Hej dziewczyny. Pewnie mnie nie pamiętacie, bo byłam na wątku raczej niedługo - udało się po drugiej IUI. Tyle lat starań a tak naprawdę ten wątek i Was wszystkie zawsze wspominam z niesamowitą radością i sentymentem, bo każdej kibicowałam całym sercem.
Przyznaję się bez bicia, że czytam Wasz wątek regularnie, mimo prawie rocznej już 'nieobecności'. Trzymałam kciuki, płakałam z radości ale też i ze smutku czytając co u Was. Nie wiem co mnie natchnęło, żeby napisać - chyba ostatnie łzy wzruszenia, kiedy MagdaM napisała, że beta pozytywna. Gratuluję wszystkim mamusiom, udało się Wam :* I gratuluję również staraczkom - że się nie poddają, że walczą, że nie odpuściły. Mamom będącym w adopcyjnej ciąży też gratuluję, najtrudniejsze decyzje już za Wami.
Jesteście niesamowite dziewczyny i WSZYSTKIE będziecie cudownymi mamami.
Kamisia kochana, mam w otoczeniu znajomą (moją dość bliską koleżankę), która przeżywa to co Ty. Nadal czeka. Powiedziała mi ona ostatnio, że nie ma słów które pocieszą ale warto myśleć o jednym - o tym, że za kilka lat będzie się miało już te wydarzenia za sobą. Ona postanowiła sobie, że opowie swojej przyszłej córce swoją historię, żeby dziecko nigdy nie zwątpiło że ma silną mamę. Nie wiem czy jej słowa jakoś Ci pomogą, mam szczerą nadzieję że tak. Mam tylko nadzieję, że nie urażę Cię tym co napisałam ale nie mogłam nie napisać nic. Trzymaj się :*
Wiem po sobie, że staraczki zawsze zasypywane są masą dobrych rad, do których cholernie trudno się stosować. Pamiętam jak dziś, że chciałam zabić każdego kto powiedział mi "wyjedź i odpocznij" ;-) Jakby od wyjazdów mogło się mieć dzieci to nie męczyłybyśmy się okresem co miesiąc. No i raczej nikt nie skończyłby liceum ;-)
W moim przypadku pomogło zaufanie do własnego organizmu - jak nie czułam sensu brania leku to mówiłam o tym lekarzowi. Kiedy czułam się jak ścierwo po Clo to uparłam się, żeby do kolejnej IUI podejść bez tego. Lekarz mówił, że to zmniejsza szanse i wiecie co? Wiecie.
Rozpisałam się, brakowało mi Was. Mam nadzieję, że wybaczycie mi ten wyskok z krzaków (hehe, te moje to dopiero wielkie krzaczory skoro zniknęłam aż na rok!). Możecie oficjalnie stwierdzić, że macie stalkera
ale obiecuję jestem niegroźna - ja po prostu tak długo już trzymam kciuki za każdą z Was, że czuje się tu jak u siebie.
No i na koniec, bo przecież dzień dzisiejszy nadal trwa:
M26, Nouvelle - TRZYMAM KCIUKI! Dajcie czadu dziś! Ale ostrożnie, bo w ciąży to trzeba na siebie jednak uważać :*