reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

ja też poroniłam....

W dniu wczorajszym dowiedzialam sie ze moja ciaza przestala sie rozwijac co 2 dni beta hcg spada o 6 tys. Lekarz powiedzial ze najlepiej bedzie poczekac na samoistne poronienie ktore nastapi najpozniej do 14 dni bo macice lub lozysko mozna uszkodzic podczas zabiegu chyba ze dostane goraczki lub bolu glowy to czeka mnie szpital ,teraz czekam na samoistne poronienie moje malenstwo ma okolo 8 tyg. Na poczatku byl problem bo nie bylo widac zarodka tydzien pozniej zarodek mial 4mm ale sie schowal z boku .beta hcg roslo wiec lekarz dal nam nadzieje a tu nagle zaczelo tak spadac .Cholernie boli bo czekam az malenstwo samo zejdzie i ta niepewnosc kiedy sie zacznie i co bede czula
 
reklama
Basiek światełko dla Twojego aniolka (*). Przykro że jest nas coraz więcej. Zapraszam na wątek "ciąża po poronieniu". Tam dziewczyny Cię wesprą dobrym słowem, dodadzą otuchy. Doczekasz się swojego Skarba tak jak i ja:tak:
 
"Kwiatuszek" Dziękuje zauważyłam że po odstawieniu leków na podtrzymanie zanikły wszystkie objawy ciąży teraz zostaje mi czekać aż mój Aniołek
[*]mnie opuści lekarz powiedział że do 14 dni powinno najpóźniej się pojawić krwawienie przeraża mnie to wszystko i chyba przerasta.Jak tylko widzę innych jacy są szczęsliwi z maluszkami na rękach to wybucham płaczem miałam tyle planów ,nadziei bardzo czekałam na to maleństwo a niestety Bóg mi nie pozwolił mi się nim cieszyć.Czemu tych którzy chcą mieć dzieci to spotyka a ci którzy nie chcą je otrzymują:((((
 
cześć dziewczyny, trafiłam tu wczorj, gdy leżałam na oddziale ginekologiczno-położniczym. Wczoraj był najgorszy dzien mojego życia, w czw dostałam plamień, poszłam do lekarza a ten przepisał luteinę bo na usg z ciążą było wszytsko ok, początek 10 tc. pijechaliśmy więc z synkiem (16m) nad jezioro odpocząć na weekend, plamienie nie ustępowało, w sobotę popołudniu dostałam bóli krzyzowych ale pomyslalam ze to od dlugich spacerow (nie mogę sobie wybaczyć że to nie było dla mnie sygnałem!!!) w ndz po 7 rano dostałam bardzo silnych skurczy odrazu zaczelismy sie zbierac aby udac sie do spzitala a najblizszy byl ok20km, gdy partner ubieral dziecko ja poczulam ze musze do toalety jeden raz i nic drugi raz i nic trzeci raz czulam ze się załatwię i będzie ok ale strasznie się bałam i obserwowałam co się dzieje... i nagle zoabczyłam jak coś ze mnie wypada.... coś wielkości piłeczki ping pongowej... zaniemowilam bylam w szoku nie wiedzialam co robic co myslec nie docieralo do mnie to co sie stalo szybko pojechalismy do szpitala, ja cala we krwi a tak sie kloca kto mi kazal przyjsc na ten oddzial bo najpierw powinnam trafic na izbe przyjec w ogole nie zwracali na mnie uwagi nie obchodzilo ich ze moglam stracic albo za chwilke strace ciaze!!!! to byly straszne chwile.... w koncu przyszedl jakis przemily ginekolog i kazal odrazu wejsc do gabinetu na badanie.... po usg okazalo sie ze stracilam malenstwo...i czeka mnie łyżeczkowanie aby oczyscic macie... położna która sie mną zajmowała powiedziala mi że stracilam ta ciąże na WŁASNE ŻYCZENIE w tej chwili myslałam że udeżę ją w twarz, jak tak można! mój partner wrócił na miejsce gdzie sie zatrzymywalismy i poszedl do ubikacji aby znalezc naszą fasolkę i znalazł na wielkie szczęście zalazł... maleństwo przeźroczyste z rączkmi i nóżkami... będziemy mogli je pochować. nie mogę sobie poradzic z ta myślą że mpgłam coś zrobić... zareagować... mój okruszek jest teraz aniołkiem
 
gosia bardzo mi przykro, zapalam światełko dla Aniołka (*) niestety tak się często zdarza że personel medyczny traktuje nas przedmiotowo a nasze utracone dzieci jak tylko "tkanki" wiem, sama też przez to przeszłam... również pochowałam moją kruszynę, to bardzo bolesne doświadczenie ale pomaga bo później zawsze możesz przyjść na grób maleństwa, pomodlić się i zapalić lampkę, z czasem będzie ci łatwiej bo czas zawsze leczy rany ale to nie znaczy że zapomnisz czy że wymażesz to z pamięci, ból i tęsknota zawsze gdzieś w środku zostaną. Teraz masz czas na przeżycie żałoby po utraconym dziecku, możesz płakać i rozpaczać, to normalne, nawet jeśli ktoś będzie próbował cię pocieszać to niestety wiem o tym że żadne słowa cię nie pocieszą, ci którzy tego nie przeżyli nie wiedzą o tym i myślą że kolejna ciąża załatwi sprawę i znowu będziesz szczęśliwa..., mówią np jeszcze będziesz miała dziecko, dla mnie takie słowa były jak grzebanie w ranie... chociaż później gdy już poczułam się gotowa staraliśmy się o kolejną ciążę i nadal się staramy, ale to nie my decydujemy a Bóg, On daje i On zabiera... tak przynajmniej ja to widzę... jak masz ochotę to zostań z nami na forum, tu są aniołkowe mamy które znają uczucie straty i je rozumieją, ja tu się odnalazłam i dostałam wsparcie którego nie było ze strony innych bliskich mi osób, jedynie mój mąż przeżywał utratę naszych dzieci tak jak ja.
Nie daj sobie również wmówić że to twoja wina, nawet jakbyś wcześniej znalazła się w szpitalu, nie wiele by to zmieniło, stało się to co miało się stać, kwestia tylko tego w jaki sposób...
przytulam cię mocno, trzymaj się
 
