sarka
trójkowa mama
- Dołączył(a)
- 8 Marzec 2005
- Postów
- 4 041
no hehe refferat jak nichmm, jesli chodzi o chrzest to my dopiero bedziemy miec problem..
pierwszy: nie chodzimy do kosciola ja pochodze z pokreconej religijnie rodziny wiec u mnie nigdy nie bylo naciskow jesli chodzi o wiare, natomiast u W wszyscy sa bardzo religijni wiec chrzest bedzie ze wzgledu na to i ze wzgledow praktycznych, choc sama organizacja nie bedzie zbyt latwa i praktyczna chocby dlatego ze my rodzice z kosciolem na bakier (no wlasnie to jest chore bo z religia na bakier nie jestesmy tylko z instytucja ktora ja reprezentuje) No i do kwesti chrzestnych mimo mojego "na bakier" podchodze bardzo powaznie, z tym ze dla mnie chrzestny ma byc takim "dobrym duszkiem" ktory w razie czego zaopiekuje sie moim dzieckiem.. Nie musi byc na slubach, urodzinach itd jesli sytuacja na to mu nie pozwala, dobrze by kontakt z maluchem byl ale najwazniejsze bym miala swiadomosc tego ze bedzie wtedy kiedy dziecko bedzie mialo jakies problemy.
Ja mam chrzesnice i powaznie sie zastanowilam nad tym zanim przyjelam te propozycje,ale oczekiwania jej mamy sa inne niz to co ja myslalam ze powinnam robic jako chrzestna, tak sie zlozylo ze wyjechalam do Norge o czym wczesniej nawet nie myslalam, wiec jak widac nie mozna przewidziec co sie z chrzestnymi stanie Mam z mala kontakt 3 razy do roku, usilowalam z nia rozmawiac przez telefon ale rozmowa z 3 latkami... mala posluchala minute i szla sobie hehe, teraz jest wieksza wiec moze z czasem bedzie lepiej, w kazdym razie ostatnio jej mama mi zarzucila ze o nia nie dbam.. niestety tym razem nie udalo mi sie z nia zobaczyc wtedy kiedy ja moglam, moja kolezanka nie mogla no i kiedy sie w koncu umowilysmy ze przyjade do nich, niestety nie dalam rady sie wyrobic przez ten remont i sprzatanie bo nie chcialam mamy zostawiac samej z rozwalonym mieszkaniem, dodam jeszcze ze mam do nich daleko i dojazd autobusami jest bardzo kiepski wiec w gre wchodzi tylko taksowka za 40zl a i tak dojazd trwa kolo 40 minut w jedna strone. No i zostaly mi postawione zarzuty ze mala czekala i jak sie dowiedziala ze mnie nie bedzie to sie poplakala i wogole(wczesniej slyszalam ze nawet nie wie ze ma chrzestna ?) No zrobilo mi sie przykro, bo naprawde sie staralam, ale mozliwosci mialam bardzo ograniczone no i ciezko mi bylo w te pogode, z remontem na glowie i w zaawansowanej ciazy leciec na leb na szyje, przeciez mozna bylo spotkac sie na miescie gdzie mi by bylo latwiej dojechac(oni maja auto) rozumiem ze dziecko nie rozumie tlumaczen, ciocia jest w ciazy, ma remont, musi sprzatac, tym bardziej jak slysze od jego mamy ze powinnam co jakis czas wysylac jej jakis drobiazg, prezenty na urodziny, i za kazdym razem kiedy jestem przynosic prezent, bo wtedy ona bedzie mnie berdziej kojarzyla Wiec sila rzeczy malutka czekala na mnie tym bardziej bo prezent.. ja natomiast z prezentami tez jestem na bakier... tzn oczywiscie kupuje ale te okazjonalne, natomiast unikam sytuacji kiedy przychodze i zawsze cos przynosze, za to jak przychodze to przychodze do dziecka i cala jestem dla niej.. uwazam ze tak lepiej mnie zapamieta niz poprzez prezenty poza tym wole by mniej mnie kojarzyla ale by nie utozsamiala mnie z kolejna zabawka hallo kitty
Nie wiem czy robie dobrze bo jej mamie to nie odpowiada..:-(
Natomiast bylo juz kilka takich sytuacji w zyciu Kasi kiedy czulam sie jako chrzestna zobowiazana do pomocy i wkroczenia w role, pierwsza to ciaza.. praktycznie we 3 bylismy w ciazy bo mama makutkiej musiala lezec plackiem wiec ja bylam jej Avatarem w sytuacjach ktore wymagaly poruszania sie, kupowania, pomocy w firmie itp, rok pozniej Kasi wyladowala w szpitalu i ja z jej mama na zmiane siedzialysmy nocami przy jej lozeczku pilnujac by niczego nie zaniedbano.. kolejna sytuacja bylo odejscie jej taty do innej kobiety.. przestal sie interesowac dzieckiem wogole, i wtedy ja z norwegii wywieralam na niego totalna presje by pamietal o swoich obowiazkach bo jego zona nie miala na to sily, wystaralam sie o wolne i pojechalam do Pl na chwilke by pomoc w tej ciezkiej sytuacji i zadbac by mala miala ciagle ojca.. i udalo sie, tak wlasnie postrzegam role chrzestnej, jako osoby ktora nie musi byc na codzien ale czuwa gdzies tam i jest wtedy kiedy dziecko jej potrzebuje, lub swiat mu sie wali..
oo zesz... referat
Moim zdaniem duzo z siebie dałaś, ile mogłaś i chęci miałaś bardzo duże, Twoje podejście jest jak najbardziej ok, ...jednak jak bylas na miejscu, oczywiście takich rzeczy nie przewidzisz bo życie różnie sie układa ...ale popatrz teraz, że gdyby to była siostra nie koleżanka to mimo tych 40 min drogi itp na pewno byscie sie spotkały, czy ona by do Ciebie i mamy przyjechała czy Wy do niej, no jakos tak to juz jest, te kolezeńskie kontakty na odległośc z czasem tracą moc, nie mówię że zawsze ale czesto tak bywa...inaczej sie też sprawy mają jak ltos po prostu rodzeństwa nie ma