Mnie nagle oświeciło, by nakręcić, ale na serio nie spodziewałam się pozytywnego wyniku ze względu na problemy hormonalne, skurcze jakby przedmiesiączkowe, mdłości przypominające objaw grypy żołądkowej (którą mam zazwyczaj w zimę). Jednak była niespodzianka! :-)
reklama
ewelinkowska
Fanka BB :)
Wątek stary jak świat, ale dopiero się na niego natknęłam i od razu wspomnienia...
U mnie to też tak dziwnie wyszło...
bo,
ogólnie jesteśmy po ślubie 3 lata. W 2010 był cywilny, w 2012 kościelny. Od cywilnego mąż ciągle mi truł...zróbmy sobie dzidziusia, zróbmy, zróbmy...a mnie jakby ktoś walił w twarz...Dziecko? Ale po co? Ja mam dzieci w przedszkolu...to po co w domu?
Kończyłam studia magisterskie, była obrona, później nagranie płyty z Mietkiem Szcześniakiem, kupiliśmy mieszkanie, trzeba go zrobić, umeblować...do tego doszły studia podyplomowe z tańca...mój awans w pracy...Po kościelnym okazało się, że muszę koniecznie mieć operację na oba biodra. No i znowu jakiekolwiek plany poszły do kosza...to znaczy plany mojego męża, nie moje...bo ja nadal niby chciałam, ale bałam się, że to nie jest dla mnie...Operacja, później długa rehabilitacja...później mąż wyjechał na pół roku do szkoły policyjnej..widywaliśmy się tylko w weekend...aż w końcu mężowi puściły nerwy. Wziął mnie na rozmowę i wytoczył armatę: a bo jak nie studia to awansy, jak nie biodra to szkoła...ciągle coś a on nie chce prowadzić dziecka do przedszkola w wieku 45 lat...
No to mu mówię: poczekajmy do końca szkoły jego...21 stycznia kończy to pomyślimy...A on mówi:NIE! On chce się przed świętami zacząć się starać...
I wyjechał...miałam czas aby to przetrawić...
I gdy przyjechał na weekend, to mówię mu: ok...możemy się zacząć starać...
Miałam na myśli od tych świąt... a był listopad...i nadchodzi wieczór, przytulasy, seks i finisz...a mój mąż nie wychodzi!!!!!! wyobraźcie sobie mój wrzask!!!!! co Ty do diabła robisz??????????????
No staram się
Chyba bym go zamordowała jakbym zaszła od razu...Na szczęście...
Później zaczęło mi się to podobać...
ile testów zrobiłam Bóg jeden wie i nic...zaczęłam się trochę martwić...bo w końcu zaczęłam chcieć!
Aż tu na zakończenie szkoły 21 stycznia mąż wraca, powitalny seks i strzał w dziesiątkę!!! 14 lutego robię test..bo coś mi nie pasi i co? test negatywny...wkurzona na wszystkie testy świata nawet nie wyrzucam go, tylko wychodzę z łazienki trzaskając drzwiami! po 15 minutach wracam bo sobie o nim przypominam i co widzę?? dwie krechy!!!! poleciałam do apteki i kupiłam 3 nowe testy...i na wszystkich to samo!!!
Mąż płakał ze szczęścia....
A ja? Ja w końcu uwierzyłam, że to najlepsza rola jak będzie można odegrać w moim życiu...
U mnie to też tak dziwnie wyszło...
bo,
ogólnie jesteśmy po ślubie 3 lata. W 2010 był cywilny, w 2012 kościelny. Od cywilnego mąż ciągle mi truł...zróbmy sobie dzidziusia, zróbmy, zróbmy...a mnie jakby ktoś walił w twarz...Dziecko? Ale po co? Ja mam dzieci w przedszkolu...to po co w domu?
Kończyłam studia magisterskie, była obrona, później nagranie płyty z Mietkiem Szcześniakiem, kupiliśmy mieszkanie, trzeba go zrobić, umeblować...do tego doszły studia podyplomowe z tańca...mój awans w pracy...Po kościelnym okazało się, że muszę koniecznie mieć operację na oba biodra. No i znowu jakiekolwiek plany poszły do kosza...to znaczy plany mojego męża, nie moje...bo ja nadal niby chciałam, ale bałam się, że to nie jest dla mnie...Operacja, później długa rehabilitacja...później mąż wyjechał na pół roku do szkoły policyjnej..widywaliśmy się tylko w weekend...aż w końcu mężowi puściły nerwy. Wziął mnie na rozmowę i wytoczył armatę: a bo jak nie studia to awansy, jak nie biodra to szkoła...ciągle coś a on nie chce prowadzić dziecka do przedszkola w wieku 45 lat...