Dziękuję Ci Edytko za te słowa, tak jak mówisz nikt nie wie co tak na prawde czujemy a próby pocieszania są często dosyć nietrafne przez co jeszcze bardziej boli... ja jetsem jeszcze przed rozmowami z rodzinom, póki co widziałam się tylko z mamą ale i z nią nie jestem w stanie rozmawiać o całym zdarzeniu, póki co zdecydowanie łatwiej jest pisać. Za tydzień pójdę na wizyte do mojego lekarza, boje się tego , boje się co mi powie chcę mieć już to za sobą... wczoraj pochowaliśy naszą Kruszynkę, niestety nie na cmentarzu bo nie mieliśmy aktu zgonu ale i tak odczółam ulgę że jest już spokojna choć chwila to była straszna
jeszcze raz dziękuję trzymaj się również
 
Ja niestety także to przeżyłam. Byłam w 10 tygodniu ciąży, od rana czułam się tragicznie, ale około północy tak zaczął boleć mnie brzuch że nie mogłam wytrzymać, płakałam z bólu. Zadzwoniliśmy po karetkę, ale niestety było już za późno. Na pogotowiu siedząc na łóżku czułam, że straciłam to dzieciątko, wszystkie niedogodności związane z ciążą nagle ustały (jak nie mogłam spać po nocach z bólu piersi, nagle przestały boleć mnie całkowicie itp). Bardzo mnie to boli, szczególnie jak oglądam telewizję... nie mieszkam w Polsce, tylko w Szkocji - ostatnio w moim mieście jest głośno o mężczyźnie, któremu przeszkadzała 3-tygodniowa córeczka, pobił ją na śmierć i zakopał ciałko. Boli mnie to że takim ludziom z łatwością przychodzi zajście w ciążę, a nie są w stanie zrozumieć jaki cud od losu dostali.

Wszystkim dziewczynom, które to przeżyły życzę aby się nie załamywały oraz wytrwałości w dążeniu do celu, czyli wymarzonych kreseczek...choć wiem że to trudne
 
Ostatnia edycja:
3 lata starań, badań, leków zabiegów i co udało się dostałam piękny prezent świąteczny w postaci 2 kreseczek
Ale niestety ten piękny sen się skończył 2 dni temu. Zaczełam plamić szybko do położnej a ona że to normalne że przejdzie. Ale ja czułam że coś jest nie tak następnego dnia rano plamienie się powiększyło. Szybko do szpitala a tam 20 kobiet w ciąży czekających na zobaczenie swojego maleństwa uśmiechniętych i szczęśliwych i ja zalana łzami czekałam aż ktoś mnie zbada i powie że wszystko jest ok. Wkoncu przyjeła mnie położna zapytała co się dzieje i tyle żadnych badań żadnego usg nic. Kazała przyjechać jutro na usg bo dzisiaj nie maja wolnego miejsca. Nie pomagały moje prośny, zostalo mi tylko czekać. Następnego dnia USG i co znowu położna, nie lekarz, popatrzyła i oznajmiła zimno że poroniwnie jest w toku mam jechać do domu i wrócić za tydzień. Dlaczego ja? przecież tak pragnełam tego dziecka. Narazie nie potrafie sobie z tym poradzić. Nie potrafie iść ulica i patrzeć na kobiety w ciąży, nie potrafie rozmawiać z przyjaciolmi oni mnie nie rozumieja. I pocieszenia typu ciesz się że masz już syna, ale ja chciałam więcej dzieci... Dlaczego los jest taki niesprawiedliwy?

Wysłane z mojego C6903
 
dominika kochana, nie ma osoby która potrafi sobie z tym poradzić, i nie ma pocieszenia dla nas, a szczególnie od osób które tego nie przeżyły... bardzo mi przykro, zapalam światełko (*)
ciężko o tym rozmawiać, przeważnie nie ma z kim, albo zamiast mówić, tylko się płacze... dlatego pisanie o tym przynosi ulgę, tu możesz wyrazić swoje uczucia

gosia przykro mi z powodu pogrzebu, wiem jakie to ciężkie, ale również pomaga doznać spokoju, twój Aniołek jest w Niebie i cię pilnuje teraz

emilka ja obecnie jestem w Norwegii i boję się kolejnej ciąży... również mi przykro z powodu twojej straty (*)
 
reklama
Dominika w pelni Cię rozumiem.,, w ndz minie u mnie tydzień od tego koszmarnego dnia.. Nie potrafie tego wszystkiego sobie od nowa poukladac... Strasznie boli a nikt z bliskich nie zdaje sobie sprawy jak bardzo, rownież rozmowy z przyjaciółmi nie pomagaja... Wszyscy mówią będzie nastepna ciaza, ale tu chodzi o wlasnie tą kruszynkę której juz nie będzie... Trzymaj sie nasze Aniołki są przy nas na pewno
 
Do góry