I czasem tak wyjdę z tej łazienki 11dpo, nasikalam na test, biel aż boli, a syn przychodzi: mamusiu a mogłabyś mi urodzić…?
No kuzwa właśnie nie mogłabym… i to budowanie cierpliwości w sobie, bo nie możesz się popłakać, bo to dziecko patrzy na Ciebie i tez cierpi i bardzo chce, tylko musisz znów znaleźć jakieś słowa, żeby nie bolało, ale żeby nie obiecać, bo nie wiesz, czy dowieziesz te obietnice. Wiec zamiast dwóch rozczarowanych osob w domu, mam trzy, z czego jedna jest slodka, niewinna, mająca niespełna 5 lat. I nie wiem czy bardziej boli mnie mój „ból” czy jego „ból”, gdy mu mowie, ze może ze kiedys może itp. Ze rozumiem, ze chce, ale z tego mojego rozumienia dziecka nie będzie..