No to mu mówię: poczekajmy do końca szkoły jego...21 stycznia kończy to pomyślimy...A on mówi:NIE! On chce się przed świętami zacząć się starać...
I wyjechał...miałam czas aby to przetrawić...
I gdy przyjechał na weekend, to mówię mu: ok...możemy się zacząć starać...
Miałam na myśli od tych świąt... a był listopad...i nadchodzi wieczór, przytulasy, seks i finisz...a mój mąż nie wychodzi!!!!!! wyobraźcie sobie mój wrzask!!!!! co Ty do diabła robisz??????????????
No staram się
Chyba bym go zamordowała jakbym zaszła od razu...Na szczęście...
Później zaczęło mi się to podobać...
ile testów zrobiłam Bóg jeden wie i nic...zaczęłam się trochę martwić...bo w końcu zaczęłam chcieć!
Aż tu na zakończenie szkoły 21 stycznia mąż wraca, powitalny seks i strzał w dziesiątkę!!! 14 lutego robię test..bo coś mi nie pasi i co? test negatywny...wkurzona na wszystkie testy świata nawet nie wyrzucam go, tylko wychodzę z łazienki trzaskając drzwiami! po 15 minutach wracam bo sobie o nim przypominam i co widzę?? dwie krechy!!!! poleciałam do apteki i kupiłam 3 nowe testy...i na wszystkich to samo!!!
Mąż płakał ze szczęścia....
A ja? Ja w końcu uwierzyłam, że to najlepsza rola jak będzie można odegrać w moim życiu...
persefona
Fanka BB :)
Fajne opisy dziewczyny.
U mnie niestety nie było tak kolorowo....
Pierwszą córę planowaliśmy od razu po ślubie,starania były dzień w dzień-dosłownie i...nic. No ale po 3 miesiącach w końcu się udało Drugiego synka planowaliśmy ale troszkę później,ale wiedziałam dokładnie jednego dnia,że na 100% zaszłam i tak się właśnie stało
Trzeci bobasek - to było marzenie mojego męża. Ja miałam dwojkę i mi wystarczyło atrakcji Mówiłam mu zawsze - MOŻE KIEDYŚ...
Aż pewnego dnia zdarzył się wypadek u mojego w pracy. Spadł z wysokości...Jak dostałam telefon ze szpitala to struchlałam. Pomyślałam,że ja nie pracuję, dwojka dzieci, a on...Co z nim? Przeżyje? Będzie na wózku? Co dalej?!!!Mnóstwo pytan i atpliwości - nerwówka jakiej nikomu nie życzę...Potem dowiedziałam się,że jest w jednym kawałku, ale ma powazny uraz twarzy i oka Popedziłam do szpitala zostawiając dzieci z teściową. Płakać mi się chciało, ale z drugiej strony cieszyłam się,że to tylko TAK się skończyło,że żyje.
I tak jeździłam do niego, operacja za operacją. A ja z tej nerwówki źle się czułam. Bolał mnie brzuch, było mi niedobrze no i...okresu brak. Pewnego dnia ocknęłam się,że chyba przez te nerwy wszystko mi się poprzestawiało w zegarze biologicznym. No ale dla pewności gdy jechałam do szpitala wstąpiłam po test. Jak wrociłam o męża to go zrobiłam i...od razu dwie bordowe krechy!!!!
Dziewczyny RYCZAŁAM JAK MOPS! Mówiłam,ze chyba się zabiję! To była moja pierwsza reakcja. Nie wiedzialam co robić, co dalej będzie.... Kocham dzieci i w innych okolicznościach pewnie cieszyłabym się, a w tych - poprostu się zalamałam. Wysłałam do męża smsa,a on zadzwonił i rozmawialiśmy godzinę przez tel. Plakałam. W końcu uświadomił mi,że wychowaliśmy cudowną dwójkę to i trzecie damy radę. No i rzeczywiście. Stwierdziłam,że czas wziąć się w garść i oswoić się z myślą o powiększeniu rodziny.
A teraz czekam z niecerpliwością na nowego członka naszej rodziny i modlę się,żeby urodził się cały i zdrowy
U mnie niestety nie było tak kolorowo....
Pierwszą córę planowaliśmy od razu po ślubie,starania były dzień w dzień-dosłownie i...nic. No ale po 3 miesiącach w końcu się udało Drugiego synka planowaliśmy ale troszkę później,ale wiedziałam dokładnie jednego dnia,że na 100% zaszłam i tak się właśnie stało
Trzeci bobasek - to było marzenie mojego męża. Ja miałam dwojkę i mi wystarczyło atrakcji Mówiłam mu zawsze - MOŻE KIEDYŚ...
