NeSSi
Moderatorka
- Dołączył(a)
- 14 Maj 2009
- Postów
- 21 181
Między mną a moim bratem jest 9,5 roku różnicy (ja jestem ta młodsza). I powiem Wam, że relacje rodzeństwa zależą tylko i wyłącznie od rodziców! Moja mama traktowała brata jak opiekunkę do dziecka. Ma do dzisiaj o to do niej wielki żal, że zamiast spędzać czas z kolegami to kołyskę bujał. Potem wiadomo ...wstyd takiego malucha do kolegów na dwór zabierać, więc generalnie ciągle miał mnie na karku. Ja pochodzę z rodziny, gdzie miłość to słowo TABU. Do dzisiaj nigdy nie usłyszałam od rodziców, że mnie kochają, nigdy też tego im nie powiedziałam - tak samo było z bratem. Nasze drogi się rozeszły, żadne z Nas nie miało potrzeby się ze sobą kontaktować chociażby nawet w Święta by złożyć życzenia. Obecnie mam 36 lat i zaczynamy z bratem powoli, powoluśku o tych relacjach, straconych latach rozmawiać. A co istotniejsze o więzi, której rodzice nie umieli umocnić, a być może nawet pomóc zbudować, czy też ułatwić jej rozwinięcie.
Mam syna prawie 9 lat i córkę prawie 8 miesięcy. Syn od początku był przygotowywany na pojawienie się rodzeństwa, przepracowaliśmy wiele rozmów, tematów zabawnych i tych mniej związanych z pojawieniem się malucha w domu.I co najważniejsze zawsze mówimy dzieciom, że je kochamy bez względu na wszystko. Relacje syna są lepiej niż prawidłowe, ale staram się pilnować by się Nim nie wyręczać w opiece. Często sam zaoferuje pomoc, nie wstydzi się siostry, wręcz przeciwnie - nigdy nie zapomnę jak na gremium klasy z dumą mówił o jej pojawieniu się.
Oczywiście nikt mi nie zagwarantuje, że za X czasu w złości wykrzyczy mi, że ''czułem się mniej kochany z jej powodu!''. Ale podstawa to próbować - tudzież dać im szansę na rozwinięcie więzi. Być sprawiedliwym, spędzać z dziećmi czas po równo, dużo śmiać się razem, mówić, że się kocha, wspierać .... po trosze to już chyba def. wychowania
Mam syna prawie 9 lat i córkę prawie 8 miesięcy. Syn od początku był przygotowywany na pojawienie się rodzeństwa, przepracowaliśmy wiele rozmów, tematów zabawnych i tych mniej związanych z pojawieniem się malucha w domu.I co najważniejsze zawsze mówimy dzieciom, że je kochamy bez względu na wszystko. Relacje syna są lepiej niż prawidłowe, ale staram się pilnować by się Nim nie wyręczać w opiece. Często sam zaoferuje pomoc, nie wstydzi się siostry, wręcz przeciwnie - nigdy nie zapomnę jak na gremium klasy z dumą mówił o jej pojawieniu się.
Oczywiście nikt mi nie zagwarantuje, że za X czasu w złości wykrzyczy mi, że ''czułem się mniej kochany z jej powodu!''. Ale podstawa to próbować - tudzież dać im szansę na rozwinięcie więzi. Być sprawiedliwym, spędzać z dziećmi czas po równo, dużo śmiać się razem, mówić, że się kocha, wspierać .... po trosze to już chyba def. wychowania