Witam!
Salomi &&&&&& oby poszło jak najszybicej.
My wczoraj ok 21:00 baraszkowaliśmy z mężem. Po akcie miłosnym ;-) zaczeły się dosyć regularne skurcze, takie dosyć średnie ale były co 6/7 minut więc o północy poszłam do wanny. Leżę leżę, w końcu wyszłam. Zachciało mi się siusiu. Skończyło lecieć i nagle czuję że coś jeszcze leci. Patrzę a tam woda, nie żółta, bardzo ciepła. Poleciało ok ćwierć szklanki, więc myślę ocho chyba wody. Poszłam do kuchni, dalej leci. Poszłam do kibelka, leci mały ciurek wody.
No więc idę do męża i móię że chyba wody się sączą. Wstał, zapakowaliśmy się do auta. Skurcze były co 6 minut.
Pojechaliśmy na IP na Kamińskiego.
Obudziłam panią z izby, mówię co i jak. Wezwała lekarza, młody George Clooney, totalny ignorant. Zbadał mnie. Nic nie powiedział. Pytam co się dzieje czy wody się sączą, a on do mnie że on nie da rady przewidzieć, zbadać czy wody się sączą. Nawet w aptece są dostępne paski które to wykrywają, a oni w szpitalu mi nic nie mogą powiedzieć. Pytam o szyjkę, mówi że jest sformowana
Że co bo nie rozumiem? Czyli nieprzygotowana do porodu i ubieraj się pani w piżamę.
Ja na to po co? A on że na patologię mnie położą. I że sobie poleżę, a jak się nic nie będzie działo do zamknięcia oddziału (do 14 grudnia) przewiozą mnie do innego szpitala.
O NIE
ja dziękuję. Po ciul mam leżeć skoro się nic nie dzieje. Sama rano sprawdzę czy wody się sączą testem z aptemki, a szyjka nieprzygotowana to pewnie bym sobie poleżała.
Podpisałam oświadczenie że wypisuję się na własną odpowiedzialność.
Podejrzewam że jak leżałam w tej wannie, a byłam po stosunku to wlała się tam woda. Ale że aż tyle to w życiu bym się nie spodziewała. Nawet o tym nie pomyślałam.
Ale skurcze przeszły a dzisiaj już nic nie leci.
Jestem na siebie zła, ale przynajmniej spokojna że to sprawdziłam.
Kamińskiego jest super, ale przejść przez tą głupią Izbę przyjęć to totalna porażka. Już drugi raz się z tym spotykam.
Na oddziałach ginekologii i połóżnictwa i sama porodówka super.