reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Jak dowiedziałyście się, że jesteście w ciąży?

To niech będzie, że i ja opowiem, bo temat fajny :tak:

O pierwsze dziecko trochę się staraliśmy (dobry rok). Ale też wyjeżdżałam za granicę i czasem się mijaliśmy z dniami płodnymi (cykle miałam bardzo regularne i na 99% byłam pewna owulki na podstawie obserwacji swojego ciała). W ten ostatni cykl raczej nie wierzyłam w powodzenie. Najpierw zaczęła mnie dopadać senność i to był pierwszy objaw alarmowy, który zasiał we mnie iskierkę nadziei. A potem nadszedł czas @ a ona nie nadeszła. Byłam za granicą i jak nigdy, miałam ze sobą test ciążowy (może jednak miałam trochę nadziei od razu :zawstydzona/y:). Tydzień czekałam z jego zrobieniem, bo bałam się rozczarowania, ale kiedy w końcu zrobiłam to dwie grube krechy wyskoczyły od razu, a mi popłynęły łzy szczęścia.
I musiałam czekać kolejny tydzień na powrót do domu, żeby powiedzieć M (chciałam osobiście); cięzko było się nie wygadać :-D Ale M się ucieszył. I od razu podejrzewał o co chodzi, jak mu powiedziałam, że musimy pogadać.

Teraz poszło nam zdecydowanie szybciej. Planowaliśmy w sumie tak najwcześniej za pół roku, ale to była tak wpadka kontrolowana ;-) @ dostałam dopiero 4 miesiące temu i w sumie cały czas były w użyciu baloniki, ale raz nam się zaszalało na zasadzie "najwyżej będzie drugi bobas". Oboje byliśmy świadomi, że prawdopodobieństwo ciąży jest bardzo spore (nie pamiętałam dokładnie który dzień cyklu, ale powiedziałam, że jak najbardziej może z tego być bobas). Po wszystkim spojrzałam sobie dokładnie do kalendarzyka i już wiedziałam, że raczej nie dostanę kolejnej @, ale jeszcze trochę się łudziłam, bo trochę mnie taka wizja przerażała.
Nadszedł 31 dzień cyklu (niedziela), gdzie norma u mnie to 28, ale zdarzały się drobne odstępstwa, więc starałam się jeszcze nie panikować, choć już miałam coraz mniej wątpliwości - w piątek nie chciałam robić testu, bo wychodziłam z założenia, że za wcześnie. No więc w niedzielę M mnie pyta czy jestem w ciąży (czasem lubi tak żartować), na co ja mu mówię: "zapytaj mnie jutro". Trochę zbladł, wyraził tezę, że przecież za pierwszym razem trochę nam na tych staraniach zeszło (na co ja mu, że zazwyczaj za drugim razem jest łatwiej :-p), ale ostatecznie stwierdził, że lepiej teraz niż poźniej...
No i w poniedziałek z rana pognałam po test. Trochę się zbierałam na odwagę, ale niepewność już mnie powoli dobijała. No i się zebrałam. Nic - w pierwszej chwili ulga, niedowierzanie, ale i jakiś mały zawód. Akurat przyjechała listonoszka z paczką - poszłam odebrać, wróciłam dokładnie po 5 minutach, patrzę i.... jest druga kreska. Blada, ale jest. I znowu niedowierzanie, szok, przerażenie, ale i RADOŚĆ. Z każdą minutą radości coraz więcej, wątpliwości coraz mniej ;-)
M wrócił z pracy i pyta "no i?" na co ja mu test daję - oczywiście jak to facet: "ale ja nie wiem co to znaczy?" :-D No to mu wytłumaczyłam, że nasz syn będzie mieć w tym roku rodzeństwo. Ucieszył się - o dziwo (bo bałam się, że się załamie) i w tym tonie zaczął się chwalić wszystkim dookoła :szok: Gorzej niż ja w pierwszej ciązy :-D
Do lekarza idę potwierdzić ciążę dopiero jutro, ale moje ciało nie pozostawia mi żadnych wątpliwości co do mojego stanu ;-)
 
