Właśnie sama nie wiem, różne opinie lekarzy słuchałam. Jedni są za badaniem inni twierdzą, że jest to jakaś ingerencja w zarodek i można go osłabić.
Najbardziej przemawia do mnie to, że wykluczylabym na starcie transfery chorych zarodków i oszczędziła bym sobie rozczarowań lub może szybciej mogłabym podjąć działania po ewentualnym nie udanym transferze bez zastanawiania się czy zarodek był chory czy jednak zdrowy i dlaczego nie wyszlo. Z drugiej strony też wiem, że badanie całkowicie nie wyklucza też chorób, które mogą się pojawić na późniejszym etapie i nie jest gwarancją powodzenia. Plus początkiem roku stuknie mi już 35 lat, a jest to też jakaś taka granica w medycynie. Nie wiem czy moja endometrioza może wpływać na wady zarodków? Taki miks myśli mam.
Przypuszczam, że u mnie jeśli najbliższa stymulacja zakończy się w ogóle jakimiś zarodkami to raczej nie nastawiam się na ich dużą ilość, więc pod względem kasy może byśmy to ogarnęli. Będę musiała też podjąć rozmowę o tym z dr. co on sądzi, jaka jest jego opinia w naszym przypadku. Generalnie bardzo skrajne mam odczucia. Gdyby to była nasza druga procedura z zarodkami do transferu to chyba bym była pewniejsza tego żeby badać.