Ja wysłałam to, co mam w sygnaturze, ale nie liczę na wiele
Myślałam, że mam lepsze zdjęcia, a tu klops
***
ALE!!! Wygrałam konkurs na Dzień Matki w Znaku!!!
Czadowo
Dostanę 4 książki
Mąż się ze mnie śmieje, bo nawet nie wiem jakie - ważne, że wygrałam i że to będą książki
Konkurs polegał na tym, żeby napisać 3 swoje porażki i 3 osiągnięcia jako matki. Aż Wam wkleję, co napisałam - jak się Wam będzie chciało, to poczytacie, bo to dość długie jest...
Trochę mi patetycznie wyszło, no ale widocznie się spodobało
***
WYKROCZENIA
1. Powrót do pracy, gdy Franek miał 2 miesiące.
Jestem redaktorem. Pracuję w domu. Siadałam z laptopem albo stosem papierów na kanapie, Franka kładłam obok na macie edukacyjnej albo w łóżeczku (jeśli akurat miałam szczęście i spał
). Zajmował się doskonale sobą, ale mimo to miałam okropne wyrzuty sumienia, że się nim nie zajmuję, nie potrząsam mu grzechotkami nad głową, nie mówię do niego, nie śpiewam mu. Zostawiłam go samego sobie.
2. Przeniesienie Frankowego łóżeczka do jego własnego pokoju.
Bałam się. Okrutnie. Pierwszej nocy siedziałam przy nim kilka godzin, rozpaczając, że porzuciłam dziecko. Był taki malutki. Przeniosłam go, bo tak mi było wygodniej. Nie wytrzymałam długo z własnym dzieckiem w jednym pokoju.
3. Wychowanie ze smoczkiem.
Mówili - nie rób tego! Smoczek to najgorsze, co może się przydarzyć Twojemu dziecku! Będzie seplenił, będzie miał krzywy zgryz. Będzie cię terroryzował, żeby dać mu smoczka! Trzy miesiące mi się udawało. Potem Franek zaczął odkrywać świat. Był nim tak zaabsorbowany, że nie potrafił się wyciszyć. Złamałam się. Dałam mu smoczka. Poskutkowało - zasnął. Czułam się jak wyrodna matka, która świadomie niszczy zdrowie swojego dziecka.
MOMENTY CHWAŁY
1. Powrót do pracy, gdy Franek miał 2 miesiące.
Franek ma teraz 6 miesięcy. Jest niesamowicie szczęśliwym i doskonale rozwijającym się dzieckiem. Mata edukacyjna jest wciąż jego ulubioną zabawką - uwielbia zrzucać ją sobie na głowę i umiera ze śmiechu, kiedy uda mu się ściągnąć z haczyka jakąś grzechotkę. A mnie - siedzącej wciąż z tym moim laptopem lub papierami przy biurku lub na kanapie - udało się zobaczyć jego pierwszy nieporadny przewrót na bok, uchwycić kamerą przewrót na brzuch i próby raczkowania. Razem się śmiejemy, piszczymy. Opowiadam mu, nad czym teraz pracuję, a on śpiewa mi swoje autorskie piosenki. Po czasie - nie żałuję, że wróciłam tak szybko do zawodu.
2. Przeniesienie Frankowego łóżeczka do jego własnego pokoju.
Franek szybko zaczął przesypiać całe noce, mimo że jest karmiony piersią. Nie budzi się przy każdym skrzypnięciu podłogi albo głośniejszym oddechu. Ja mogę wieczorem poczytać książkę, nie martwiąc się, że światło albo szelest kartek (!) go obudzi. Rano nie wstaje z płaczem, ale zaczyna wędrówkę po łóżeczku w poszukiwaniu swoich zabawek. Jest szczęśliwy i wypoczęty. Ofiarowanie mu własnego pokoju było doskonałym pomysłem.
3. Wychowanie ze smoczkiem.
Franek wciąż potrzebuje smoczka, żeby spokojnie zasnąć, ale coraz częściej jest tak zmęczony zabawą, że o nim zapomina, po prostu zamyka oczy i śpi - w chuście, w wózku, w samochodzie. W dzień nawet mu przez myśl nie przejdzie, żeby wołać o smoczka - jak wtedy wkładałby wszystko do buzi i jak by śpiewał? Tuż po zaśnięciu wypluwa smoczka i już go nie potrzebuje. A ja wiem, że kiedy minie jeszcze parę miesięcy, spokojnie pozbędziemy się tego "usypiacza", zastępując go bajką albo misiem. Niech tylko zmniejszy się jego naturalna potrzeba ssania. Bo nie można niemowląt katować w imię czyjegoś widzimisię. One nie czytały książek i nie wiedzą, że powinny zasypiać same na sygnał.
***
Nie można bać się swoich decyzji. Matki mają intuicję - ona rzadko kiedy zawodzi. Może ktoś kiedyś uzna moje wybory za błędne, ale ja wiem, że już niedługo moje uśmiechnięte dziecko przybiegnie do mnie z własnoręcznie zrobioną laurką, na której będzie napis: "Dla najlepszej Mamy na świecie". Ja to po prostu wiem.