reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Jak dowiedziałyście się, że jesteście w ciąży?

My zaczęliśmy starania od grudnia, po odstawieniu przeze mnie tabletek. W pierwszym cyklu nie wspomagaliśmy się niczym ani temperatura, ani testami owu, bardziej tak na żywioł. Gdy pod koniec grudnia okazało się, że nic z tego postanowiłam bardziej się obserwować (badanie śluzu) i kupiłam testy owu ale tak jak u martochy wszystkie były negatywne więc myślałam, że nic z tego. Gdy zbliżał się termin @ zauważyłam dużo śluzu i to był u mnie jakiś znak, że chyba się udało, no po prostu to czułam. Pierwszy test wyszedł bardzo blado... drugi był negatywny... poleciałam zrobić bete ale też nie wyszła jednoznacznie bo miałam wynik 28, zrobiłam kolejny test ciążowy tydzień po terminie @ i wyszły II piękne kreseczki :) mój K też był bardzo szczęśliwy. Potem była przygoda ze szpitalem i następnie wizyta u mojego lekarza i usg z bijącym serduszkiem :) niezapomniany widok :)
 
reklama
No dobra, to ja też opiszę, choć wolałabym na zamkniętym:
[FONT=&quot]Całkiem fajny temat. No więc u mnie to było tak, że mam zdiagnozowane PCOS w związku z czym mówiono mi, że raczej marne szanse, żebym bez żadnego wspomagania farmakologicznego zaszła. Do tej pory to się sprawdzało, ponieważ od 7-8 lat nie stosowałam żadnej antykoncepcji i nic. Zawsze mnie to bolało, bo strasznie chciałam mieć dziecko, ale moi partnerzy nie, więc nie podejmowałam żadnego leczenia (w zasadzie moje związki rozpadały się w dużej mierze dlatego, że oni nie chcieli dziecka). Mój związek z D nie trwa długo (choć znamy się wiele lat), ale i tym razem od początku nie stosowałam żadnych zabezpieczeń, no bo niby po co. D zgodził się na to, bo uwierzył, że i tak nie zajdę. W związku z PCOS mam bardzo nieregularne cykle, dlatego mierzę temperaturę, żeby choć czasem być w stanie przewidzieć, kiedy dostanę @. Tak było i w cyklu, który zaczął się 20 stycznia. 4 lutego miałam skok temperatury i nastawiłam się na to, że mniej więcej dwa tygodnie później dostanę @. Ale minęło 16 dni (z tego co mi wiadomo, to druga faza cyklu nigdy nie trwa dłużej niż 16 dni i do tej pory się to u mnie sprawdzało), a @ dalej nie było. Ponieważ był 20 luty, a 21 miałam urodziny, postanowiłam zrobić test 21 lutego, mając cień nadziei, że może to czyżyk (nie łudziłam się za bardzo, więc gdyby był negatywny, to nie byłoby zbyt dużego rozczarowania). Kiedy zobaczyłam na teście dwie kreski aż się cała roztrzęsłam z podniecenia. Od razu wysłałam mms do mojej przyjaciółki, która bardzo mi kibicowała i liczyła na to, że wreszcie doczekam się mojego maleństwa. Następnego dnia zrobiłam betę z krwi, ale wynik niestety był do odebrania dopiero w poniedziałek (a to był piątek). Akurat w sobotę robiłam imprezę urodzinową i musiałam się nieźle nagimnastykować, żeby nie pić i udawać że piję. Bardzo cieszyłam się z ciąży, ale równocześnie bałam się powiedzieć D. On wiedział jak bardzo chcę dziecka i bałam się, że pomyśli, że go oszukałam. Kiedy odebrałam test z krwi nie mogło być już wątpliwości i kiedy wróciłam do domu z wynikiem powiedziałam do D, że musimy pogadać. A ten do mnie: Jesteś w ciąży? Skąd on to wiedział nie mam pojęcia. W każdym razie kiedy potwierdziłam, nie zareagował tak źle jak przypuszczałam, tylko mnie przytulił. Potem w kilku rozmowach wyszło, że on jednak trochę podejrzewa, że go wrobiłam, ale nie ma do mnie specjalnie żalu. Myślę, że mógł zacząć mi wierzyć na ostatniej wizycie u gin w czwartek, kiedy przy nim gin zapytała, czy w związku z moim PCOS przyjmowałam jakieś leki stymulujące owulację, a ja odpowiedziałam, że nie.[/FONT]
 
