Hej dziewczyny!
Leżę w szpitalu na sali przedporodowej.
Dzisiaj 4 rano wstałam i zauważyłam ze popuszczam wody, poza tym mam silne parcie na pęcherz które aż piecze. Pojawiły się też skurcze co 10min. Z uwagi na wody nie chciałam czekać.
W szpitalu potwierdzili ze to rzeczywiście wody i mam 48h na urodzenie ale skurcze przycichly a rozwarcie 1.5cm i do tego jak słyszę jak inne dziewczyny w sali obok cierpią to aż się zamykam w sobie jeszcze bardziej. Nie wiem czy tylko ze mnie taki tchórz czy co
Termin miałam na 1.12, córeczka waży niby około 4kg. Narazie czekamy na jakąś akcje a jak nic z tego nie będzie to oksytocyna. Mam nadzieję że się nie zapowietrze z tego strachu. Jak Wy sobie z tym radzicie?