reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Grudniowe mamy 2018

A masz tez tak, ze jestes glodna, wiec jest Ci niedobrze z glodu, ale jak pomyslisz o jedzeniu to jest ci niedobrze jeszcze bardziej? Hahahaha. Nie ogarniam tego :D
Mogę zjeść tylko konkretną rzecz na którą mam ochotę. Inne są ble.
Ale tak, niestety mój brzuch i w tej ciąży jest strasznie wymagający - albo jestem najedzona do oporów albo wymiotuję z głodu, nie mam nic pośrednio....
 
reklama
Okropne te mdłości.
Co do nastrojów- u mnie dzisiaj też ciężko. Jak widze, że opuszcza nas kolejna dziewczyna, to łapie doła i znowu zaczynam się nakręcać. Dlatego podobnie jak @motylkowelove myśle o ograniczeniu forum przynajmniej do kolejnej wizyty...
 
Dziewczyny czy wasze poranne nudności wcale nie są poranne? Np w tej chwili jest mi potwornie niedobrze... Pytam, bo to dla mnie nowość. W ciąży z corka zadnych mdłości nie było.
Ja od 4 dni to mam neta mdłości, od rana się zaczynają jak wstanę a kończą jak idę spać, na chwilę puszczają jak coś zjem. Także jeszcze nie ma tragedii abym wymiotowała bo coś zjadłam.
Dziś w pracy koleżanka robiła sobie tosty to aż musiałam wyjść na świeże powietrze bo już bym sobie komputer urządziła.
Ale jak byłam w ciąży w córka to miałam jeden raz tak, że mnie zemdlilo w trakcie jazdy autem na zakupy i przeszło.

Wanilia- ja też w diagnostyce robiłam rano o 7, to wyniki już na stronie miałam o 11. Także dziwne że tak długo to trwa. Może dużo zleceń mieli.
 
Okropne te mdłości.
Co do nastrojów- u mnie dzisiaj też ciężko. Jak widze, że opuszcza nas kolejna dziewczyna, to łapie doła i znowu zaczynam się nakręcać. Dlatego podobnie jak @motylkowelove myśle o ograniczeniu forum przynajmniej do kolejnej wizyty...

Dla mnie od poczatku było tutaj za szybko... niestety takie jest życie , że weryfikuje te tygodnie nawet do 14 tyg jest taki poziom alarmowy więc na razie ja dałam na wstrzymanie ... każdej życze dobrze i kibicuję , ale sama się boję i ograniczam stresy ;*
 
Kolejne przykre informacje. Bardzo współczuję...

Ja mam wrażenie, że nie dość dbałam o siebie i teraz nie idzie nic tak jak powinno. Co prawda porobiłam sobie wszystkie badania zanim zaczęliśmy się starać jakieś pół roku temu, od razu zaczęłam regularnie łykać kwas foliowy. Ale, no nie powiem, lubiłam się napić winka i do tego zapalić papierosa na wieczór. Jednak to nie były moje nałogi więc bez najmniejszego problemu rzuciłam i jedno i drugie. Z odżywianiem się było średnio. Miałam etapy, że jadłam dobrze po czym nadchodził etap na McDonalda prawie codziennie. Ze sportem to samo- biegałam codziennie i nagle mi się odechciewało.

I teraz tkwię znowu w stresie do 7 maja... Sama już nie wiem, co myśleć. Raz dla mnie to wszystko jest logiczne i myślę, że wszystko będzie ok, a raz, że badania to badania i muszę się przygotować na najgorsze.
W tej chwili martwi mnie to, że pęcherzyk w tydzień urósł o 1 mm tylko, no i przede wszystkim, że nie ma serduszka a według OM było wczoraj 7T4D. Z drugiej strony według USG jest 5W2D, co by się zgadzało, bo owulację miałam gdzieś koło 20-23 marca przy kosmicznych cyklach od 30 do 44 dni.

Wszyscy już wiedzą i się cieszą, bo przedostatnia wizyta miała dobre rokowania. Z resztą nie udałoby mi się tego ukryć. Z związku z tym, że dostałam luteinę, która biorę od tygodnia i mi ginekolog zasugerowała żebym została w domu - więc w pracy też musiałam powiedzieć.

