reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Kochani, niech te Święta będą chwilą wytchnienia i zanurzenia się w tym, co naprawdę ważne. Zatrzymajcie się na moment, poczujcie zapach choinki, smak ulubionych potraw i ciepło płynące od bliskich. 🌟 Życzę Wam Świąt pełnych obecności – bez pośpiechu, bez oczekiwań, za to z wdzięcznością za te małe, piękne chwile. Niech Wasze serca napełni spokój, a Nowy Rok przyniesie harmonię, radość i mnóstwo okazji do bycia tu i teraz. ❤️ Wesołych, spokojnych Świąt!
reklama

Dziecko zbliża czy oddała od siebie? Jak to jest?

W moim przypadku ciężko jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie. Na pewno dziecko nas nie oddaliło od siebie. Raczej zbliżyło. Ale pewne jest, że pojawienie się dziecka zmieniło nasze życie całkowicie. Już nie ma spontanów, spacerów o zmroku, wypadów na winko do knajpki... Tzn. zdarzają się, ale są z góry zaplanowane, trzeba przecież załatwić opiekę do dziecka itd. Może nie ma spontanicznych wyjść i takiego życia jak kiedyś, ale jest cudownie.
 
reklama
U nas okres do skończenia przez dzieci 1-1,5 roku był ciężki ( przy obu chłopcach )- z biegiem czasu oboje z mężem się zgadzamy w tej kwestii. Gdzieś nawet wyczytaliśmy, że to całkowicie normalne, że pierwszy rok jest niezłym testem dla małżeństwa. Bardzo ciężkim.

Sprzeczaliśmy się prawie o wszystko- no i główny powód- o dzieci. Z czasem jak chłopcy przekraczali magiczny rok stawali się źródłem niemego zachwytu co nas zbliżyło i zbliża nadal do siebie( oczywiście kłótnie też są :-D)

Nie ma nic piękniejszego jak wieczorem siąść i popatrzeć jak dzieci wygłupiają się - człowiek sobie wtedy myśli wow:szok: co za wspaniałe istoty stworzyliśmy

Myślę że najważniejsze to nie pozwolić oddalić się od siebie. Czasami trzeba nauczyć się na nowo rozmawiać ze sobą ( co jest trudne i wymaga poradzenia sobie z własnymi emocjami, by umieć słuchać - nie tylko mówić), a chyba najważniejsze to angażować się w życie całej rodziny a nie tylko koncentrować się na jej funkcjonowaniu ( sprzątanie, gotowanie, zarabianie pieniędzy). Tworzyć ciekawe wspomnienia, które w chwilach zwątpienie podniosą na duchu, dadzą siłę do zmagania się z codzienną monotonią- nieuniknioną co nie oznacza że złą.

życzę powodzenia ! Nie zniechęcaj się chwilowym przestojem :)
 
ważne by być ze sobą szczęśliwi. i dziecko nie może oddalić. po prostu na nim skupiamy uwagę ono staje się w centrum naszej uwagi i partner/partnerka których kochamy mogą czuć się odtrąceni i wgl. ale trzeba to odczekać . myślę że to przejściowe.
ja dopiero przed tym. więc zobaczymy jak to będzie.
 
sztuka polega na tym,by zrobic wszystko,aby partner/partnerka nie czuli sie odtraceni.Mysle,ze owszem potrzeba czasu by sie oswoic z nowa sytuacja,dac sobie nawazajem czas,ale sie wspierac.Nas od narodzin dziecka nic nie oddalilo chociaz mamy o wiele mniej czasu dla siebie,P wiecej pracuje,na weekendy jest w domu,za to ja jestem w pracy,czyli sie mijamy i dlatego okazjemy sobie milosc i oddanie na kazdym kroku i w kazdym wolnym momencie.Jak dzisiaj bylo mi milo,gdy wrocilam z pracy i czekal na mnie pyszniutki rosolek,chociaz wiem,ze gotowanie z Nadia wcale nie jest prosta sprawa,bo mala nie chetnie siedzi wjedym miejscu dluzej nizn 5 miniut,dlatego doceniem jego wysilek :)
 
