reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

ja też poroniłam....

Witajcie.
Chciałam się przywitać.. 14 lutego poroniłam zabieg miałam 15 lutego , dostałam nagle krwawienia pojechałam do lekarza , zrobiła mi usg i dziecko umarło wg wymiarów ok 8t5d a ja miałam wtedy 11t1d.
Minął prawie tydzień.. a ja już myślę o kolejnej ciąży. Tak bardzo pragnęłam tego dziecka :( ech..
Chciałam Was tu podpytać , może odpowiecie kiedy mogę zacząć starania. Lekarka powiedziała,że minimum 4 miesiące muszę odczekać ale to tyle czasu... :( wizytę mam 15 marca to zobaczymy jak wszystko w środku wygląda.. mam nadzieję,że wszystko będzie dobrze i ,że będę mieć jeszcze dzieci..
na chwilę obecną to chodzę i popłakuję po kątach bo nie mogę się z tym pogodzić. Widziałam bicie serca.. tak sie zastanawiam nad przyczyną i miałam wtedy infekcję ale wydawało mi się,że byłą słaba miałam tylko katar i lekkie objawy grypowe.
Nie wiem co myśleć.. co ze sobą zrobić..
Pragnę by była już Wiosna..
pozdrawiam
Basia
 
reklama
Witam, jestem tu zupełnie nowa, choć przez ostatnie kilka tygodni godzinami czytałam wypowiedzi dziewczyn na różnych forach. Wczoraj miałam wykonywany zabieg łyżeczkowania i też wpadam w panikę czy wszystko będzie w porządku... Psychicznie jest dobrze, jest wielki smutek, ale od samego początku ciąża była zagrożona, miałam krwiaka i jak się okazało bardzo kiepskiego lekarza. To były najgorsze tygodnie mojego dotychczasowego życia, same nerwy i wielka niewiadoma, dlatego już się przyzwyczaiłam do myśli, że najprawdopodobniej stracę dziecko. Potem gdy postanowiłam zmienić lekarza okazało się, że Maluszek umarł już jakiś czas temu. Był 10tc, a usg pokazało 7-8tc. Teraz mam psychiczną blokadę, boję się, że to powróci, dziewczyny w różnych wątkach poruszają tematy powrotu do seksu, a ja wciąż mam obawy, że nawet jak zaczniemy współżyć po kilku tygodniach to coś się stanie. Nie mówię już o kolejnej ciąży, choć to moje największe marzenie. Bo skoro teraz krwiak się pojawił choć teoretycznie byłam zdrowa to dlaczego ma nie pojawić się przy następnej ciąży? Strasznie się tego wszystkiego boję (a mój partner jeszcze bardziej). Że coś pójdzie nie tak, że pewnie już coś jest nie tak skoro dzień po łyżeczkowaniu już mnie nie boli i mimo silnego krwawienia w nocy teraz już tylko delikatnie plamię i to tylko jak idę do toalety. Tragedia, popadam w paranoję. I podziwiam te wszystkie Aniołkowe Mamy, które pomimo kilku poronień starają się nadal. Skąd bierzecie siły?
 
Kochana pisz na forum :ciąża po poronieniu,bo tam najwięcej osób jest,mega wsparcie,tutaj jakos nikt się nie udziela.Ja jestem tydzień po stracie.
 
Siłę trzeba mieć :)

Ja też jestem nowa na forum i tak samo jak Wy zastanawiam się co się wydarzyło.

Moja ciąża była nieplanowana. Jesteśmy z mężem dopiero pół roku po ślubie. Miałam szukać pracy w zawodzie, realizować plany. No ale stało się. Pewnego razu zaczęłam podejrzewać ciąże, zaraz to sprawdziłam ale w sumie sama nie wiedziałam co czuję. Raczej przerażenie. Bardzo powoli się przyzwyczajałam do sytuacji.

Pewnego dnia, niedługo po tym jak zrobiłam pierwsze usg zaczęłam plamić. Kiedy krwawienie stało się intensywniejsze i ze skrzepami, pojechaliśmy z mężem do szpitala. Przy czym żadnego bólu nie było. Lekarz sprawdził wszystko, serduszko biło, żadnych krwiaków czy chorób, dal duphaston i nospę i kazał się oszczędzać. Siedziałam w domu i sporo odpoczywałam, leżałam też dużo. Przez trzy kolejne tygodnie plamiłam mimo leków. W międzyczasie byłam u swojego lekarza prowadzącego i maleństwo rosło jak strzała.

Niedawno brązowe plamienie zaczęło być czerwonym. Było tego ciut więcej ale się nie martwiłam. Trochę tez zakuło mnie w brzuchu ale leciutko. Jednej nocy tez było mi jakoś tak dziwnie niedobrze. A cały czas nie miałam mdłości, podobnie jak moja mama w ciąży, więc się cieszyłam że pomimo krwawienia i tak mam fajnie. I jeszcze niczego złego nie podejrzewałam.