reklama
To i ja opowiem jak dowiedziałam się o moim drugim serduszku:)
Cykle miałam zawsze 28-dniowe, chociaż od października 2012 coś sie poprzestawiało i wydłużyły się do 35 dni. W pierwszym takim wydłużonym cyklu myślałam że to ciąża, kilka testów wypróbowanych i klops. W styczniu podobnie, cykl się wydłużał, ale stwierdzilam, że może tak mi już zostanie i teraz co miesiąc będę miała tak długie cykle. W 35 dniu (to była niedziela) M zaczął mnie namawiać usilnie na zrobienie testu, zrobiłam go choć bez jakiejkolwiek nadziei. I tu wieeeeelkie zaskoczenie - dwie grube, piękne krechy :-) Nie było wątpliwości, M stwierdził krótko: przeciez mówiłem Ci, że jesteś w ciąży...i po co ja kupowalam testy skoro w domu mialam taki chodzący i do tego mówiący"test";-). Dziś maluszek rośnie, a ja czekam niecierpliwie na kolejne USG i doczekać się nie mogę:-)
 
To ja też chcę;))

A więc tak. Jesteśmy z M. ponad 4 lata.3 lata mieszkamy razem. Od początku zeszłego roku mieliśmy pasmo nieszczęść (mało ważne co , ale jakoś pod górkę). Mamy przyjaciół, którzy starali się o dzidzię 2 lata, i przez te wszystkie pocieszania itd. ,któregoś wieczoru pomyśleliśmy- a może my sobie strzelimy bobaska;) i takim sposobem po ok.3 tyg zrobiłam test-miałam kompletnie nieregularne cykle więc w ogóle nie celowaliśmy-test pozytywny,najpierw zaczęliśmy się śmiac, ze niezłe jaja;))później szczęście :)Niestety po 3 tyg.dostałam krwotoku, w szpitalu powiedzieli, że niestety po wszystkim.
OKROPNOŚĆ!
Poźniej ja załamka-nie chce mieć dzieci to był znak itd....Mój M.mówił mi ciągle , że jeszcze będzie biegało.Strasznie sceptycznie podchodziłam, wszyscy na około, żeby nie robić przerwy tylko teraz się starać.Ja ciągle przed wszystkimi udawałam, że nie chce a z miesiąca na miesiąc załamka przy @.
W święta(25.12) dostałam @ , opiłam się, bo myślałam, że już nigdy się nie doczekam.Od ok20 stycznia zaczęłam robić testy.Miałam baardzo dużą "GRYPĘ ŻOŁĄDKOWĄ", a testy wychodzily negatywnie. codziennie test-oczywiście w tajemnicy, jeden znalazł M. i mówi mi , żebym się nie nakręcała ciągle.Kilka dni miałam zakaz kupowania, po 4-5 (28.01) ZROBIŁAM OSTATNI-POZYTYWNY:))))strasznie się bałam-zresztą nadal mam obawy, ale taka jestem szczęśliwa;)))
 
Z moim niedługo mężem jesteśmy ze sobą 2 i pół roku. Ach co to za miłość od samego początku: kwiatuszki, cukiereczki itp itd haha :D W październiku pojechaliśmy do Łeby na weekendowe wakacje bo całe wakacje pracowałam od rana do wieczora więc tak na prawdę nigdzie nie byliśmy. Był to ten ostatni ciepły dzień października po którym na drugi dzień mgła sparaliżowała poł Polski. I w ten ciepły dzień, wieczorem, oświadczył mi się. I od tamtej pory porzuciliśmy wszelką antykoncepcję :D W kolejny weekend poszliśmy do księdza, zaklepaliśmy termin i czekaliśmy na Dzidziusia :) Ale że ja jestem cały tydzień w pracy a widzimy się tylko w weekendy to nie trafialiśmy na owulacje (mam ból owulacyjny wiec u mnie sprawa jest prosta). No i 12 stycznia strzeliliśmy Maluszka :) Przyznam że brzuch bolał mnie około 2 tyg prawie jak na okres i dlatego poszlam po test. Heh a tęściowa jak się cieszy! No nie uwierzycie, ale ciągle pyta jak się czuje, jak Bobasek, ogląda zdjęcia z USG i ciągle mówi że będzie chętnie zajmowała się Dzieciątkiem kiedy tylko bedziemy chcieli :) Będe miala 1 km do teściowej wiec podejrzewam że dość często ;)
 
Ostatnia edycja:
to u mnie zupełnie inna historia - cud...

Od wczesnej młodości (17 lat..) podejrzewałam że będę mieć kłopot z zajściem w ciążę po prostu tak czułam, często bolał mnie dziwnie brzuch i miałam nieregularny okres ale wtedy nie przejmowałam się, niedługo później poznałam mojego obecnego D. Na początku się zabezpieczaliśmy ale jak skończyłam ok. 22 lata już nie, po prostu było to na zasadzie "co ma być to będzie" trochę nieodpowiedzialnie ale tak do tego podchodziliśmy.