U mnie było nieco dłużej... Dwa miesiące Przed ślubem zaczęliśmy starania, czyli od czerwca 2011... Ale ciągle nic, więc zaczęłam wizyty u lekarzy i inne dziwne rzeczy..okazało się, że nie mam owu. Zaczęłam brać w 2012 roku Clostobyget na owulację i już po pierwszej dawce udało się. Ale nie cieszyliśmy się długo, miałam mnóstwo niemiłych przeżyć,szpitale etc i straciłam dzieciątko.
Zielone światło otrzymaliśmy po 3 miesiącach,więc od września znowu staranie. W jednym miesiącu test ciążowy - dokładnie we wrześniu jeszcze pokazał mi cień drugiej kreski, a drugi test pokazał jedną.. po kilku dniach przyszedł @...
Do grudnia nic się nie działo, więc akcja z Clo znowu, na owulację, bo ja ciągle kupowałam testy owulacyjne i nici...W styczniu więc poleciałam do męża do Uk, i rozpoczęliśmy kolejny cykl:)
Mierzyłam od 10 dnia cyklu, 17 dnia cyklu już zwątpiłam i stwierdziłam,że pewnie nic z tego nie będzie i leki nie podziałały, ale 18 dnia pojawiła się druga kreska na teście owu :) Więc mąż był wymęczony przez kilka dni:-D
29 dnia zrobiłam test ciążowy - negatywny:( Przyleciałam do PL, Zrobiłam drugi 31, no i po chwili ledwo ledwo,ale drugi bladzioch jest:)
Do męża napisałam sms,że chyba widzę drugą kreskę na teście ciążowym,ale żeby się nie nastawiał,bo różnie bywa ...Pobiegłam tego samego dnia na betę, beta 50,9 więc jest coś... po kilki dniach kolejna beta i już 378,3:) SZCZĘŚCIE OGROMNE:)

Teraz leżę w domku, bo mam odklejoną kosmówkę ale dzidziuś rośniee:) Jej, kochamy go nad życie:)
 
My się staraliśmy jakoś przez 9-10 miesięcy, nic z tego nie wychodziło, okazało się, że problemem są moje zaburzenia hormonalne. Potem mieliśmy przerwę w staraniach, jakoś ja się zniechęciłam, ale w końcu znowu mi się nagle pojawił silny instynkt macierzyński. Miałam spróbować bez leków, 4 cykle przeleciały, pod koniec czwartego się wkurzyłam i znowu zaczęłam brać leki i od razu w następnym cyklu zaszłam w ciążę. Spodziewałam się, że będzie dzidzia, jak 17dc temperatura dalej była ok. 37st. Pierwszy test zrobiłam już wieczorem, bo nie mogłam wytrzymać i wyszła bardzo blada druga kreska, następnego dnia dalej była bardzo blada, a 5 dni później wyszła już praktycznie od razu gruba czerwona :-)
 
Fajny temat :)
My planowaliśmy drugiego dzidziusia za jakieś 6 miesięcy, ale też się nie zabezpieczaliśmy, tylko uważaliśmy żeby nie trafić na owulację...ale... Zaszaleliśmy 6 dnia cyklu, jak skończył się okres, a gdy następnego dnia zobaczyłam płodny śluz byłam prawie pewna że coś z tego będzie :cool2: Test zrobiłam rano w walentynki :-D piękne 2 krechy które mnie dość zszokowały :szok: Teścik włożyłam do koperty z kartką walentynkową dla męża i wręczyłam od razu rano :-) Także z tymi cyklami to nigdy nic nie wiadomo, nawet mój gin był w szoku jakim cudem owulację miałam 10 dni wcześniej :-D
 
