Witajcie, ja równiez straciłam dziecko, w 9 tc. To byla moja pierwsza ciaza i teraz wiem ze nigdy nie bylam tak szczesliwa. Czytając wasze wpisy to jakbym widziała samą siebie. Od poronienia minęło dziewiec miesiecy ale nic sie nie zmieniło, oprocz tego ze juz potrafie wstac z lozka i zaczac nowy dzien. Troche podnioslo mnie na duchu ze to normalne co teraz czuje a nie jak wmawiaja mi inni, cos jest ze mna nie tak. Mam przyjaciol, znajomych ktorzy maja male dzieci i ich widok sprawia mi bol, niestety nie wszyscy to rozumieja pytaja "czyli widok mojej malutkiej sprawia ci ból ?! " a mi sie wydaje ze to raczej ona urwala sie z choinki.
Po poronieniu chcialam od razu zajsc w nowa ciaze, jakos udalo mi sie odczekac zalecane 3 miesiace, ale okazalo sie ze mam niedoczynnosc tarczycy i podejrzewana chorobe haschimoto, kolejna ciaza skonczylaby sie tak samo a tego juz bym nie przezyla... na pewno nie w tak krotkim czasie.
Uregulowanie tarczycy trwalo 6 miesiecy i w tym czasie znalazlam lepsza praca, o jakiej marzylam, postanowilam chwycic byka za rogi. Wiem ze dopoki nie urodze mojego dzidziusia nie bedzie mi lepiej i ta swiadomosc jest najgorsza
(( nie lubie siebe jaka teraz jestem, mąż juz chyba tez ma mnie dosyc... A znajomi... im jeszcze mnie zalezy, a ja juz wychodze z siebie zeby poprawic sobie humor, mieszkanm w gorach wiec wycieczki, slonce, codzienne bieganie ale w koncu dopada mnie handra bo zawsze znajdzie sie czas na myslenie. Trzymam kciuki za nas wszystkie. I zapalam swiatelko dla naszych aniolkow
[*]