Widzę
Kasik ze coś nam jeden wózek ze stresem przygotowali...wczoraj juz nawet nic nie pisałam, bo sama byłam przybita jak zdechły kot nożem do drzwi...
Poszliśmy na chemie i nie miałam żadnego stresu, bo po 3 tyg morfologia sama u M sie odbudowuje. A tu zupełnie inne wyniki poszły sie ....
Biochemia z czymś co sie nazywa fosfataza zasadowa.
Z mojej wiedzy wynikało, ze jest to albo przeciążeniem czy "zatruciem" chemią lub postępem choroby i niewydolnoscią w tej materii wątroby.
Nasz lekarz na urlopie i UWAGA zastępstwo
![No :no: :no:](https://www.babyboom.pl/forum/styles/default/xenforo/smilies/square/no.gif)
Powiem szczerze, ze wolę jak nasz lekarz mówi nam, ze mamy przed sobą 3 miesiące...
M pyta bowiem pani DR, o czym świadczy ten czynnik( ja oczekuje, ze mnie poprowadzi w odpowiednia stronę- po chemii czy rozwój choroby), a ona " No właściwie o niczym, taki wskaźnik sobie wybrał NFZ do monitorowania. Sama nie wiem dlaczego. Ja sie jednak chemii nie podejmuje podać poczekamy aż wróci ordynator."
Myslalam, ze zejdę z wrażenia. Wg pani DR równie dobrze mozna by mierzyć długość włosów pod pachami w celach diagnostycznych.
M przeszczesliwy, ze w żyłę nie dostanie, a ja sztywna ze zdenerwowania, bo wszedł wlasnie w 3 widełki w 4 stopniowej skali. I chyba wlasnie wylatuje z programu leczenia...
Jest beznadziejnie. Od Ciebie Kasik chce usłyszeć coś pozytywnego...