reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

GRUDNIOWE MAMY 2010 :) wątek główny!

Tunia, Anka - współczuje przejść w szpitalu.
no i cieszę się, że nie rodziłam na polnej. ja na personel w szpitalu narzekać nie mogę. już wcześniej pisałam, że wszystkie położne super. nauczyły nas karmić, pomagały jak się dało i nie było żadnego marudzenia, że wyrodna matka. nie komentowały jak ktoś się bał np. pierwszy raz przewinąć tylko przychodziły i pomagały, pokazywały co i jak. naprawdę super kobiety. jak dzieciaczki płakały to przychodziły sprawdzić co jest i jakiej pomocy potrzebujemy w danej chwili. pod tym względem każdemu będę polecać szpital, w którym rodziłam.

co do synusia to też na początku spał po kilka godzin. teraz powoli się normuje i budzi się mniej więcej co 3 godzinki na jedzenie. ale to my musieliśmy na początku się męczyć i ostatnie kilka dni go trochę przebudzać i to chociażby po to, żeby mu uświadomić troszkę kiedy jest dzień, a kiedy noc. mam jedynie mały problem z karmieniem. wydaje mi się, że maly nie zje sobie wystarczająco dużo i zasypia. kończy się to tak, że czasami po godzinie budzi się znowu głodny. a jak odciągnę i dam z butelki to pije jak mały łakomczuszek. no i średnio chce ciągnąć z lewej piersi. z prawej super, lewa mu się chyba nie podoba. ale jakoś damy radę. a co do brodawek to też miałam strasznie poranione po pierwszych próbach karmienia. dopiero jak przyszła położna i wyjaśniła, że to od złego przystawiania i pokazała co i jak to tak naprawdę zaczęliśmy się uczyć karmienia - i ja, i Miki.

jutro przychodzi moja polożna no i w końcu mi szwy zdejmie. bo juz mi przeszkadzają a przez święta trzeba było to odlożyć.
 
Ostatnia edycja:
reklama
Dziewczyny czy któraś z was miała poród indukowany przez założenie cewnika Folleya który ma za zadanie rozszerzyć szyjkę macicy i wywołać skurcze, napiszcie mi jeżeli coś wiecie na ten temat, mam w środę mieć założony taki cewnik ale nie wiem czy to dobry pomysł i trochę się boję
 
Dziewczyny czy któraś z was miała poród indukowany przez założenie cewnika Folleya który ma za zadanie rozszerzyć szyjkę macicy i wywołać skurcze, napiszcie mi jeżeli coś wiecie na ten temat, mam w środę mieć założony taki cewnik ale nie wiem czy to dobry pomysł i trochę się boję

czy to jest ten śmieszny balonik? jeśli to o to chodzi to ze mną leżała na patologii dziewczyna, która miała założony. faktycznie to przyspieszylo całą akcję, ale skurcze miała przy tym bardzo bolesne...
 
Tunia, Anka - współczuje przejść w szpitalu.
no i cieszę się, że nie rodziłam na polnej. ja na personel w szpitalu narzekać nie mogę. już wcześniej pisałam, że wszystkie położne super. nauczyły nas karmić, pomagały jak się dało i nie było żadnego marudzenia, że wyrodna matka. nie komentowały jak ktoś się bał np. pierwszy raz przewinąć tylko przychodziły i pomagały, pokazywały co i jak. naprawdę super kobiety. jak dzieciaczki płakały to przychodziły sprawdzić co jest i jakiej pomocy potrzebujemy w danej chwili. pod tym względem każdemu będę polecać szpital, w którym rodziłam.
Wiesz Gosia ja mimo wszystko nie mialam zle na polnej. Co prawda z tym karmieniem mowil kazdy co innego i zwariowac mozna bylo, ale nie chce generalizowac - bo byly tez fajne babki. Zalezy jakie mialy dyzur. Chyba najgorsze byly te od laktacji po prostu...
Ogolnie na wybudzeniowej bylo dobrze bo maz mogl byc ze mna nawet cala dobe i dzieckiem zajmowala sie polozna. Gozej troche na oddziale juz bo maz nie mogl byc za dlugo z nami no i teraz pewnie z karmieniem bym inaczej postepowala, ale wtedy tego nie wiedzialam - na pewno nie sluchalabym sie tak slepo kazdego. Nawet co lekarz to inne zdanie bylo... Ale wtedy ciezko bylo tak sie postawic - zwlaszcza ze to moje pierwsze dziecko.
 