No ale nic się nie wydarzało przez te kilka lat,jedynie 2 fałszywe alarmy,ale nie miałam parcia na ciąże więc nie robiłam z tym nic. W końcu w wieku 27 lat zaczęłam się niepokoić, zrobiłam podstawowe badania, które wyszły ok. Później miałam doła bo miałam nadżerkę a niedługo po niej cystę i po prostu myślenie że ciągle w tych sprawach same nieszczęścia. Ale w czerwcu ubiegłgo roku po laparoskopii tej cysty ginekolog powiedział że "jak chce mieć dziecko to teraz jest najlepszy moment" bo jestem wyczyszczona i jest łatwiej. Oczywiście nie przejęłam się, potem mieliśmy remont i przeprowadzkę, rzadko zabawy w łóżku i tak w styczniu tylko raz doszło do zbliżenia, potem byłam bardzo chora i spóźniał mi się okres (myślałam że przez chorobę może) no ale w końcu zrobiłam test i po paru sek. grube czerwone 2 kreski - zdębiałam. Mówię do D. "chyba jestem w ciąży" on oczywiście "eee tam, pewnie nie..." dwa dni później poszłam do ginekologa i okazało się że jest pęcherzyk. jak powiedziałam to mojemu D. to się rozpłakał i ucieszył.

Także w moim przypadku to wielka niewiadoma i prawdziwy cud! :) Czekamy z niecierpliwością i mamy nadzieję że będzie dobrze.
 
joanna jakim cudem zmajstrowaliście maleństwo w styczniu? Ja jestem dokładnie na tym samym etapie ciąży co Ty i u nas to był już luty jak dzidzię zmajstrowaliśmy, dokładnie 4 luty. Zastanawiam się w takim razie skąd ta rozbieżność.
 
U mnie wg. obliczeń zapłodnienie było w Boże Narodzenie :) Termin porodu wg. usg na 02/10/2013. Nie sądziłam, że tak szybko zajdę w ciąże, nie użyliśmy zabezpieczenia dosłownie dwa razy i wystarczyło. Pierwszym alarmującym objawem były piersi, bardzo bolały i powiększyły się. Okres zawsze miałam nieregularny, więc nie byłam w stanie obliczyć spóźnienia... Pierwszy test zrobiłam 17/01/2013. Negatywny. Pomyślałam, no cóż... Fałszywy alarm. Zaczęłam akurat uczyć jeździć się na snowboardzie, do dziś dziękuję Bogu że przy tylu upadkach nic się nie stało, bo już wtedy byłam we wczesnej ciąży... Test zrobiony 26/01/2013 na który nalegał mąż nie pozostawiał wątpliwości :) 04/02/2013 lekarz potwierdził tylko ciąże, bo za wcześnie było by coś więcej zobaczyć :)
 
Antiope nie mam pojęcia, @ mam nieraz bardzo nieregularne.
Jak powiedziałam że miałam @ ok. 10 stycznia (ale nie pamiętam dokładnie) to wyszedł mi termin na 17.10, ale z usg na 27.10 , także do końca nie wiem jak to wszystko wyjdzie.
Poza tym skoro taki dał mi termin to powinnam być w 14 tygodniu, na kolejnej wizycie to dokładnie ustale.
 
Ostatnia edycja:
reklama
joanna_84 też zawsze miałam nieregularne @, dlatego mierzyłam temperaturę, żeby choć orientacyjnie wiedzieć kiedy będzie @. Jeśli ostatnią @ miałaś 10 stycznia, to faktycznie by się zgadzało, że termin na 17 października, bo ja miałam @ 20 stycznia i termin na 27 października. Natomiast jeśli faktycznie u Ciebie się tak poprzesuwało, że termin wychodzi Ci na 27 października, to do zapłodnienia raczej nie mogło dojść w styczniu, bo przy założeniu 28 dniowego cyklu owulacja wypada wtedy na 3 lutego. No chyba, że bzyknęliście się w ostatnich dniach stycznia. Wtedy teoretycznie byłoby to możliwe. Dziecko zaczyna się rozwijać od momentu zapłodnienia, więc, żeby moje i Twoje były na tym samym etapie, musiałyby począć się mniej więcej tego samego dnia. Wtedy ten 3 luty by się u Ciebie zgadzał. Dopytaj dokładnie lekarza co i jak, bo sama jestem ciekawa.
 
Do góry