my właśnie z tego powodu, że chcialibyśmy się bawić na własnym weselu zrezygnowaliśmy z kościelnego na rzecz cywilnego i małego obiadowego przyjęcia, które i tak będzie w osobnej sali, w góralskiej karczmie z góralskim jedzeniem, a wesele i kościelny za 2 lata, nasz mały bączek poniesie obrączki na poduszce albo będzie sypał kwiatki idąc przed nami do ołtarza, poza tym nas wszyscy naciskali żeby kościelny i kościelny i skutecznie nam się odechciało, bo my jednak wychodzimy z założenia, że choć się rodzinę zaprasza, to ślub jest dla nas, i ja bym chciała się móc napić toastu, tańczyć, ładnie wyglądać, a nie jak moja kuzynka mi opowiadała, że jej koleżanka 3 miesiące po porodzie robiła ślub, wesele i chrzciny i ostatecznie był to koszmar, bo była zmęczona, dziecko ją obrzygało, zniszczyło sukienkę, ciągle się ni zajmowała i ostatecznie uznała, że to był najgorszy dzień jej życia, więc ja dziękuję za takie wesele... mogę poczekać, a inni niech sobie gadają co chcą (mam na myśli np mojego ojca, co mu się nie podoba życie na kocią łapę i brak kościelnego itp)