Dziewczyny czy któraś z was miała poród indukowany przez założenie cewnika Folleya który ma za zadanie rozszerzyć szyjkę macicy i wywołać skurcze, napiszcie mi jeżeli coś wiecie na ten temat, mam w środę mieć założony taki cewnik ale nie wiem czy to dobry pomysł i trochę się boję

jeżeli jest to tzw. balonik to nie masz się czego bać. balonik ma za zadanie rozewrzeć szyjkę. Jak leżałam w poprzedniej ciąży na patologii dziewczyny opowiadały że lekarz umieszcza taki zbiorniczek w "szyjce"i wypełnia go płynem, a dren podkleja się w okolicach pachwiny ( abyś nie zgubiła baloniku przy siusianiu :D ) . jeżeli osiągniesz te 2-3 cm rozwarcia balonik wypada. Z moich obserwacji dziewczyny dostawały skurczy dopiero po wypadnięciu balonika.

aha położne kazały im wtedy dużo chodzić
 
Dziewczyny czy któraś z was miała poród indukowany przez założenie cewnika Folleya który ma za zadanie rozszerzyć szyjkę macicy i wywołać skurcze, napiszcie mi jeżeli coś wiecie na ten temat, mam w środę mieć założony taki cewnik ale nie wiem czy to dobry pomysł i trochę się boję

ja miałam, ale z tego, co ja wiem on ma za zadanie tylko zrobienie rozwarcia. Mi nie sprawdził się zbytnio...założyli go przy 2 cm, a jak wypadł to się okazało że mam 3 cm. Więc tylko 1 cm... no i śmiesznie się z tym chodzi:)
 
mamy pytanie z mężem
ile je noworodek?
tzn ile ml mleka może wypijać na raz jeśli pije z piersi i jest dokarmiana z butelki?
 
Ostatnio edytowane przez moderatora:
czy to jest ten śmieszny balonik? jeśli to o to chodzi to ze mną leżała na patologii dziewczyna, która miała założony. faktycznie to przyspieszylo całą akcję, ale skurcze miała przy tym bardzo bolesne...

Tak Gosia to jest ten balonik, boję się, ze przez to poród będzie bardziej bolał, jak dlugo ona go nosila i jaki był powód zalozenia tego cewnika?
 
co do karmienia to Zuzia tak długo je i potrzebuje, że no trwa to z 4 h, nie wiem czy to wszystkie dzieci tak bo nie miałam dziecka i nie karmiłam piersią, więc uznaliśmy, że będzie też butelka, odciąganie i na wszelki wypadek do dokarmienia mleko modyfikowane, bo przez ostatnie dwie doby spałam 3 h przez to "przymusowe" szpitalne non stop dokarmianie, koszmar jakiś, teraz przynajmniej nikt nie będzie mi mówił jak mam z własnym dzieckiem postępować, mam nadzieję że jutro jak przyjdzie położna środowiskowa to będzie jakaś normalna

słuchajcie, a Zuzia strasznie długo śpi, w nocy spała od 21-2, a teraz spić od 13 już, to normalne? nie mam się martwić, że jak się naje to pośpi długo?

Franek na początku też długo jadł. Szybko się męczył i przysypiał. Szturchałam go w policzek albo dłonie, żeby się budził. Potrafił wisieć przy piersi godzinę, półtorej. Słychać było, że przełyka co 5-6 ruszenie buzią. Co chwilę robił sobie przerwy. Teraz już co ruszenie buzią to łyk - aż za szybko czasami ;) No i w 15 minut się najada. Czasem jeszcze sobie pomlaska potem, żeby go od razu do łóżeczka nie odkładać ;) Więc to kwestia nauki - dziecko będzie silniejsze, to będzie krócej jadło :)

