Cześć dziewczyny, opowiem wam moja historie... 17czerwiec pierwsza inseminacji na peknietym pęcherzyku, 27 czerwca testowanie i jakby druga bardzo, ale to bardzo słabo widoczna kreska... 29 czerwiec powtorzylismy test i wyszła kreska ale też bardzo jasna... 1 lipiec badanie krwi beta 130
3 lipiec powtórzona beta 334... 6 lipca wizyta i potwierdzenie ciąży, zarode 2.4mm... Euforia niesamowita... 22 lipiec już widzieliśmy serduszko, coś cudownego, dzidzia 8.5mm ... 5 sierpień diagnoza straszna... Brak akcji serca dziecko zatrzymało się 2/3 dni wcześniej, dzieciątko w 8+4 i miał 1.74cm... Ból, strach, ogromne łzy... 10 sierpnia trafiłam z krwawieniem do szpitala a 11 sierpnia był zabieg łyżeczkowanie... Obecnie stan psychiczny na poziomie fatalnym... Nie wiem co myśleć... Ile ja mam czekać żeby zacząć starania o kolejną dzidzie i czy uda się naturalnie przy wrogości śluzu czy lepiej od razu nastawić się na zabieg inseminacji? Macie jakieś doświadczenia, jakieś informacje i moglybyscie poratowac rada? Jestem załamana!!!