Na samym początku jak się zarejestrowałam na forum to w innym wątku opisywałyśmy te historie. Ale... opowiem wam jeszcze raz jak ja dowiedziałam się o ciąży:-).
Małżeństwem jesteśmy od sierpnia 2011r. i nie chcieliśmy mieć od razu dziecka(muszę jednak zaznaczyć, że nigdy nie stosowaliśmy antykoncepcji). O bobaska staraliśmy się od sierpnia 2012 i niestety miesiąc w miesiąc przychodziła @. Oboje jesteśmy zdrowi i mam regularny okres (jak w zegarku).
W styczniu miałam wielką nadzieję, że tym razem się uda bo egoistycznie rzecz biorąc chciałam zrobić sobie prezent i urodzić przed moimi urodzinami w październiku:-p.
3 dni przed @zrobiłam test i wyszedł negatywny, oczywiście z mojej strony kolejne rozczarowanie i załamka.
26.stycznia wybieraliśmy się na bal przebierańców i postanowiłam utopić swoje smutki, ale zdrowy rozsądek mi na to nie pozwolił, więc zrobiłam drugi test. Przez pierwsze 30sekund była gruba bordowa kreska, siedziałam na kiblu i prawie zalałam się łzami aż tu nagle pojawiła się blado różowa rysa na teście. Nie mogłam uwierzyć w to co widziałam bo stwierdziłam, że sama sobie już wmawiam tą kreskę. 2 minuty wpatrywałam się w test jak sroka w gnat! Byłam w siódmym niebie, ale mąż wolał, żebym zrobiła bete.
31.01. wynik bety wynosił 1587
biggrin.gif

05.02. gin potwierdził ciążę, ale stwierdził, że jak na 6 tydz. to ciąża jest bardzo mała :( Szczerze mówiąc wcale się tym nie przejęłam! Tomek jak zobaczył wyniki był przeszczęśliwy, skakał jak dziecko, śpiewał, tańczył - normalnie cyrki mi odstawiał.
 
u mnie poszło całkiem sprawnie bo od stycznia zaczeliśmy się starać i od razu sie udało...dwa dni przed spodziewaną @ bardzo źle się czułam i zrobiłam test wyszły dwie kreski. I tak jakos bez euforii przy drugim dziecku, niby się cieszyliśmy ale jakoś tak bardziej w duchu:) może trochę przerażenie jak sobie damy radę z dwójką łobuziaków:)
 
jak czytam Wasze historie to my mamy dużo szczęścia :)
my małżeństwem jesteśmy od 2009....w grudniu zrobilismy takie pierwsze szybkie przymiarki do starań o dziecko a ze była wigilia i boże narodzenie to aż tak bardzo nie przywiązaliśmy do tego uwagi... kiedy w styczniu zaczęło boleć mnie podbrzusze 5 dzień w końcu mąż namówił mnie na test i wyszly 2 kreski :)
o drugie dziecko zaczeliśmy starać sie we wrześniu - pierwsza próba nie udana wtedy gin pobrała mi cytologie, kiedy w październiku zaczynaliśmy starać sie ponownie dostałam całkowity zakaz współżycia bez zabezpieczenia - wynik cytologii IIIB dysplazja szyjki (stan przedrakowy), w listopadzie pierwszy zabieg pobrania wycinków pod narkozą- wynik się potwierdził ale tylko w jednym miejscu więc w grudniu miałam zabieg elektrokonizacji szyjki...ok 3 stycznia dostałam okresu wtedy jeszcze krwawiłam po zabiegu, na szczęście do owu przestałam krwawić a miałam juz zielone światło od lekarza więc nadrabialiśmy 6 tyg przy okazji starając się o dziecko ;] kolejny okres wypadał na ok 3 lutego ale 26 stycznia test wyszedł juz pozytywny a poznałąm po mega bolących sutkach ;] tak samo miałam w 1 ciąży :)

