reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Druga strona medalu - kontrowersje

Alek1

Zaciekawiona BB
Dołączył(a)
7 Październik 2021
Postów
49
Przychodzę tutaj z nietypowym tematem. Niemodnym, niechcianym, pomijanym. Mam nadzieję, że chociaż część osób rozważy moje przemyślenia zanim oceni kogoś negatywnie.
Na tym forum jest wiele matek, które walczyły o potomstwo stawiając wszystko na jedną kartę. Szanuję to, mimo, że dogłębnie pojąć nie potrafię, tak jak Wy nie pojmiecie w 100% mojego punktu widzenia.

Nigdy nie chciałam mieć dzieci, może gdzieś tam przelotnie, ale nigdy na poważnie. Nie mogłam o tym mówić głośno. Było to w moim otoczeniu mocno potępiane. "Ty wiesz ile ludzi nie może mieć dzieci?!" "Ty wiesz ile my przeszliśmy z in-vitro i dalej nic?!" Nie chciałam denerwować koleżanek, bo nie o to chodzi. Pozwoliłam więc myśleć wszystkim, że nie mogę. Nie chciałam litości, ale żeby mi tylko odpuścili, przestali naciskać i powtarzać, że po 30-stce będę żałować jak już nie będę mogła. Gdzieś ciągle był we mnie ten niepokój, że jestem niewystarczająca, zbrakowana, że coś ze mną nie tak. Na terapi się z tym uporałam. Cieszyłam się życiem takim jakie mi dano. Mimo endometriozy, adenomiozy, PCS i niedostosowania się do ram społecznych.

I wtedy... Niespodzianka. Chwila roztargnienia, po zaprzestaniu brania hormonów na endo przez lata. Wpadka... Płacz... Rozpacz... Załamanie.
Iskra nadziei, że ludzie mieli rację. To musi samo przyjść, to są hormony, to jest instynkt.
Sytuacja materialna nienajgorsza, ojciec dziecka na miejscu. Nie ma na co narzekać.
A jednak. Nadeszła tylko większą rozpacz, apatia. Cały wachlarz depresyjnych objawów.
Psychiatra, ale jakie leki brać, żeby nie zaszkodzić niewinnej istocie...
Wszyscy specjaliści i badania płacone z własnej kieszeni. Psycholog, psychiatra, leki, suple, fizjoterapia, ginekolog itd.
Niestety tego nie da się kupić. Nadal wiem,że się do tego nie nadaję. Ani psychicznie ani fizycznie.
Mimo instruktarzy, ćwiczeń, aplikacji, które miałyby wdrożyć mnie w zupełnie nieznany mi dotąd temat.
Otoczenie reaguje wielkim entuzjazmem. Nie wolno się żalić. Nie wypada, to przecież cud, a ja jestem kobietą, muszę sobie poradzić jak wszystkie.
Żalić można się tylko jak nie uda się począć.
Narzekam więc tu, anonimowo, ale nie po to, żeby sobie pomóc. Gdyby chodziło tylko o mnie i moje lęki... Tak jestem przerażona, ale nie o siebie. Boje się, że skrzywdzę istotę, która nie jest niczemu winna. Że nie będę umiała się zająć, kochać, że depresja nie pozwoli mi funkcjonować, kiedy będę mu niezastąpiona. Że mój teraźniejszy stres już negatywnie wpływa na płód.

Jeśli ktoś tutaj dobrnął, chce tylko prosić o jedno.
- zrozumienie dla osób, które nie decydują się na dzieci. Może ich instynkt właśnie każe im sobie darować. To nie jest łatwe,to nie jest wygodne. Wierzcie mi. Bardzo chciałam chcieć. Ale chyba im bardziej chcesz tym wszystko idzie na opak. Podobnie jak z poczęciem dziecka - w patologi zawsze przychodzą jakoś łatwiej.
Egoizm jest wtedy kiedy ktoś myśli o dziecku jako ubezpieczeniu na starość, nie jak chce oszczędzić mu takiego rodzica jakim sam będzie.
 
reklama
Ale czekaj, przyszlas tu na forum pisac grupowo do osób, ktorych nie znasz i ktorych podejścia nie znasz?
Bo ja tu nie widzialam, żeby ktoś cisnął po innych, bo inna nie chce mieć dzieci.

tu są kobiety w niechcianych ciążach i dostaja wsparcie, nie frazesy.

