Witam wieczorkiem - juz troche ochlonieta !!
no ja jestem juz po rozmowie telefonicznej z matka - nie pytajcie jak mi serce podskoczylo jak telefon zadzwonil i zobaczylam ze to ktos od nich - a wiedzialam ze to nie siorka, bo z nia sie umowilam tak, zeby dala mi najpierw sygnal na komorke jak chce do mnie dzwonic, zebym wiedziala ze to ona... No i wiedzialam ze to nie ona a wiedzialam ze to ktos z moich rodzicow... Odbieram a tam matka... pierwsze pytanie, jak sie czuje no wiec odpowiadam ze niefajnie, ze jakos serce mi krzywo stuka, jakies palpitacje i dusznosci (i wcale nie sciemnialam - przez to wszystko az tak sie zestresowalam)... a matka do mnie, ze ja znerwicowana jestem, ze sie stresuje za bardzo wszystkim, ze jestem teraz sama bez Pawla i ze mi ciezko i ze ona wie o tym (zauwazyla cos wiecej niz czubek swojego krotkiego nosa)... zaraz potem mowi, ze jutro nie musze przyjezdzac, bo jutro bedzie tylko ten jeden majster (najporzadniejszy) i ze tylko na chwilke, bo robote dokonczyc i ze ona wyskoczy z pracy na te 15 minut !! ja juz w kompletnym szoku...no ale oczywiscie musiala dalej pociagnac ze w czwartek i piatek trzeba byloby ich popilnowac !!!! no to ja twardo ze nie wiem czy dam rade, ze bardzo zle sie czuje i nie wiem czy w czwartek bede w stanie przyjechac, a piatek to niech siorke z lekcji zwolni, bo ma malo, bo Pawel wraca do domu wyglodnialy po calym tygodniu, wiec ja chce cos przygotowac do jedzenia i ogolnie posprzatac... Powiedziala ze da znac, ale zebym postarala sie myslec pozytywnie i przyjechac w czwartek !!!! Jak mysle o tych ***** majstrach - jeden jest taki ze normalnie bym go jebnela ceglowka w leb, to mi sie odechciewa myslec pozytywnie... no ale dobra... moze pojade w ten czwartek, ale juz swieta chyba zaczne sama sobie szykowac, bo mam ich dosyc juz na caly ***** rok !!!!
I co mi radzicie w takiej sytuacji - jechac w czwartek dla swietego spokoju czy isc w zaparte ???
no ja jestem juz po rozmowie telefonicznej z matka - nie pytajcie jak mi serce podskoczylo jak telefon zadzwonil i zobaczylam ze to ktos od nich - a wiedzialam ze to nie siorka, bo z nia sie umowilam tak, zeby dala mi najpierw sygnal na komorke jak chce do mnie dzwonic, zebym wiedziala ze to ona... No i wiedzialam ze to nie ona a wiedzialam ze to ktos z moich rodzicow... Odbieram a tam matka... pierwsze pytanie, jak sie czuje no wiec odpowiadam ze niefajnie, ze jakos serce mi krzywo stuka, jakies palpitacje i dusznosci (i wcale nie sciemnialam - przez to wszystko az tak sie zestresowalam)... a matka do mnie, ze ja znerwicowana jestem, ze sie stresuje za bardzo wszystkim, ze jestem teraz sama bez Pawla i ze mi ciezko i ze ona wie o tym (zauwazyla cos wiecej niz czubek swojego krotkiego nosa)... zaraz potem mowi, ze jutro nie musze przyjezdzac, bo jutro bedzie tylko ten jeden majster (najporzadniejszy) i ze tylko na chwilke, bo robote dokonczyc i ze ona wyskoczy z pracy na te 15 minut !! ja juz w kompletnym szoku...no ale oczywiscie musiala dalej pociagnac ze w czwartek i piatek trzeba byloby ich popilnowac !!!! no to ja twardo ze nie wiem czy dam rade, ze bardzo zle sie czuje i nie wiem czy w czwartek bede w stanie przyjechac, a piatek to niech siorke z lekcji zwolni, bo ma malo, bo Pawel wraca do domu wyglodnialy po calym tygodniu, wiec ja chce cos przygotowac do jedzenia i ogolnie posprzatac... Powiedziala ze da znac, ale zebym postarala sie myslec pozytywnie i przyjechac w czwartek !!!! Jak mysle o tych ***** majstrach - jeden jest taki ze normalnie bym go jebnela ceglowka w leb, to mi sie odechciewa myslec pozytywnie... no ale dobra... moze pojade w ten czwartek, ale juz swieta chyba zaczne sama sobie szykowac, bo mam ich dosyc juz na caly ***** rok !!!!
I co mi radzicie w takiej sytuacji - jechac w czwartek dla swietego spokoju czy isc w zaparte ???