momentami sobie mysle że to że we wrześniu nam się nie udało to tylko był znak że coś jest nie tak i ciesze się że o złej cytologii nie dowiedziałam się w ciąży bo naprwde te 2 miesiące od pażdziernika do grudnia były dla mnie bardzo cieżkie. Dodam jeszcze ze cytologię robie regularnie od kilku lat i szokiem był dla mnie taki wynik co prawda miałam nadżerkę którą miałam w palnie usunac po 2 ciąży ....
 
Bardzo fajny temat :)

U nas również potoczyło się bezproblemowo. Ale może od początku..
Ślub wzięliśmy 3 lata temu, myśl o dziecku towarzyszyła nam od samego początku, no ale jak to życie- ja chciałam skończyć studia, potem emigracja za granicę i tak się wszystko przesunęło w czasie. W styczniu tego roku powiedzieliśmy sobie 'stop'. Stwierdziliśmy, że co będzie, to będzie. Tak więc styczeń był czasem baraszkowania do woli.. no i się udało w pierwszym cyklu (chociaż właściwie nie wiemy kiedy była owulacja, ponieważ cykle miałam od 20 do 40 dni). Nie wierzyłam własnym oczom, kiedy na teście pojawiła się blada druga kreseczka! Wstępna wizyta u ginekologa nic nie wykazała (byłam w 4 tygodniu), ale lekarz był bardzo miły, nie 'spławił' mnie, tylko stwierdził, że na pewno zarodek jest, ale jeszcze go nie widać. Kazał brać kwas foliowy i zgłosić się za 2 tygodnie. Po tym czasie było widać już migocącego pikselika :-) Pomimo stresów związanych z pobytem na obczyźnie muszę stwierdzić, że lekarze w Polsce z pewnością sprawę by potraktowali inaczej. Tutaj czuję się w dobrych rękach (narazie) :p Na chwilę obecną jestem w 9t5d- czyli 10 tydzień, tak? :)

Mam ogromną nadzieję, że ciąża przebiegnie bez zakłóceń, w dobrym nastroju :p
 
reklama
To i ja opowiem :)

Z A jestesmy razem w sumie od niedawna ale swietnie sie dogadujemy i oboje bardzo chcielismy dzidziusia wiec "starania" zaczelismy od grudnia 2012. Jestem po jednym poronieniu z przed roku i jak to moj stwierdzil "w ciaze tak latwo sie nie zachodzi" wiec w sumie mielismy nadzieje ze moze zaskoczylo w grudniu ;) ale niestety 1 stycznia dostalam okres (smutno mi sie zrobilo) no i w styczniu znowu proby :p
Mialam tez pobrany wycinek do histopatologii poniewaz mam mala nadzerke, cyto wyszla w miare dobrze ale z wycinka wyszlo, ze mam dysplazje szyjki macicy CIN 2 (stan przedrakowy) lekko sie zalamalam i dostalam skierowanie do szpitala na konizacje szyjki, ale wiadomo taki zabieg robi sie po okresie wiec mialam skierowanie na 6 lutego, ale okresu jakos nie bylo widac, piersi mnie bardzo bolaly czasem zrobilo nie dobrze, zrobilam 3 testy miedzy 20-26 stycznia i wyszly negatywnie ale cos mi nie pasowalo, A mowil ze chyba dzidzius jest no i 5 lutego rano tescik, 2 kreseczki, pokazalam mu ze lzami w oczach to sie polozylismy i usmiechalismy sie do siebie i bardzo przytulalismy :)

Jestem szczesliwa bardzo! Czekam z niecierpliwoscia na jutrzejsza wizyte u lekarza :)
 
Do góry