PS. Jesteś jeszcze w 1trymestrze? Jakiś 12/13tc jeżeli dobrze liczę?
nie musisz być w ciązy, jezeli tego nie chcesz. Dalej można ciąże terminować, najlepiej jakby któraś organizacja kobieca pokierowała Cię dalej. I tu nikt tez nie potępi (chociaz zaraz będzie wysyp komentarzy o tym jak zla jest aborcja).
 
Ostatnia edycja:
Przychodzę tutaj z nietypowym tematem. Niemodnym, niechcianym, pomijanym. Mam nadzieję, że chociaż część osób rozważy moje przemyślenia zanim oceni kogoś negatywnie.
Na tym forum jest wiele matek, które walczyły o potomstwo stawiając wszystko na jedną kartę. Szanuję to, mimo, że dogłębnie pojąć nie potrafię, tak jak Wy nie pojmiecie w 100% mojego punktu widzenia.

Nigdy nie chciałam mieć dzieci, może gdzieś tam przelotnie, ale nigdy na poważnie. Nie mogłam o tym mówić głośno. Było to w moim otoczeniu mocno potępiane. "Ty wiesz ile ludzi nie może mieć dzieci?!" "Ty wiesz ile my przeszliśmy z in-vitro i dalej nic?!" Nie chciałam denerwować koleżanek, bo nie o to chodzi. Pozwoliłam więc myśleć wszystkim, że nie mogę. Nie chciałam litości, ale żeby mi tylko odpuścili, przestali naciskać i powtarzać, że po 30-stce będę żałować jak już nie będę mogła. Gdzieś ciągle był we mnie ten niepokój, że jestem niewystarczająca, zbrakowana, że coś ze mną nie tak. Na terapi się z tym uporałam. Cieszyłam się życiem takim jakie mi dano. Mimo endometriozy, adenomiozy, PCS i niedostosowania się do ram społecznych.

I wtedy... Niespodzianka. Chwila roztargnienia, po zaprzestaniu brania hormonów na endo przez lata. Wpadka... Płacz... Rozpacz... Załamanie.
Iskra nadziei, że ludzie mieli rację. To musi samo przyjść, to są hormony, to jest instynkt.
Sytuacja materialna nienajgorsza, ojciec dziecka na miejscu. Nie ma na co narzekać.
A jednak. Nadeszła tylko większą rozpacz, apatia. Cały wachlarz depresyjnych objawów.
Psychiatra, ale jakie leki brać, żeby nie zaszkodzić niewinnej istocie...
Wszyscy specjaliści i badania płacone z własnej kieszeni. Psycholog, psychiatra, leki, suple, fizjoterapia, ginekolog itd.
Niestety tego nie da się kupić. Nadal wiem,że się do tego nie nadaję. Ani psychicznie ani fizycznie.
Mimo instruktarzy, ćwiczeń, aplikacji, które miałyby wdrożyć mnie w zupełnie nieznany mi dotąd temat.
Otoczenie reaguje wielkim entuzjazmem. Nie wolno się żalić. Nie wypada, to przecież cud, a ja jestem kobietą, muszę sobie poradzić jak wszystkie.
Żalić można się tylko jak nie uda się począć.
Narzekam więc tu, anonimowo, ale nie po to, żeby sobie pomóc. Gdyby chodziło tylko o mnie i moje lęki... Tak jestem przerażona, ale nie o siebie. Boje się, że skrzywdzę istotę, która nie jest niczemu winna. Że nie będę umiała się zająć, kochać, że depresja nie pozwoli mi funkcjonować, kiedy będę mu niezastąpiona. Że mój teraźniejszy stres już negatywnie wpływa na płód.

Jeśli ktoś tutaj dobrnął, chce tylko prosić o jedno.
- zrozumienie dla osób, które nie decydują się na dzieci. Może ich instynkt właśnie każe im sobie darować. To nie jest łatwe,to nie jest wygodne. Wierzcie mi. Bardzo chciałam chcieć. Ale chyba im bardziej chcesz tym wszystko idzie na opak. Podobnie jak z poczęciem dziecka - w patologi zawsze przychodzą jakoś łatwiej.
Egoizm jest wtedy kiedy ktoś myśli o dziecku jako ubezpieczeniu na starość, nie jak chce oszczędzić mu takiego rodzica jakim sam będzie.
Dziękuję, że podzieliłaś się swoją historią. To, co czujesz, jest ważne i zasługuje na zrozumienie. Nie każda kobieta chce mieć dzieci, i to jest w porządku. To, przez co teraz przechodzisz, jest trudne, ale nie jesteś sama w swoich obawach.

