj sie i nie zapominaj podlewac kwiatka o nazwie "zwiazek". Ale....lepiej przesuszyc niz zalac!
6. Jest cos, o czym, drogie Panie, zapominacie, niedoceniacie i czesto sie tego boicie. To terapia partnerska. Chyba trudno o lepszy pomysl na rozwiazywanie problemow "nie do rozwiazania". W normalnym swiecie na takie terapie chodza nie ci, ktorzy musza cos ratowac, ale ludzie, ktorzy swiadomi sa tego, ze w szczesliwym zwiazku nie brak problemow, w rozwiazaniu ktorych przydala by sie obiektywna osoba trzecia. I jest nia terapeuta. Bardzo wiele par chodzi na takie spotkania latami, systematycznie, bo to oczyszcza atmosfere, a to sprzyja dobrym relacjom partnerskim. Takze nie bojcie sie korzystac z rad specjalisty!!!
Pozdrawiam Was wszystkie serdecznie i zycze wytrwalosci. A glownie to zycze wiary w sama siebie.