gosia bardzo mi przykro, zapalam światełko dla Aniołka (*) niestety tak się często zdarza że personel medyczny traktuje nas przedmiotowo a nasze utracone dzieci jak tylko "tkanki" wiem, sama też przez to przeszłam... również pochowałam moją kruszynę, to bardzo bolesne doświadczenie ale pomaga bo później zawsze możesz przyjść na grób maleństwa, pomodlić się i zapalić lampkę, z czasem będzie ci łatwiej bo czas zawsze leczy rany ale to nie znaczy że zapomnisz czy że wymażesz to z pamięci, ból i tęsknota zawsze gdzieś w środku zostaną. Teraz masz czas na przeżycie żałoby po utraconym dziecku, możesz płakać i rozpaczać, to normalne, nawet jeśli ktoś będzie próbował cię pocieszać to niestety wiem o tym że żadne słowa cię nie pocieszą, ci którzy tego nie przeżyli nie wiedzą o tym i myślą że kolejna ciąża załatwi sprawę i znowu będziesz szczęśliwa..., mówią np jeszcze będziesz miała dziecko, dla mnie takie słowa były jak grzebanie w ranie... chociaż później gdy już poczułam się gotowa staraliśmy się o kolejną ciążę i nadal się staramy, ale to nie my decydujemy a Bóg, On daje i On zabiera... tak przynajmniej ja to widzę... jak masz ochotę to zostań z nami na forum, tu są aniołkowe mamy które znają uczucie straty i je rozumieją, ja tu się odnalazłam i dostałam wsparcie którego nie było ze strony innych bliskich mi osób, jedynie mój mąż przeżywał utratę naszych dzieci tak jak ja.
Nie daj sobie również wmówić że to twoja wina, nawet jakbyś wcześniej znalazła się w szpitalu, nie wiele by to zmieniło, stało się to co miało się stać, kwestia tylko tego w jaki sposób...
przytulam cię mocno, trzymaj się