Co do snu to nam kazali Franka budzić na początku co 3 godziny maksymalnie. Tzn. żeby jadł co 3 godziny. Ale to dlatego, że dużo mu z wagi spadło w drugiej dobie, no i miał żółtaczkę, więc musiał dużo jeść, żeby dużo sikać ;) Choć czytałam, że malutkie dzieci nie powinny mieć dłuższych niż 3-godzinne przerw w jedzeniu, mimo że wydaje się, że śpią mocno i nie są głodne. Szkoły są różne. Przy żółtaczce takie spanie jest o tyle mylące, że dzieci są wtedy dość apatyczne - i to stąd może wynikać sen, a nie z tego, że są najedzone i im dobrze.
Przez pierwsze 2 tygodnie bardzo pilnowałam tych co 3-godzinnych posiłków. Tylko w nocy wprowadzałam przerwy co 4 godziny. Teraz Franek sam sobie reguluje jedzenie. W dzień je po południa co 3 godziny, koło południa śpi bardzo głęboko, a po 14 już w zasadzie do wieczora czuwa i je nawet co godzinę czasami. Za to noce przesypia już prawie całe. O 19-20 jest kąpiel i jedzenie, potem śpi, wcina coś koło 22-23, później ewentualnie o 1-2 w nocy i do 6 rano jest w stanie spać. Nie budzę go już, jeśli sam nie wstanie. Dziś nie wstał nawet na jedzenie o 1 w nocy, ale za to obudził się przed 5 - po "przepisowych nocnych" 6 godzinach ;) Tyje ładnie, żółtaczka minęła, jest zdrowy i szczęśliwy, więc nie ma sensu go "uszczęśliwiać" przymusowo :) Tylko ja miałam super-pełne piersi dziś rano. Jedną mi opróżnił, ale drugą odciągnęłam, bo jakby czekała jeszcze 3 godziny, to by pękła. A nie miałam siły woli, żeby w nocy obudzić się i ściągać ;)

cwietka ja właśnie mam zmasakrowane brodawki już, i i tak zamierzam ją najwyżej mlekiem modyfikowanym dokarmiać, i gorące pełne piersi, jeszcze się mi przez nich nawał zrobi, a Zuzia nakarmiona i odciągałam już laktatorem

własnie jakie powinny być "normalne" pirsi karmiącej?
bo moje są ciepłe bardzo,ciężkie i bolą trochę...
co robic w takiej sytuacji?

Na brodawki pomogło mi smarowanie mlekiem po karmieniu i nie zakrywanie ich od razu. "Wietrzyły się" chwilę, kiedy Franek "odbijał" - po dwóch dniach wróciły do normy.

Z nawałem też walczyłam... Teściowa kazała mi odciągać do zera, ugniatać piersi i w ogóle masakrować je okropnie. Było jeszcze gorzej. Na szczęście po jednym dniu spytałam położnych w szpitalu co i jak - kazały lekko odciągać parę kropli przed przystawieniem dziecka - żeby łatwiej mu było złapać, bo taką twardą pierś trudno wziąć do buzi, dziecko łapie ją płytko i masakruje brodawki, a samo łyka powietrze. A po karmieniu ewentualnie odciągać trochę, żeby sobie ulżyć (ja odciągałam ciut drugą pierś, bo karmię zazwyczaj z jednej). Po karmieniu kładłam na piersi zimną pieluchę tetrową i smarowałam kremem do biustu Perfecta, bo kapusty nie miałam, a w nim jest podobno wyciąg z białej kapusty. Po 48 godzinach piersi znów były miękkie.
Nie wiem, jak powinny wyglądać wzorcowe, ale położna powiedziała, że mam dobre, więc może powiem, jak moje wyglądają ;) Na dotyk są miękkie, tuż przed karmieniem (u mnie co 2,5-3 godziny) lekko twardnieje jedna z nich. Czasem trochę szczypią, kiedy pokarm samoistnie wypływa, a wypływa przy karmieniu albo tuż przed nim.
 
reklama
jeżeli jest to tzw. balonik to nie masz się czego bać. balonik ma za zadanie rozewrzeć szyjkę. Jak leżałam w poprzedniej ciąży na patologii dziewczyny opowiadały że lekarz umieszcza taki zbiorniczek w "szyjce"i wypełnia go płynem, a dren podkleja się w okolicach pachwiny ( abyś nie zgubiła baloniku przy siusianiu :D ) . jeżeli osiągniesz te 2-3 cm rozwarcia balonik wypada. Z moich obserwacji dziewczyny dostawały skurczy dopiero po wypadnięciu balonika.

aha położne kazały im wtedy dużo chodzić

Dzięki Mamolka za info trochę mnie pocieszyłaś, boję się troche, że ten balonik jednak nie wywoła do końca akcji porodowej i będzie mnie czekać cesarka.
 
Do góry