Katolikom jest trudniej podjąć taką decyzję, ale mi się zawsze przypomina taka przypowieść o rozbitki na tratwie, który spotyka rybaka na łódce i chce go ratować. On odpowiada: Nie, Bóg obiecał że mnie uratuje, poczekam na niego " potem pyta Boga "Dlaczego mnie nie uratowałeś?" Bóg: "przecież wysłałem ci rybaka "
Dla mnie invitro jest właśnie tą boską ręką, a inyerpretacje każdy może dopasować do siebie...
Osobiście nie martwiłabym się na zapas tym, że zostaną zarodki, martwiłabym się, żeby był chociaż jeden który da mi dziecko.
Naturalne ciąże kończą się różnie, nie wszystkie pozytywnie. Taka jest natura. Bóg/los zdecyduje tak samo w twoim przypadku co dalej, ale musisz mi na to pozwolić.
Jeśli wiesz że na prawdę chcesz tego dziecka, a procedury cię nie przerażają i masz ewentualne środki na dodatkowe badania itd temat tego co później zostanie, zostaw sobie na później.
We wcześniejszych komentarzach dziewczyny już wszystko pięknie merytorycznie wytłumaczyły, ale jeśli nadal Cię to niepokoi, możesz przegadać to z psychologiem, on pomoże to przyjąć na klatę.