Przedwczoraj wieczorem pobolewał brzuch i także w nocy. Brałam sporo nospy ale niestety mi nie przechodziło. Miałam wzdęty brzuch, chodziłam chyba z 5 razy siusiu w ciągu nocy..No i niestety w czwartek rano krwotok.. Pojechaliśmy szybko z mężem do szpitala. Tam niestety trzeba było odczekać swoje. Chyba ze 2 godz czekałam na badanie. Okazało się, że pęcherzyk już jest pusty..Jakoś do mnie to wszystko nie docierało.

Następnie miałam czekać na zabieg...Oczywiście nie było dla mnie łóżka, siedziałam w piżamie na korytarzu...Pół dnia mi się tam zeszło..Tak jakoś całkiem bez emocji, nie myślałam co się dzieje..Nie było łatwo od początku więc lekarz mi wcześniej mówił, ze może skończyć się to poronieniem. Ale myśleliśmy, że będzie ok.
Wreszcie doczekałam się zabiegu. Niby wiedziałam co się będzie działo ale nie do końca. Anestezjolog mnie zagadała, starałam się być spokojna i jakoś obudziłam się nagle w sali. Już po wszystkim. Tylko niestety nie dali mi żadnej podpaski i tone krwi miałam pod sobą jak się poruszałam. Zaraz zadzwoniłam do męża, przyszedł do mnie. Potem jakaś pielęgniarka zajrzała, dała mi wreszcie jakaś podpaskę i zastrzyk przeciwbólowy, bo mnie jakoś bardzo wszystko w środku rozbolało. Generalnie nie mam co narzekać na personel..Było w porządku. Odczekałam swoje i nie mogłam się doczekać powrotu do domu. Lekarka przy wyjściu jakoś chyba mało mi powiedziała, bo teraz dopiero czuję, ze nic nie wiem. Powiedziała tylko, ze mam dobrą grupę krwi ponieważ nie wymagam przeciwciał, a to dobrze rokuje następnej ciąży.

Dziś spędziłam miło dzień, w sumie nie myśląc o tym. Ale wieczorem wreszcie chyba do mnie dotarło. Popłakałam się jak bóbr. Poczułam, że straciłam coś wyjątkowego. Że już głaszczę się po pustym brzuszku...Mąż mnie chyba z pól godziny pocieszał..Co tydzień oglądałam filmiki co się tam w środku dzieje. Nie zdążyłam się dobrze oswoić a już tego nie ma...Teraz dopiero czuję, że to był wyjątkowy czas. Wyjątkowe 8 tygodni...

Cieszę się, że nie zdążyłam poznać płci. Byłoby o wiele ciężej. Lepiej jeśli takie rzeczy dzieją się wcześniej. Bo może było za słabiutkie, może miało jakąś chorobę, może to nie był dobry czas...Czytam, że niektóre z Was traciły dzieci z trzydziestym którymś tygodniu...To jest dopiero ogromna strata...:(

Widocznie natura wiedziała co robi. Za 3 tyg będą wyniki histopatologiczne. Dowiem się dlaczego tak się stało.

Czuję się niedoinformowana. Wiem, ze z dzieckiem trzeba ze 3 mies poczekać. Mnie się i tak teraz nie spieszy.. Niech to się zagoi i psychicznie także muszę odpocząć. Martwi mnie, że nie krwawię odkąd wróciłam ze szpitala. Mówiono mi, że mogę ponad tydzień krwawić, a ja nic. Czy nie jest to jakaś infekcja?
Dostałam antybiotyk. Mam nadzieję, ze pomyślnie się to skończy. A kiedy powinnam iść do lekarza?
Mam umówioną wizytę za półtora tyg, ale może trzeba wcześniej zobaczyć co się tam dzieje? Mam tyle pytań do lekarza zresztą..

Jedno jest pewne. W takiej sytuacji trzeba spokojnie to przeżyć. Emocje same przyjdą i same miną. Zawsze będę pamiętać, że było takie maleństwo we mnie. Choć tak krótko. Ważne jest, żeby szukać wsparcia, móc się wygadać. I nie załamywać :) My w swoim czasie postaramy się o następne, już może dojrzalsi i po przemyśleniach.

To niczyja wina, że tak się czasem dzieje. Trzeba być dobrej myśli i wszystko się ułoży :)
 
Ja staram się myśleć pozytywnie, ale bardzo to trudne. Wczoraj i dziś w nocy bardzo bolała mnie kurcząca się macica choć od zabiegu minęło już kilka dni, więc zaczynam się zastanawiać czy wszystko jest ok. Gorączki nie mam, plamię coraz mniej, niby wszystko ok, ale cały czas się nakręcam. Czy aby na pewno okres przyjdzie, czy dobrze mnie wyczyścili, czy w ogóle wskazana jest kolejna ciąża itd itp. Wariuję już.

