reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Depresja poporodowa

Wy macie te dzidziulki jeszcze takie maleńkie, takie wszystko nowe i w ogóle, i to dlatego takie doły łapiecie. Zobaczycie, że za parę dni wszystko się unormuje. Wywalajcie swoich mężczyzn do pracy, żebyście jak najszybciej udowodniły sobie, że dacie radę. Czasem będzie ciężko, ale DACIE RADĘ!!! :) Ja tak mam, że jak się złoszczę, bo Mały nie daje mi pracować, to dobitnie mówię na głos, co o tym myślę ;P A potem patrzę na tego małego Muminka i mi serce mięknie. Dla niego dam radę. Dla nich, bo ja akurat mam ich dwóch :) Depresja poporodowa istnieje wbrew temu, co sądzą te nieco silniejsze psychicznie kobiety. I czasami są powody do tego, że zapadamy się w nią głębiej i głębiej, a czasami po prostu już tak jest. Wtedy najlepiej poprosić kogoś o chwilkę opieki nad dzidziusiem i zamknąć się w jakimś cichym miejscu, wyjść na spacer lub do kina, ale samemu. Nawet bez męża czy przyjaciółki. Nabrać dystansu. Potem dopiero pogadać o tym. Jeżeli macie z kim. Ja nie miałam. Moja przyjaciółka wyjechała, a mąż... Jak to facet. Nie potrafi do końca tego zrozumieć. Dlatego, jakby co, to piszcie :) Widziałam już takie deprechy, że nic mnie nie zaskoczy. Znam nawet mamę, która w depresji chciała zabić siebie i dziecko skacząc z okna. A więc, jak widzicie, z nami nie ma aż tak źle :)
 
reklama
Jezu, zabić siebie i dziecko?
Aż mi się mdło zrobiło z przerażenia.
Ja najbardziej boję się, jak zostaję sama. Mama przyjeżdża 140km i wyjeżdża, bo ma przecież też swoje sprawy na głowie, a mąż 12h jest w pracy. I często mnie wtedy przerażenie bierze. Bardzo się boję o Olka - jak płakał dziś pół nocy, nie wiedziałam co mu jest, to mąż 1 raz się tylko zbudził, żeby mnie opieprzyć, że się dzieckiem nie zajmuję (poszłam o 4 rano robić mężowi kanapki do pracy, a Olek krzyczał). Rano była połozna, okazało się Olek cały jest w wysypce, ma chyba uczulenie na produkty J&J! jak go zobaczyłam, to oczywiście panika, stresor jak stąd do Afryki!
Martwię się wszystkim na bieżąco i na zapas, prawie nie śpię - jak ma być karmienie, to synek zasypia na cycu, a jak ja zasypiam, to on się budzi i chce jeść. Dzisiaj spałam najwięcej od porodu - 4 godziny :(. A to juz 6 dni tak po 2,5-3 godzinki snu. Boję się, że padnę i mi się zastoje w piersiach porobią, dziecko będzie głodne... Ech, ta deprecha jest OKROPNA!
 
Efa znam ten ból zmagania się samej z szarą rzeczywistością bez męża.... mój też pracuje po 12 godzin a co rusz na delegacji.... ciesz się że możesz się zając soba i malcem bo ja jeszcze muszę znaleźć czas i siły aby zając się moją 88 letnia babcią i moją 5 letnią bratanicą ( mój brat jest wdowcem i pracuje więc ktoś musi się nią zając, odebrać z przedszkola itd) ja mam wyrzuty sumienia ze może za mało poświęcam Bartkowi uwagi... że dokarmiam go w dzień Bebilonem bo trzeba zrobić obiad a za chwile wyjść po małą do przedszkola a z cyckiem to bysmy się nie wyrobili albo jakaś awaryjna sutuacja z babcią... i przez to pewnie mam kłopoty z laktacją......że w końcu zostałąm matką do cholery i mam już swoją rodzinę powinnam mieć swoje życie a ja ten bezcenny czas dzielę pomiędzy wszystko i wszystkich....
 
EFA mialam podobnie z tym karmieniem, mala kocha moje cyce najpierw je pozera potem przysypia, mala tracila na wadze a wisiala na cycu non stop, az w konu trafila sie polozna konkretna ktora zauwazyla ze mala na 6 zassan 3 to jedzenie a 3 ciuckanie dla zabawy stad moja deprecha byla. od tamtej pory daje cyca jednego tylko 15 min, odciagam pokarm z drugiego i daje w butlce -od razu waga w gore,dzdzia sypia ladnie i ja przestalam ryczec i chodzic z wisielczym nastrojem.do tego dokramiam ja tez mlekiem sztucznym- szczegolnie w nocy, poza cycem oczywiscie. wnocy pokarmu nie sciagam bo nie chce mi sie podlaczac laktatora i jak odcaigam pokarm teraz dokladnie to robie piszac 1 reka hihi to potem butla do lodowki i jak moj zarloczek sie budzi to robie tak: cyc+60 mleka z butli mojego, albo cyc +60 mleko sztuczne, albo w nocy maz jak raz wstaje to 90 mleka sztucznego. dziala!! mloda dobrze je i ladnie spi, uregulowala sie juz ze 3.5h i wstaje.ja na to mowie alarm mleczny:))))sprobuj tak robic efa bo moliwe ze Olus robi jak Leane, wisi na cycu po darmo dla zabawy. z soboty na niedziele mialam taki nerw ze maz widzial ze obwiniam mala o brak snu zmeczenie, a jedno karmienie trwalo 3h!!!!!!!!! wylam doslownie usypialam nad nia a jak chcialam polozyc ja spac to darcie i od nowa ja bralam do cyca. to dokrmianie butla z moim mlekiem badz sztucznym uratowalo mnie i mala bo w koncu je jak powinna i spi tez.
 
Dziewczynki, na początku zawsze jest ciężko, zwłaszcza gdy druga osoba pracuje i musimy liczyć na siebie. Ja zaliczyłam mega deprechę po pierwszym porodzie, nie obyło się bez psychiatry, leków i psychologa. Skrajna depresja pojawiła się u mnie dopiero jak mała miała jakieś pół roku, kiedy wróciłam do pracy i wszystkich obowiązków zrobiło się jeszcze więcej. A wszystko zaczęło się od tego że na początku zamiast odsypiać gdy mała spała to ja latałam, gotowała, sprzątałam chatę na błysk i cały czas obwiniałam siebie za to że nie ma idealnego porządku, że czasem nie wyrobiłam się z obiadem itd. Oczywiście nie rozmawiałam z nikim bo przecież to ja byłam tą "beznadziejną" która nie potrafi sobie poradzić z tym z czym wszystkie kobiety sobie radzą bez problemu. Więc powiem Wam że najważniejze to mówić zawsze komuś o wszystkich smutkach, nawet tych najmniejszych, wyryczeć się czasem, olać obowiązki domowe i znaleźć parę chwil dla siebie, a jeśli poczujecie że nie dajecie rady i nikt Was nie rozumie udać się do psychologa, to żaden wstyd, czasem jedna rozmowa może zdziałać cuda. To kilka takich moich przemyśleń :-)
 
Aniulek, widzę, że Ty masz jeszcze bardziej ciężko... bidulko :-*
Dziulka, no u mnie na razie sztuczne mleko odpada, karmimy się tylko naturalnie i bez butelek. Położna tak kazała. Każde karmienie to minimum godzinka - bo pomiędzy ssaniem jest kupka, siusiu, beku-beku... Ale Olek chyba się najada, kupek ma bardzo dużo, mamę obsiusiuje codziennie kilka razy ;-). Wczoraj i dzisiaj przespałam po ponad 7 godzin, oczywiście z przerwami. Jest mi troszkę lepiej :). Teraz siedzę tu z Olkiem na kolanach i słuchamy sobie radia. Nie jest źle, jest dobrze - chyba kryzys 3 dnia powoli mi mija. Aż do następnej paniki.
A oliwkę j&j zastąpiłam najpierw talkiem, potem na 2 przewijania linomagiem (talk jest super, ale jak trochę z kupką poleży, to trudniej ją zmyć chusteczką nawilżaną, a nimi myję pupcię), a teraz od wczoraj wieczora mam super wynalazek: parafinę.
 
U nas w szpitalu też mają jakieś dziwne podejście, zależy wszystko od zmiany jaka jest. Ja na początku też nie wiedziałam jak się wsiąść za karmienie piersią i powiem wam, że o niebo lepiej karmi się w domu. Po pierwsze u nas w szpitalu jest tak gorąco, że ja byłam spocona i mała, akurat trwa remont i mała zamiast przykleić się do cycka to odpychała rączką. Jak tylko byłyśmy w domu gdzie temperatura jest okej to jak ręką odjął nie ma problemu. Ja przez szpital miałam poranioną trochę prawą brodawkę, ale ogółem stwierdzam, że człowiek jest zdany na własny instynkt w szpitalu. Nic nie pokarzą, nie powiedzą, ja jak zaraz po porodzie małą wzięli do pielęgniarek na kąpanie i szczepienie i coś tam jeszcze to 5 minut w łóżku wytrzymałam i poszłam zobaczyć bo tak biedna płakała. Powiedzieli tylko dziecko na szczepienie i badanie weźmiemy i pani przywieziemy.
Dobrze, że nas tam już nie ma. A jak trafiliśmy na zmianę gdzie była taka jedna położna co z wyglądu już można było uciekać. Maskara jakaś, takie podejście do matek i dzieci miała.
Żadnych szpitali więcej:(

Efa biedulko wyśpij się. Przesyłam ci trochę mojego snu:)
 
ja powoli popadam w depresję z powodu napadów płaczu małej...już nie wiem jak jej pomóc a patrzenie na to jak własne dziecko cierpi i nie można mu pomóc...masakra...czuje że to moja wina, że coś robie nie tak..nie daje sobie z tym rady, oblewa mnie zimny pot gdy zbliża się 19.00 bo wiem że już niedługo się zacznie...pomaga jej nieco trzymanie przy cycu, ale to bardziej dla uspokojenia bo tylko ciumka, nie łyka jak tylko odstawie to znów zaczyna się prężyć robi się cała czerwona..jak ona cierpi...robiłam już wszystko, z grubsza to żyje na indyku, chlebie, ziemniakach i jabłkach...masuje brzuszek, mała ładnie się wypróżnia ale po każdym karmieniu "bąbelkuje" słychać wyraźnie jak jelitka pracują...w pon chce z nią iść do lekarza niech nam coś poradzi, może powinnam dokarmić ją jakimś mlekiem które unormowałoby prace brzuszka...mam wrażenie że to przeze mnie, że coś robię nie tak, że jestem beznadziejną matką..mąż przywiózł mnie na 3 dni do rodziców żebym się trochę odstresowała, ale to nie pomaga: jak mała ma atak to przychodzi moja mama i ją tuli, uspokaja a ja rycze w poduszkę...
 
Ostatnia edycja:
A ja wczoraj wieczorem dostałam wścieklizny na męża, który wrócił z pracy i się relaksował, nic w domu nie zrobił. Dziecko przy nim w wózku lezy, a ten na fulla w słuchawkach słucha Górniakowej. Nawet się synem nie zainteresował, jak ten "gugolił". Wpadłam tam, zaczęłam składać ręczniki z suszarki, ale jak mnie wzięło, to rzuciłam tą suszarką o ziemię, a potem dostałam napadu płaczu.
W ogóle kłócimy się tak strasznie, jak na samym początku docierania sie małżeńskiego, ojojojoj...
Tomek warczy na mnie, ja na niego i co jakiś czas mówimy sobie przykre rzeczy.
Potem się godzimy i jest trochę dobrze.
A potem znowu.

Teraz znowu mam wyrzuty sumienia, że mi się dziecko całe obrzygało, bo zapomniałam je "odbeknąć" po karmieniu.
Czy mój baby blues się kiedyś skończy?
 
reklama
Do góry