Dzień dobry wszystkim!
udało się i nie wzięli mnie na leżenie na patologii
, chyba ze strachu mi się ciśnienie unormowało
. Jak leżałam tam w czerwcu to chociaż w sumie było i miło i fachowo to obiecałam położnym z porodówki ,że przyjdę dopiero jak będę już na klęczkach szła.
Oczywiście nockę miałam taką jak większość z was więc łączę się w bólu.
Dziewczynom, które się obawiają lewatywy mogę tylko napisać ,że 11 lat temu zrobiono mi dwie i nic się nie ruszyło. Tak samo masaże szyjki nie dały nic poza bólem, w tym jeden odbył się w obecności studentów medycyny ( 8 może 10 przystojniaków wszyscy byli w moim wieku
) i tu mam problem właściwie do dziś
. Może gdyby lekarka , która mi to zrobiła przygotowała mnie w jakiś sposób , że za chwilkę wejdzie publiczność, że to są przyszli lekarze...itp
Oj! lepiej skończę bo mi znowu ciśnienie skoczy
Teraz się nie dam zmaltretować, a mąż będzie mnie pilnował
. Wtedy byłam sama ( inaczej nie mogło być) ale, teraz to mamy Amerykę w szpitalach i mam wrażenie , że nawet z lekarzy i położnych udało się zrobić ludzi:-).
Będzie dobrze;-)
aha! jeszcze mi się przypomniało jedno - jedyna ludzka istota (wtedy)- pewna położna , która już niestety nie zdążyła odebrać mojego porodu bo jej zmiana się skończyła ( a w tamtych czasach nie było możliwości żeby coś z tym zrobić) zaparzyła mi kawę mojego życia . W szklance było conajmniej 6-7 łyżeczek fusiary pomieszane z cukrem, myślę że cukru też było sporo i załane ledwie wodą - prawie muł . Ta dobra kobieta odpięła mi wszystko czym byłam " przykuta" do łózka porodowego , kazała wstać ( dobre sobie ale z jej pomocą dałam radę) i po cichu w dyżurce kazała wypić parę łyków tej mikstury a potem mnie przytuliła i powiedziała,że do dwóch godzin urodzę. I tak było.
Co prawda udało mi się stracić przytomność w między czasie( ale to ze zmęczenia bo mój poród był rekordowo długi) ale mnie odcucił jakiś anestezjolog i za chwilę już była moja córcia:-)
może kawa przyspiesza akcję albo już nie wiem co bo szorowanie podłogi na pierwszych skurczach też nie dało rezultatu. A może to moja mała tak sie po prostu uparła żeby się urodzić we Wszystkich Świętych;-). Jak na nią patrzę teraz, a to przecie już pannica ,to myślę że zrobiłabym to jeszcze raz
Chyba z tej miłości zrobię jej dzisiaj żurek i naleśniki z nutellą- mmm