Moje plamienia, są już krwawieniami. Na tym etapie mogę jedynie czekać. Taki sam scenariusz jak ostatnio. Około 6 tygodnia również miałam plamienia, które się tylko rozkręciły. Dzwoniłam do położnej, nawet do szpitala w NL, ale jedyne co się dowiedziałam, że muszę czekać na USG. Po USG na drugi dzień straciłam bąbelka.
Po poronieniu miałam zrobione USG, w którym dowiedziałam się, że mój organizm jest gotów na kolejną próbę. Pytałam również o dawcę, powiedziano mi żebym została przy tym od którego mam nasienie teraz, bo "na tym nasieniu się udało". Nie mam zleconych żadnych badań, nic. Nie biorę, żadnych leków. Na pierwszej wizycie dowiedziałam się, że pierwsze próby są na naturalnym cyklu bez hormonów, bo często to wystarcza by zajść w ciążę. Po kilku nieudanych próbach będą zlecać dodatkowe badania. Tylko oprócz pieniędzy kosztuje mnie to wiele nerwów, czasu, nieprzespanych nocy, koszmarów, ataków płaczu.
Z mojego doświadczenia widzę, że oni nie wspierają ciąży na tym etapie. Usłyszałam, że skoro dochodzi do krwawień to nie znaczy, że coś jest nie tak ale jeśli dojdzie do poronienia to znaczy, że organizm wiedział, że płód nie ma szans na rozwój i przeżycie.
Na holenderskicj forach wyczytałam, że holenderki często leczące niepłodność wyjeżdżają za granicę np. Niemcy, Belgia. Tam od samego początku jak w PL pakiet wszystkich badań, leki, monitoringi cyklów itp.
Kiedy
się uspokoji sama to rozważę.