teraz sobie uświadomiłam jakie miałam szczęście, że ani przez chwilę w tych pierwszych latach nie pomyślałam nawet aby dziecko mogło nas oddalić od siebie. Nie było problemu ze spaniem w jednym łóżku (Tomasz ma twardy sen:-p, jasiek go nie bydził), podzieliliśmy się obowiązkami i pomimo trudnego czasu (koniec liceum, początek studiów) przez cały czas mieliśmy ze sobą kontakt (dzięki darmowym połączeniom, gadamy kilka razy dziennie). A jeżeli chodzi o intymne sprawy to wiadomo, że jest tyle sposobów pieszczot i okazywania miłości:-)
 
Nas niestety dziecko oddalilo. Mąż poszedł spac osobno, bo jego sen byl dla niego zbyt cenny, zeby spac w pokoju z nami. Mimo, ze mala ma prawie dwa lata, nada spimy osobno.

Teraz nie przeszkada mu juz dziecko, ktore ma swoj pokoj, ale moje chrapanie .

Mimo, ze umie się malą zając, to nadal wiekszosc obowiązkow domowych spadlo na mnie.

Oboje pracujemy zawodowo, dodam tylko.

Teraz zastanawiamy się niby nad drugim dzieckiem, ale nie wiem, czy ja się na to zdecydję. WIdzę, jak jestem wykonczona przy jednym, jak on malo na początku się w to wszystko wczuwal, jak nie potrafi zrezygnowac ze swoich hobby czy przyjemnosci, zeby mi bylo latwiej.

I wiem, ze drugie dziecko to byloby ogromne moje poswiecenie, tylko moje.

Tak wiec nie wiem, czy z czasem jest lepiej. Moze o tyle, ze dziecko jest bardziej samodzielne i TY bedziesz miec wiecej czasu dla siebie, a i jak przestaniesz karmic piersia, to tez sil nabierzesz.
 
marta moze zanim zdecydujecie sie na drugie powinnas powiedziec mezowi o swoich obawach,na pewno zrozumie i bedzie bardziej sie zngazowal w pomoc i opieke nad niemowlakiem,a Tobie bedzie latwiej,bo nie oszukujmy sie,pracy nad noworodkiem,a pozniej nad niemowleciem jest duzo,a do tego dochodza jeszcze codzienne obowiazki domowe i jedna osoba ma ciezko sobie z tym poradzic
 
Marta jakbym czytała o sobie.
U nas pierwsze dziecko ponad 3 lata wyczekiwane, w końcu się udało, ogromna radość, niczego się nie bałam, jedynie martwiam się czy córcia będzie zdrowa. Po porodzie mąż był z nami 2 tyg, potem powrót do pracy. Julka miała silne kolki trwające nie wieczorami, ale całą dobę z krótkimi przerwami. Padałam na twarz, spałam po 2-3h na dobę, walczyłam o pokarm, aż w koncu odpuściłam po 6 tyg, bo czułam że wpadam w depresję. Mąż spał jak zabity, nie słyszał płaczu dziecka, moich próśb żeby zrobił butelkę, dla niego sen był bardzo ważny, bo na 6 do pracy. A jak miał na 14 do pracy to i tak w nocy nie wstawał. W dzień owszem pomagał mi, zakupy, sprzątanie, opieka nad dzieckiem w miarę jego możliwości, głównie spacery i zabawa. Po 6 miesiącach nadal niedospana padająca na twarz wróciłam do pracy, Julka wciąż noce miała cięzkie, przyzwyczajona do bujania, do spania ze mną itp. Wiem, że to były moje błędy, ale jako młoda matka chciałam być nią w pełni, więc jak dziecko zakwiliło to leciałam, jak marudziło, to żeby nie obudziła tatusia czy sąsiadów brałam do łózka. Odczuły to moje plecy przez wymuszoną pozycję do spania. Nauka spania w łóżeczku trwała 2 mce, w między czasie ząbkowanie, co chwila katar i silna wysypka. Jak się okazało po 2 latach dziecko ma silną alergię na roztocza, stąd płacz w nocy, bo krostki swędziały, katarek męczył, a wciąz go miała od uczulenia. Po ok roku od narodzin znalazłam przypadkiem opakowanie tabletek nasennych. Zrobiłam mężowi awanturę, on się tłumaczył tylko tym że musiał do pracy być wyspany. Załamka, ja przecież też pracowałam do tego opieka nad dziekciem, nocne wstawanie czasem nawet kilkanaście razy, zakupy, gotowanie, sprzątanie, pranie, prasowanie i milion innych czynności jakie robi kobieta, bo facet się do nich nie nadaje, albo udaje że się nie nadaje. Siadły mi ręce, miałam straszną skórę od detergentów, chwilami olewałam gotowanie, pranie itp bo ile można robić to samemu. Później trafiłam do szpitala na 6 dni bo miałam usuwany woreczek z kamieniami, mąż został z córką niespełna półtoraroczną sam, dopiero wtedy docenił moją obecność w domu. Zrozumiał jak wiele robię, jak cięzko być matką,praczką, kucharką, sprzątaczką i opiekunką. Od tamtej pory było już tylko co raz lepiej. Aż zaczął mąż myśleć nad drugim dzieckiem, ale ja nadal niedospana przemęczona nie chciałam o tym słyszeć.
Samo jakoś tak wyszło, wpadliśmy, mąż przeszczęśliwy, ja miałam kryzys, depresję która trwała pierwsze 3 mce. Teraz jest dobrze, nawet bardzo dobrze, cieszę się że będę znów mieć takiego szkraba małego, uczyć go wszystkiego, dbać i tulić, uwielbiam to. Ale od razu zapowiedziałam mężowi, że tym razem będę mądrzejsza, nie będziemy robić tak jak z Julką. Mąż przyjął moje warunki i bardzo mi pomaga.
Z perspektywy czasu wiem, że dziecko porózniło nas, oddaliło od siebie. Prawie wogóle ze sobą nie sypialiśmy, mąż w drugim pokoju żebym miała miejsce w łóżku z dzieckiem. Wciąż się kłóciliśmy, o to że ja wiele robię a on pracuje i czasem się dzieckiem zajmie. Dziękuję Bogu, że oboje przejrzeliśmy na oczy, że umieliśmy znów wypracować kompromis i ponownie tworzymy związek partnerski. Liczę na to, że po porodzie nic się nie zmieni na gorsze.
 
Mój mąz wie o moich obawach i wie tez, ze jak nie będzie zmiany jego zachowania i więcej pomocy to dziecka drugiego nie bedzie.

Na razie ja tez o tym nie myslę, bo musze najpierw porobic odpowiednie badania i zobaczyc, w jakim stanie zdrowia jestem, bo niestety choruję przewlekle i trzeba miec chorobę pod kontrolą.

Patrzac zdroworozsądkowo, to na wiecej dzieci nie powinnam się decydowac, ale z drugiejs trony wiem, ze jak nawet nie sprobujemy się starac, to będę bardzo zalowac.

NO i na dodatek zegar TYKA i pozniej bedzie tylko ciężej...
 
reklama
czasami mezczyzni nie doeceniaja pracy kobiet w domu,no bo jak mozna sie zmeczyc bedac w domu.Nie powiem,ze P nie docenial mojej pracy,kiedy bylam na macierzynskim,ale jak wrocilam do pracy i on zostaje z Nadia na weekendy,to sam mi przyznal,ze ja bedac z mala w domu mam czas na wszystko,zeby isc na zakupy,posprzatac,ugotowac,zrobic pranie i do tego caaly czas zajmowac sie Nadia,a on nie ma czasu na nic i z niczym nie moze zdazyc.
 
Do góry