Twoje uczucia i lęki są naturalne, zwłaszcza w obliczu presji społecznej. Każdy ma prawo do swojego wyboru, i nikt nie powinien być oceniany za to, co czuje. Życzę Ci, abyś znalazła wsparcie i zrozumienie, na jakie zasługujesz.

I wierz mi, na forum są mamy, które mają bardzo różne poglądy, i nie dla każdej z nas pojawienie się ciąży wiązało się z ogromną radością, więc nie ma potrzeby zakładać z góry, że wiemy, co inni czują lub jakie maja poglądy. Każda z nas ma swoją własną historię, często pełną wyzwań, których nie widać na pierwszy rzut oka. Nazwa, że to forum parentingowe, mogła ci zasugerować, że to miejsce tylko dla kobiet, które zawsze marzyły o macierzyństwie i od razu czuły radość na wieść o ciąży, ale prawda jest taka, że bywa różnie.
 
Ja napiszę, że jestem zła w takim razie, że przytrafiło Ci się dziecko, współczuję mu jeśli nie będziesz go kochała lub oddasz... Podatnicy muszą naprawdę dużo ogólnie płacić już za wszystko w tym kraju, domy dziecka też są państwowe. Każdy ma wybór to oczywiste, ja nie uważam w tym nic złego, se kobieta nie chce dziecka. Ale decydując się na seks trzeba myśleć o konsekwencjach, ale to już wiesz ... bo wpadki się zdarzają i przy tabletkach i przy spiralach itd.
Myślę, że psycholog i psychiatra Ci pomogą, ale nie wychowają dziecka i go nie urodzą. Myślę, że ladyloka ma rację, mimo sytuacji w tej kraju.
 
Myślę, że powinnaś pokazać ten post swojemu psychoterapeucie i mężowi. Może także rodzicom lub rodzeństwu (jeśli to oni Cię cisnęli o ciążę).

Twój post ma być prośbą o niewtrącanie się w cudze bezdzietne życie. Niestety, ale "druga strona medalu" jest taka, że może być odczytany jako próba obciążenia otoczenia winą za przemoc rodzicielską wobec dziecka lub autoagresję poporodową. Owszem, otoczenie często zawodzi, gdy w grę wchodzi załamanie psychiczne u matki i być może w większości wypadków wystarczyłoby, żeby matka była objęta szerokim wsparciem przed i po porodzie. Temu też powinny służyć rutynowe testy na depresję podczas ciąży i połogu.

Mam nadzieję, że Twój mąż stanie na wysokości zadania i się Wami właściwie zaopiekuje a Wasze dziecko wyrośnie na osobę wdzięczną za dobre wychowanie, które od Was dostanie.
 
Przychodzę tutaj z nietypowym tematem. Niemodnym, niechcianym, pomijanym. Mam nadzieję, że chociaż część osób rozważy moje przemyślenia zanim oceni kogoś negatywnie.
Na tym forum jest wiele matek, które walczyły o potomstwo stawiając wszystko na jedną kartę. Szanuję to, mimo, że dogłębnie pojąć nie potrafię, tak jak Wy nie pojmiecie w 100% mojego punktu widzenia.

Nigdy nie chciałam mieć dzieci, może gdzieś tam przelotnie, ale nigdy na poważnie. Nie mogłam o tym mówić głośno. Było to w moim otoczeniu mocno potępiane. "Ty wiesz ile ludzi nie może mieć dzieci?!" "Ty wiesz ile my przeszliśmy z in-vitro i dalej nic?!" Nie chciałam denerwować koleżanek, bo nie o to chodzi. Pozwoliłam więc myśleć wszystkim, że nie mogę. Nie chciałam litości, ale żeby mi tylko odpuścili, przestali naciskać i powtarzać, że po 30-stce będę żałować jak już nie będę mogła. Gdzieś ciągle był we mnie ten niepokój, że jestem niewystarczająca, zbrakowana, że coś ze mną nie tak. Na terapi się z tym uporałam. Cieszyłam się życiem takim jakie mi dano. Mimo endometriozy, adenomiozy, PCS i niedostosowania się do ram społecznych.

