Witam serdecznie
Dnia 06.06.2014 o godz. 13.49 i 13.51, przyszły na świat moje "wrześniowe" córeczki Elena Anna, 890g 30cm, 7pkt i Aleksandra Ewa 910g 32cm i 7pkt.
Ciąże miałam bardzo trudną od samego początku, zaczynając od niemożności ustalenia daty OM, krwawień, po cukrzyce od 12/13tyg i skracająco się szyjkę + pessar od 16tygodnia. Od tej pory wszystko płynęło w miarę ok, moja ginekolog była bardzo zadowolona. Do nocy z 5/6 czerwca. Wtedy to dostałam regularnych twardnień brzuszka co 10min. Rano przeszło, ale za wczasu postanowiłam zadzwonić do swojej lekarki. Ta wieczorem kazała mi podjechać do szpitala (ona będzie miała dyżur), zrobimy ktg, sprawdzimy przepływy, podamy sterydy i jak będzie ok wyślą mnie do domu. Spokojniejsza udałam się z synkiem na rynek, wróciliśmy do domu zaczęłam pakowanie, a tu odeszły wody na dodatek krwawie
Szybko dzwonie po karetkę, z lecącymi wodami proszę sąsiadkę by została z małym.
Po chwili jadę już do szpitala, lekarz zgłasza odejście wód płodowych i prawdopodobnie przodujące łożydko ewentuaknie odklejanie. Przodującego łożyska nie miałam byłam tego pewna.
Z karetki dzwonię po tatę by zabrał Dominika do siebie. Do męża nie udało mi się dodzwonić. Podjeżdzamy pod szpital wszystko trwa z 5minut, szybkie badanie i usg. Diagnoza odklejające się łożysko, pęknięcie pęcherza płodowego, nie ma wyjścia tniemy.
O 13.49 i 13.51 wyjeli moje maleńkie córeczki. Obie duże, dostały po 7pkt. Za chwilę mieli je przewieźć do szpitala specjalistycznego z odpowiednim sprzętem. Ja niestety zostałam tu. Dziś mija 3 doba od cięciq i wychodzę na 99% do domu.
Dziewczynki są pod respiratorem, wczoraj Ola miała podaną pierwszą dawkę sterydów na płucka, i dziś albo jutro będą próbowali ją podłączać na cpap.
Elenka jest w gorszym stanie to jej odklejało się łożysko
Miała już przetaczaną krew, wczoraj stwierdzili rozpoczynająca się infekcję, dostaje antybiotyki, pobrali wyniki. Również jest podłączona pod respi. Mała potrzebuje kolejnego przetoczenia, ale wczoraj nikt nie chciał się tego podjąć. Może dziś. Podadzą też sterydy na płucka. Pochwalę się, że dziewczynki troszkę potrafią same oddychać, być może nawet szybko zejdziemy z respi. Lekarze do tego dąża. No ale zobaczymy.
Dziewczynki miały robione usg główki narazie dzięki Bogu wylewów brak, badanie będą co tydzień powtarzać.
Kazali mi odciągać mleko i przywieźć o ile już nie jestem na silnych lekach przeciwbólowych.
To wszystko dziewczyny co chciałam Wam napisać, bardzo proszę o wsparcie i pomoc. Nie znamy tych wszystkich terminów medycznych, ni wogóle tematu wcześniaczków
Dwoje poprzednich maluchów mimo kłopotów donosiłam.
Bardzo potrzebuję wsparcia, możliwości wygadania.
Nie będę mogła być pewnie u dziewczynek codzień, ze względu na synka i córę. Obecnie jestem/byłam w trakcie robienia kursu na prawo jazdy zaliczam jazdy, w lipcu mam nadzieję podchodzić do egzaminu wtedy wszystko byłoby łatwiejsze. Trzymajcie proszę kciuki za moje małe lwiątka
Dnia 06.06.2014 o godz. 13.49 i 13.51, przyszły na świat moje "wrześniowe" córeczki Elena Anna, 890g 30cm, 7pkt i Aleksandra Ewa 910g 32cm i 7pkt.
Ciąże miałam bardzo trudną od samego początku, zaczynając od niemożności ustalenia daty OM, krwawień, po cukrzyce od 12/13tyg i skracająco się szyjkę + pessar od 16tygodnia. Od tej pory wszystko płynęło w miarę ok, moja ginekolog była bardzo zadowolona. Do nocy z 5/6 czerwca. Wtedy to dostałam regularnych twardnień brzuszka co 10min. Rano przeszło, ale za wczasu postanowiłam zadzwonić do swojej lekarki. Ta wieczorem kazała mi podjechać do szpitala (ona będzie miała dyżur), zrobimy ktg, sprawdzimy przepływy, podamy sterydy i jak będzie ok wyślą mnie do domu. Spokojniejsza udałam się z synkiem na rynek, wróciliśmy do domu zaczęłam pakowanie, a tu odeszły wody na dodatek krwawie
Szybko dzwonie po karetkę, z lecącymi wodami proszę sąsiadkę by została z małym.
Po chwili jadę już do szpitala, lekarz zgłasza odejście wód płodowych i prawdopodobnie przodujące łożydko ewentuaknie odklejanie. Przodującego łożyska nie miałam byłam tego pewna.
Z karetki dzwonię po tatę by zabrał Dominika do siebie. Do męża nie udało mi się dodzwonić. Podjeżdzamy pod szpital wszystko trwa z 5minut, szybkie badanie i usg. Diagnoza odklejające się łożysko, pęknięcie pęcherza płodowego, nie ma wyjścia tniemy.
O 13.49 i 13.51 wyjeli moje maleńkie córeczki. Obie duże, dostały po 7pkt. Za chwilę mieli je przewieźć do szpitala specjalistycznego z odpowiednim sprzętem. Ja niestety zostałam tu. Dziś mija 3 doba od cięciq i wychodzę na 99% do domu.
Dziewczynki są pod respiratorem, wczoraj Ola miała podaną pierwszą dawkę sterydów na płucka, i dziś albo jutro będą próbowali ją podłączać na cpap.
Elenka jest w gorszym stanie to jej odklejało się łożysko
Miała już przetaczaną krew, wczoraj stwierdzili rozpoczynająca się infekcję, dostaje antybiotyki, pobrali wyniki. Również jest podłączona pod respi. Mała potrzebuje kolejnego przetoczenia, ale wczoraj nikt nie chciał się tego podjąć. Może dziś. Podadzą też sterydy na płucka. Pochwalę się, że dziewczynki troszkę potrafią same oddychać, być może nawet szybko zejdziemy z respi. Lekarze do tego dąża. No ale zobaczymy.
Dziewczynki miały robione usg główki narazie dzięki Bogu wylewów brak, badanie będą co tydzień powtarzać.
Kazali mi odciągać mleko i przywieźć o ile już nie jestem na silnych lekach przeciwbólowych.
To wszystko dziewczyny co chciałam Wam napisać, bardzo proszę o wsparcie i pomoc. Nie znamy tych wszystkich terminów medycznych, ni wogóle tematu wcześniaczków
Dwoje poprzednich maluchów mimo kłopotów donosiłam.
Bardzo potrzebuję wsparcia, możliwości wygadania.
Nie będę mogła być pewnie u dziewczynek codzień, ze względu na synka i córę. Obecnie jestem/byłam w trakcie robienia kursu na prawo jazdy zaliczam jazdy, w lipcu mam nadzieję podchodzić do egzaminu wtedy wszystko byłoby łatwiejsze. Trzymajcie proszę kciuki za moje małe lwiątka
Ostatnia edycja: