Cześć kochane.
Dziękuję Wam z całego serca za tyle słów otuchy, naprawdę jestem wzruszona Waszym wsparciem. Dziękuję.
Dawidek jest ogólnie stabilny. To słyszymy każdego dnia od lekarzy. Z jednej strony różnie bywa z tym jego oddychaniem, raz oddycha sam, następnego dnia na wspomagaczu, a następnego jest już zaintubowany bo tak się zmęczył. Ale lekarz mówi że to normalne, że po prostu na respiratorze dają mu trochę odpocząć żeby mógł znowu sam zacząć oddychać. Trenują jego płucka w ten sposób. Dzisiaj mają właśnie spróbować go znowu odłączyć od respiratora. No ale z drugiej strony saturację ma cały czas bardzo dobrą, nie ma jakichś wahań czy spadków, więc jest dobrze. Wyniki ma nadal dobre, nie ma śladów infekcji. Serduszko jest zdrowe, płuca też, nereczki pracują... Czego chcieć więcej. Teraz trzeba się tylko modlić żeby nie złapał czegoś i rósł w siłę. No ogólnie jest jak na takie maleństwo bardzo żywy. Ciągle macha tymi swoimi długimi nóżkami, przeciąga się, krzywi, i łapie i ciągnie za te wszystkie rurki. Mały złośnik, jak jego tatuś. Jest silny, da radę.
No a co do samego porodu, co się stało... nie mam pojęcia. Nikt nie ma. W szpitalu byli bardzo ciekawi co go spowodowało, robili badania czy to czasami nie jakaś infekcja ale wszystko też powychodziło w porządku. Czy to przemęczenie i stres związany ze ślubem... Nie wiem. Moja chrzestna położna mówi że nie ma co szukać przyczyny, bo może jej w ogóle nie być. Po prostu tak się dzieje i już.
Strasznie ciężko mi się z tym pogodzić, ale... nic już nie zrobię. Czasu nie cofnę. Powoli dochodzę do siebie, fizycznie i psychicznie.
Będę Was jeszcze informować, odezwę się za parę dni.
Dziękuję raz jeszcze.