I wtedy... Niespodzianka. Chwila roztargnienia, po zaprzestaniu brania hormonów na endo przez lata. Wpadka... Płacz... Rozpacz... Załamanie.
Iskra nadziei, że ludzie mieli rację. To musi samo przyjść, to są hormony, to jest instynkt.
Sytuacja materialna nienajgorsza, ojciec dziecka na miejscu. Nie ma na co narzekać.
A jednak. Nadeszła tylko większą rozpacz, apatia. Cały wachlarz depresyjnych objawów.
Psychiatra, ale jakie leki brać, żeby nie zaszkodzić niewinnej istocie...
Wszyscy specjaliści i badania płacone z własnej kieszeni. Psycholog, psychiatra, leki, suple, fizjoterapia, ginekolog itd.
Niestety tego nie da się kupić. Nadal wiem,że się do tego nie nadaję. Ani psychicznie ani fizycznie.
Mimo instruktarzy, ćwiczeń, aplikacji, które miałyby wdrożyć mnie w zupełnie nieznany mi dotąd temat.
Otoczenie reaguje wielkim entuzjazmem. Nie wolno się żalić. Nie wypada, to przecież cud, a ja jestem kobietą, muszę sobie poradzić jak wszystkie.
Żalić można się tylko jak nie uda się począć.
Narzekam więc tu, anonimowo, ale nie po to, żeby sobie pomóc. Gdyby chodziło tylko o mnie i moje lęki... Tak jestem przerażona, ale nie o siebie. Boje się, że skrzywdzę istotę, która nie jest niczemu winna. Że nie będę umiała się zająć, kochać, że depresja nie pozwoli mi funkcjonować, kiedy będę mu niezastąpiona. Że mój teraźniejszy stres już negatywnie wpływa na płód.

Jeśli ktoś tutaj dobrnął, chce tylko prosić o jedno.
- zrozumienie dla osób, które nie decydują się na dzieci. Może ich instynkt właśnie każe im sobie darować. To nie jest łatwe,to nie jest wygodne. Wierzcie mi. Bardzo chciałam chcieć. Ale chyba im bardziej chcesz tym wszystko idzie na opak. Podobnie jak z poczęciem dziecka - w patologi zawsze przychodzą jakoś łatwiej.
Egoizm jest wtedy kiedy ktoś myśli o dziecku jako ubezpieczeniu na starość, nie jak chce oszczędzić mu takiego rodzica jakim sam będzie.

Całą ciążę i po ciąży karmiąc piersią też biorę antydepresanty.
Prowadziłam ciąże prywatnie i na NFZ w przychodni przyszpitalnej szpitala położniczego i to właśnie tam czułam się lepiej zaopiekowania (również psychologicznie).

Niemniej nie rozumiem po co być w ciąży, w której nie chce się być
 
Ale czekaj, przyszlas tu na forum pisac grupowo do osób, ktorych nie znasz i ktorych podejścia nie znasz?
Bo ja tu nie widzialam, żeby ktoś cisnął po innych, bo inna nie chce mieć dzieci.

tu są kobiety w niechcianych ciążach i dostaja wsparcie, nie frazesy.

PS. Jesteś jeszcze w 1trymestrze? Jakiś 12/13tc jeżeli dobrze liczę?
nie musisz być w ciązy, jezeli tego nie chcesz. Dalej można ciąże terminować, najlepiej jakby któraś organizacja kobieca pokierowała Cię dalej. I tu nikt tez nie potępi (chociaz zaraz będzie wysyp komentarzy o tym jak zla jest aborcja).
Chciałam w miarę krótko i nie wszystko udało mi się wyrazić zrozumiale.
Nie chciałam nikogo zaatakować. Obserwacje mam z otoczenia własnego, a forum jest w całej Polsce, a nawet za granicą.
Chcę tylko dać iskrę refleksji tym, którzy czasami za szybko wydają osądy, czasami dają rady zbyt pochopnie. Nie mówię, że wszyscy tak robią. Ale jeśli dotrze to do 1 osoby z tysiąca już mogę ogłosić mały sukces.
Sama nie zostałam w internecie potępiona. Tylko w realu. Wielokrotnie. Wielokrotnie słyszałam, że małżeństwo bez dzieci to nie rodzina. O obraźliwych tekstach rodziny męża nie będę nawet pisać... Im się tłumaczyć nie da

Nie odważyłbym się zrobić aborcji. Uważam, że powinna być dostępna, ale sama za mocno zakute mam w głowie, że to zło, a druga sprawa, że mąż by tego nie pojął. Może by próbował, ale wieloletnie tłuczenie do głowy robi swoje. Tym bardziej,że on się cieszy z tej sytuacji. Jestem już w 2 trymestrze.
 