Niby jestem spokojna... Mam raczej dobre przeczucia. A nawet jak się okażę, że się uda, to myślę sobie, że widocznie tak miało być i nic się nie dzieje bez przyczyny. Ale tak naprawdę, to bym się chyba załamała...

Ale się rozpisałam. Przepraszam Was, hehe. Od zawsze mam "lekkie pióro" i lubię pisać. Mój narzeczony jak coś przeskrobie, to też biedny zawsze takie monologi dostaje ;-)
 
Okropne te mdłości.
Co do nastrojów- u mnie dzisiaj też ciężko. Jak widze, że opuszcza nas kolejna dziewczyna, to łapie doła i znowu zaczynam się nakręcać. Dlatego podobnie jak @motylkowelove myśle o ograniczeniu forum przynajmniej do kolejnej wizyty...
Ja sobie to samo mówiłam po ostatniej wizycie, ale i tak codziennie tu zaglądam i się nakręcam tak samo jak Ty..
 
Kolejne przykre informacje. Bardzo współczuję...

Ja mam wrażenie, że nie dość dbałam o siebie i teraz nie idzie nic tak jak powinno. Co prawda porobiłam sobie wszystkie badania zanim zaczęliśmy się starać jakieś pół roku temu, od razu zaczęłam regularnie łykać kwas foliowy. Ale, no nie powiem, lubiłam się napić winka i do tego zapalić papierosa na wieczór. Jednak to nie były moje nałogi więc bez najmniejszego problemu rzuciłam i jedno i drugie. Z odżywianiem się było średnio. Miałam etapy, że jadłam dobrze po czym nadchodził etap na McDonalda prawie codziennie. Ze sportem to samo- biegałam codziennie i nagle mi się odechciewało.

I teraz tkwię znowu w stresie do 7 maja... Sama już nie wiem, co myśleć. Raz dla mnie to wszystko jest logiczne i myślę, że wszystko będzie ok, a raz, że badania to badania i muszę się przygotować na najgorsze.
W tej chwili martwi mnie to, że pęcherzyk w tydzień urósł o 1 mm tylko, no i przede wszystkim, że nie ma serduszka a według OM było wczoraj 7T4D. Z drugiej strony według USG jest 5W2D, co by się zgadzało, bo owulację miałam gdzieś koło 20-23 marca przy kosmicznych cyklach od 30 do 44 dni.

Wszyscy już wiedzą i się cieszą, bo przedostatnia wizyta miała dobre rokowania. Z resztą nie udałoby mi się tego ukryć. Z związku z tym, że dostałam luteinę, która biorę od tygodnia i mi ginekolog zasugerowała żebym została w domu - więc w pracy też musiałam powiedzieć.

Niby jestem spokojna... Mam raczej dobre przeczucia. A nawet jak się okażę, że się uda, to myślę sobie, że widocznie tak miało być i nic się nie dzieje bez przyczyny. Ale tak naprawdę, to bym się chyba załamała...

Ale się rozpisałam. Przepraszam Was, hehe. Od zawsze mam "lekkie pióro" i lubię pisać. Mój narzeczony jak coś przeskrobie, to też biedny zawsze takie monologi dostaje ;-)
Nie martw się na zapas.
Ja za pierwszym razem zanim dowiedział się o ciąży miałam dwie grube imprezy (sylwester i parapetowka), przed jednym i drugim robiłam test w razie W choć @ był. Kilka dni po imprezach zrobiłam test i już dwie krechy. Też się martwiłam jak to będzie, czy nie zaszkodzilam dziecku. Urodziła się zdrowa, a we wrześniu kończy 4 lata i dokazuje bardzo [emoji4]
 
reklama
Pierwsza ciaza - lat 21, zaszlam w walentynki. Będąc na antybiotykach przez angine. I plastrach antykoncepcyjnych. Pracując w bliskim kontakcie z taką Chemia która zagraża poronieniem. I mój syn pomimo tragicznie ciężkiej w przebiegu ciąży jest okaże zdrowia.
 
Do góry