Papryczka nie wiem ile masz lat, ale nie czekajcie za długo. Nie warto.
 
kasiaj81 nie martw się , też mam podobne myśli ale wiem że muszę to opanować ja przed wczoraj plamiłam ok 3h w trakcie sprzątania i do teraz znów mam sucho nawet się wykąpałam i posiedziałam trochę i czuję się dobrze a poroniłam 14 lutego. Zrobiłam sobie nawet dzisiaj test ciązowy i chyba już jestem 'czysta ' bo test jest negatywny myślałam ,ze zanikanie hormonu ciążowego trwa dłużej hm:confused2: no ale to chyba dobrze ;-) wizytę mam dopiero 15 marca i mam nadzieję,ze rozwieje ona wszystkie moje wątpliwości jak czytałam posty Gatto to Ona ma już zielone światło a poroniła tak jak ja chociaż ja miałam łyżeczkowanie .. hm i nie wiem czy to czegoś nie zmienia może endometrium musi się dłużej odbudowywać po zabiegu?! A tak ogólnie to powiem Wam ,że czas leczy rany. Nadal jest mi smutno ale jestem o krok bliżej w drodze by mieć dziecko ech..
:) buziakuję Was Wszystkie
 
Kasiaj81, papryczka41 i Basia dobrze, ze pomimo calego tego bolu myslicie pozytywnie... Tak trzymac!!!
Tak jak pisala Basia, ja dostalam zielone swiatlo od gina (nie mialam lyzeczkowania), bo wszystko ladnie sie wyczyscilo. Oczywiscie musze poczekac do nastepnej @ i potem moge sie marcowac, kwietniowac, majowac....itd :) Mam troche stracha, ale mam jeszcze troche czasu na wyciszenie sie przed staraniami :)
W kazdym razie moj gin (serdeczny czlowiek) powiedzial mi cos bardzo pouczajacego, a mianowicie to, ze nikt nam nie moze zagwarantowac, ze nie stracimy nastepnego, czy jeszcze nastepnego dziecko, ale WARTO probowac dla faktu zostania mama!! I tego sie bede trzymac! Wam tez zycze wszystkiego najlepszego!:tak:
 
Ja mam 25 lat więc wszystko przede mną :) Miałam tylko jeden dzień kryzysu. Na razie sobie odpocznę ale może w tym roku spróbujemy :)

Mam problem z tarczycą (hashimoto) ale lekarze twierdzą, że nie było to przyczyną..Sama nie wiem..Zaszłam w ciążę z tsh 3 a to sporo..:/

Mnie wcale po zabiegu nie leciała krew, dopiero po kilku dniach trochę rzadkiej poleciało, ale malutko tego jest. Brzuch już nie boli, chociaż co rano jakoś czuję te wnętrzności.. :/
Niedługo mam wizytę u lekarza więc wszystkiego się dowiem :)

Ale jestem dobrej myśli i na pewno następnym razem będzie wszystko dobrze :)
 
Kasiu, spokojnie :) Weź proszki na ból, apap i nospę :) Nie martw się, na pewno będzie dobrze!
Musi niestety trochę poboleć po takim zabiegu...
A stres jest Ci teraz niepotrzebny, trzymaj się cieplutko :-)

Ja staram się myśleć pozytywnie, ale bardzo to trudne. Wczoraj i dziś w nocy bardzo bolała mnie kurcząca się macica choć od zabiegu minęło już kilka dni, więc zaczynam się zastanawiać czy wszystko jest ok. Gorączki nie mam, plamię coraz mniej, niby wszystko ok, ale cały czas się nakręcam. Czy aby na pewno okres przyjdzie, czy dobrze mnie wyczyścili, czy w ogóle wskazana jest kolejna ciąża itd itp. Wariuję już.

Papryczka nie wiem ile masz lat, ale nie czekajcie za długo. Nie warto.
 
reklama
witam wszystkich:-) jestem tutaj nowa, w styczniu poroniłam:-( była to bardzo wczesna ciąża nie wiedziałam że jestem test nic nie wykazał.Chociaż minęło już tyle czasu to wciąż boli. Mam cudownych przyjaciół ale dopiero gdy czytam te wszystkie wpisy czuję że ktoś mnie rozumie i w waszych wypowiedziach widzę siebie. Wtedy dopiero odczuwam ulgę. Staram się myśleć pozytywie ale czasem przychodzą takie dni jak dzisiaj dlatego postanowiłam się zarejestrować i napisać. Staramy się z mężem o dziecko tak bardzo go pragniemy mam nadzieję że się uda. Chociaż staram się jak mogę- codziennie myślę o tym co się stało to jest gdzieś głęboko w środku czasem tęż zastanawiam się jakby wyglądał nasz maluszek:-) a wy jak sobie z tym radzicie?
 
Ostatnia edycja:
Do góry