Chciałam w miarę krótko i nie wszystko udało mi się wyrazić zrozumiale.
Nie chciałam nikogo zaatakować. Obserwacje mam z otoczenia własnego, a forum jest w całej Polsce, a nawet za granicą.
Chcę tylko dać iskrę refleksji tym, którzy czasami za szybko wydają osądy, czasami dają rady zbyt pochopnie. Nie mówię, że wszyscy tak robią. Ale jeśli dotrze to do 1 osoby z tysiąca już mogę ogłosić mały sukces.
Sama nie zostałam w internecie potępiona. Tylko w realu. Wielokrotnie. Wielokrotnie słyszałam, że małżeństwo bez dzieci to nie rodzina. O obraźliwych tekstach rodziny męża nie będę nawet pisać... Im się tłumaczyć nie da

Nie odważyłbym się zrobić aborcji. Uważam, że powinna być dostępna, ale sama za mocno zakute mam w głowie, że to zło, a druga sprawa, że mąż by tego nie pojął. Może by próbował, ale wieloletnie tłuczenie do głowy robi swoje. Tym bardziej,że on się cieszy z tej sytuacji. Jestem już w 2 trymestrze.
No cóz, to wybrałaś.
Tylko dziecka szkoda w tym wszystkim.

Jak masz potrzebę, to po prostu asertywnie reaguj na teksty w realu.
 
Całą ciążę i po ciąży karmiąc piersią też biorę antydepresanty.
Prowadziłam ciąże prywatnie i na NFZ w przychodni przyszpitalnej szpitala położniczego i to właśnie tam czułam się lepiej zaopiekowania (również psychologicznie).

Niemniej nie rozumiem po co być w ciąży, w której nie chce się być
Czy antydepresanty nie wpłynęły jakoś na dziecko?
Nie mam już zaufania do lekarzy i bije się, że ulżę sobie, ale zrobię dziecku krzywdę takimi poważnymi lekami.

Z początku uwierzyłam w rady, że z czasem to samo przyjdzie. Mówiono mi, że każda kobieta poczuje instynkt , że to najlepsze co może mnie w życiu spotkać. Inne i tym śnią. Że poradzę sobie bo jestem kobietą. Że początek zawsze jest ciężki.
Chciałam wierzyć, że skoro Bóg tak chciał to wyciągnie do mnie rękę. Tak wiem głupia ja, tyle lat potrafiłam stawiać ten opór, a teraz nie potrafiłam podjąć jedynej słusznej decyzji w tej sytuacji.
Po przyjściu drugiego trymestru złudzenia odeszły.

Jeśli chodzi i poradnie, to nie udało mi się umówić na NFZ, wszędzie full, lub nie odbierają telefonów. Z wyjątkiem lekarki która zepsuła mi zdrowie i zdiagnozowała raka, którego nie miałam... (Tylko do niej są miejsca na nowe zapisy)
Pieniądze nie grają tu pierwszych skrzypiec, choć wolałabym je wydać na dobrą położną, wyprawkę, pomoc w opiece.
 
reklama
Czy antydepresanty nie wpłynęły jakoś na dziecko?
Nie mam już zaufania do lekarzy i bije się, że ulżę sobie, ale zrobię dziecku krzywdę takimi poważnymi lekami.

Z początku uwierzyłam w rady, że z czasem to samo przyjdzie. Mówiono mi, że każda kobieta poczuje instynkt , że to najlepsze co może mnie w życiu spotkać. Inne i tym śnią. Że poradzę sobie bo jestem kobietą. Że początek zawsze jest ciężki.
Chciałam wierzyć, że skoro Bóg tak chciał to wyciągnie do mnie rękę. Tak wiem głupia ja, tyle lat potrafiłam stawiać ten opór, a teraz nie potrafiłam podjąć jedynej słusznej decyzji w tej sytuacji.
Po przyjściu drugiego trymestru złudzenia odeszły.

Jeśli chodzi i poradnie, to nie udało mi się umówić na NFZ, wszędzie full, lub nie odbierają telefonów. Z wyjątkiem lekarki która zepsuła mi zdrowie i zdiagnozowała raka, którego nie miałam... (Tylko do niej są miejsca na nowe zapisy)
Pieniądze nie grają tu pierwszych skrzypiec, choć wolałabym je wydać na dobrą położną, wyprawkę, pomoc w opiece.

Nie. Dziecko jest cudowne. Rozwija się prawidłowo. Ma 7.5 miesiąca.

Zgodnie z prawem w ciąży w ciągu 7 dni roboczych musisz się dostać do specjalisty ma NFZ
 
Do góry