Aż pewnego dnia zdarzył się wypadek u mojego w pracy. Spadł z wysokości...Jak dostałam telefon ze szpitala to struchlałam. Pomyślałam,że ja nie pracuję, dwojka dzieci, a on...Co z nim? Przeżyje? Będzie na wózku? Co dalej?!!!Mnóstwo pytan i atpliwości - nerwówka jakiej nikomu nie życzę...Potem dowiedziałam się,że jest w jednym kawałku, ale ma powazny uraz twarzy i oka Popedziłam do szpitala zostawiając dzieci z teściową. Płakać mi się chciało, ale z drugiej strony cieszyłam się,że to tylko TAK się skończyło,że żyje.
I tak jeździłam do niego, operacja za operacją. A ja z tej nerwówki źle się czułam. Bolał mnie brzuch, było mi niedobrze no i...okresu brak. Pewnego dnia ocknęłam się,że chyba przez te nerwy wszystko mi się poprzestawiało w zegarze biologicznym. No ale dla pewności gdy jechałam do szpitala wstąpiłam po test. Jak wrociłam o męża to go zrobiłam i...od razu dwie bordowe krechy!!!!
Dziewczyny RYCZAŁAM JAK MOPS! Mówiłam,ze chyba się zabiję! To była moja pierwsza reakcja. Nie wiedzialam co robić, co dalej będzie.... Kocham dzieci i w innych okolicznościach pewnie cieszyłabym się, a w tych - poprostu się zalamałam. Wysłałam do męża smsa,a on zadzwonił i rozmawialiśmy godzinę przez tel. Plakałam. W końcu uświadomił mi,że wychowaliśmy cudowną dwójkę to i trzecie damy radę. No i rzeczywiście. Stwierdziłam,że czas wziąć się w garść i oswoić się z myślą o powiększeniu rodziny.
A teraz czekam z niecerpliwością na nowego członka naszej rodziny i modlę się,żeby urodził się cały i zdrowy
Anecia1111
Fanka BB :)
fajny wątek :-)
my z mężem o drugie dziecko - jak się później okazało o Anię, staraliśmy się w sumie 2 miesiące... w październiku odstawilam tabletki, w listopadzie podjęliśmy decyzję o staraniach a w styczniu zaszłam w ciążę - dokładnie 3 stycznia 1 lutego robiłam test, ale wtedy już byłam pewna że jestem w ciąży i test był tylko po to żeby ujrzeć na własne oczy dwie kreseczki hehe, no i żeby coś na pamiątkę zostało (pierwszy test z synkiem też schowalam...) :-) ja po prostu i w tej ciąży z Anią i w pierwszej z Adasiem po prostu odrazu wiedziałam, że się udało... nie wiem jak to wytłumaczyć ale bylam pewna na 100%
najpierw powiedziałam oczywiście mężowi tzn tylko to potwierdziłam testem, później Adasiowi a ten powiedzial wszystkim że będzie miał rodzeństwo :-) w pracy powiedziałam dopiero w 3 miesiącu ponieważ miałam problemy z toxo i nie wiedziałam czy ciąża w ogole się utrzyma, a w 12 tyg już bylam pewna że nic się nie dzieje i powiedziałam, a pracowałam do połowy lipca i później zasłużony odpoczynek
my z mężem o drugie dziecko - jak się później okazało o Anię, staraliśmy się w sumie 2 miesiące... w październiku odstawilam tabletki, w listopadzie podjęliśmy decyzję o staraniach a w styczniu zaszłam w ciążę - dokładnie 3 stycznia 1 lutego robiłam test, ale wtedy już byłam pewna że jestem w ciąży i test był tylko po to żeby ujrzeć na własne oczy dwie kreseczki hehe, no i żeby coś na pamiątkę zostało (pierwszy test z synkiem też schowalam...) :-) ja po prostu i w tej ciąży z Anią i w pierwszej z Adasiem po prostu odrazu wiedziałam, że się udało... nie wiem jak to wytłumaczyć ale bylam pewna na 100%
najpierw powiedziałam oczywiście mężowi tzn tylko to potwierdziłam testem, później Adasiowi a ten powiedzial wszystkim że będzie miał rodzeństwo :-) w pracy powiedziałam dopiero w 3 miesiącu ponieważ miałam problemy z toxo i nie wiedziałam czy ciąża w ogole się utrzyma, a w 12 tyg już bylam pewna że nic się nie dzieje i powiedziałam, a pracowałam do połowy lipca i później zasłużony odpoczynek
Podobne tematy
- Odpowiedzi
- 8
- Wyświetleń
- 1 tys
Podziel się: