JoJoB
mamuniaDziabunia
:--
-
-
-
-
-
-
-(
nie wiem czy pisac kolejna smutna opowiesc :-( nie wiem czy mam sile i chec ale moze w skrocie...
7,5 roku razem, 4 letni synek i 3 miesieczna coreczka... ja uwieziona w domu, maz zmeczony i zapracowany ale nie na tyle zeby codziennie nie wypic 6-8 piwek... codziennie...
wczoraj kolejna awantura... o co? o to ze chcialam jechac do kolezanki (niedawno urodzila coreczke) i na 11.11. zaprosilam kolezanki z pracy... niby nic prawda? od 4 miesiecy siedze w domu - coreczka nie nawidzi wychodzic na dwor, krzyczy, nie daje sie niczym uspokoic (chyba ze cycem ale pogoda juz nieodpowiednia)
no i siedze tak sama w domu z dziecmi... maz sie nimi nie zajmie bo zmeczony jest, syna do przedszkola nie wozi bo musialby wstac na tyle wczesnie zeby zdazyc do przedszkola na 8:15... po co wstawac tak wczesnie...? no i siedze z dziecmi... Monia jest bardzo absorbujaca - ciagle placze, ciagle nosze ja na rekach... kiedys Jas sie rozplakal bo chcial cos cieplego do jedzienia a ja nie mialam jak mu zrobic obiadu :-(
maz przyjezdza z pracy, od razu piwko... nie potrzyma na rekach dziecka bo jest zmeczony a ja przeciez caly dzien w domu siedze i nic nie robie wiec mam sie zajac dziecmi i jego do tego nie mieszac...
jedzenie... jak wraca to od razu piwo a jak pije piwo to nie je... obiad je wiec tuz przed spaniem... wczoraj dowiedzialam sie ze beznadziejnie gotuje, ze mu to nie smakuje i generalnie jestem beznadziejna :-(
jak mi sie nie podoba to mam sie wynosic ale na alimenty mam nie liczyc... on da mi firme i mam sobie radzic...
a ja tej firmy nie chce... nie znam sie na tym i on dobrze o tym wie...
zaproponowal tez ze mam sie z dziecmi wyprowadzic na 3-4 miesiace az on nie rozkreci firmy bo teraz mu przeszkadzamy... Monia placze, Jasiek biega, ja ciagle gderam i przez nas sie myli w zamowieniach i ciagle ma straty jakies...
moi rodzice o niczym nie wiedza (tak mi sie wydaje...), jego rodzice nie zyja a siostra... siostra meza moze i jest po mojej stronie ale nie ma najmniejszego wplywu na wlasnego brata... no bo zapomnialam napisac ze moj maz wszystko wie najlepiej...na wszystkim sie zna najlepiej.... w ogole taki the besciak ze szok...
no i tak po tym wczorajszym to nie wiem co robic... nie sadze zeby mnie kochal... ja sama nie wiem czy go kocham... a nawet jak kocham to co z tego?
dzieci.... Monia mala ale uwielbia tate...piszczy do niego, wola go, usmiecha sie tak slodko a tata.... tata jest zmeczony :-(
Jasiek...czuje sie odsuniety od mamy bo Monia zajmuje niemal caly moj czas... z tata byl srednio zwiazany bo moj maz nigdy sie nim nie zajmowal...Jasiek teraz chcial zeby mu tata troche zastapil mame - prosil zeby z nim rozwiazywac cwiczenia, czytac mu bajki wiec....maz kupil TV i wstawil malemu do pokoju... problem z glowy...
do tego wszystkiego dochodza jeszcze wyjazdy do lekarzy z dzieciakami... szczepienia, rehabilitacja, kardiolog, ortopeda, logopeda... ciagle ma pretensje ze ja dysponuje jego czasem, ze umawiam sie w beznadziejnych godzinach... jak umowie sie na rano to zle bo sie wyspac nie moze, jak w poludnie to zle bo mu rozwalam prace a jak po poludniu to jeszcze gorzej bo on chce odpoczac kiedys (no bo przeciez jest zmeczony!!!)...
ehhh... jak w zyciu tak w tym poscie.... jeden wielki chaos... ale wypisalam sie a to dla mnie jak taki wentylek bezpieczenstwa... cisnienie nieco schodzi....
mam nadzieje ze sie nie gniewacie....
Pozwole sobie na pare slow bo wlos mi sie na glowie zjezyl czytajac twoj post.Ale trudno jest cokolwiek doradzic.
:-(
Facet swoje niepowodzenia wyladowuje na tobie wiedzac, ze jestes od niego zalezna. Ciebie probuje obarczyc wina, bo tak latwiej i wygodniej. Zadko kto potrafi sie sam przyznac, ze ma problem i ze wina tak naprawde lezy w nim samym. Manipiluje toba, wykorzystujac strach, bo jak wiadomo samotnym matka z dziecmi, bez pracy i jeszcze na wynajmowanym mieszkaniu (za ktore trzeba krocie placic) nie jest lekko.
Ale jezeli juz dochodzi do wyprowadzki, to jezeli nie ma zagrozenia i jemu sie nie podoba to niech sie sam wyprowadzi!
Oczywiscie za nim dojdzie do ostatecznosci to mozesz sprobowac z nim rozmawiac. Ale z twojego postu wynika, ze jemu to zwisa, iwykorzystuje to, ze to tobie najbardziej zalezy na naprawie zwiazku, bo to ty masz najwiecej do stracenia.
Trudno rozmawiac z kims kto jest nastawiony na nie. Moze sie go po prostu zapytaj, czego on tak naprawde chce od zycia i od ciebie. Istnieje duze ryzyko, ze uslyszysz to czego najbardziej sie obawiasz. Ale jesli on nie poczuwa sie do odpowiedzialnosci aby chociaz dzieciom zapewnic to minimum troski i milosci (bo to w koncu nie ich wina, ze jest zmeczony, ze tak sie miedzy wami uklada)to musisz powaznie sie zastanowic, czego on jest warty.
Dzieci rozumieja wiecej niz nam sie wydaje. Moze nie wszystkie slowa ale czuja instynktownie. Mozesz probowac tlumaczyc ojca z braku zainteresowania nimi. Ale na dluzsza mete to umeczysz sie psychicznie a dzieci przed faktami i tak nie uchronisz.
Jako,ze na tobie lezy odpowiedzialnosc za zdrowie i dobre samopoczucie twoich dzieci. Dlatego powinnas sie zastanowic co dla ciebie (a tym samym twoch dzieci jest najwazniejsze/najlepsze).
Powodzenia!