Miałam tak samo, od 7 dnia po transferze wpadłam wręcz w histerię, bo najpierw nic nie wyszło na teście, potem jakiś cień i to mi dalo nadzieję, że się beta rozkręca (a to były pozostałości po ovitrelle i to 14 dni po), 8dpt nie robilam testu, bo chciałam widzieć następnego dnia dwie mocniejsze krechy, a pamiętam, że wtedy ustąpiły wszystkie objawy leków, które brałam, 9dpt rozczarowanie i płacz, że znowu biel i dopiero 10 dnia beta negatywna i pozbycie się wszelkich złudzeń.
W całym procesie in vitro to oczekiwanie na wynik transferu dla mnie osobiście było najbardziej stresujące i boję się przechodzić to wszystko ponownie, a to w zasadzie już niedługo, bo jestem na cyklu sztucznym i drugi transfer planowany jest pod koniec marca. Teraz jeszcze dochodzi strach, że się zarodek nie rozmrozi albo przestanie rozwijać i się dowiem o tym w dniu transferu.
Ludzie, którzy mówią że in vitro to droga na skróty...nie mają pojęcia, z jakimi emocjami i stresem każdy etap się wiąże.