reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Depresja poporodowa. - Myślałam o sobie, że jestem złą matką

aniaslu

red. nacz. babyboom.pl, psycholog, admin
Członek załogi
Dołączył(a)
14 Czerwiec 2004
Postów
3 747
Miasto
Warszawa
W pierwszych chwilach macierzyństwa czujemy się często niekompetentne i … przerażone. Jesteśmy zmęczone psychicznie, obolałe fizycznie, totalnie niewyspane. Jeśli jednak mija czas, a ty czujesz przygnębienie, rozdrażnienie, ciągle płaczesz lub nie masz siły - porozmawiaj z lekarzem.

Depresja poporodowa dotyka 10-15%, kobiet, ale wiele z nas nadal ignoruje lub ukrywa objawy, obawiając się, że będziemy postrzegane jako złe matki.


Jola, mama małego Stasia, również obawiała się oceny, trudno jej było zaakceptować, że dotknęła ją depresja. Jestem jej ogromnie wdzięczna, że odważyła się podzielić z wami swoim doświadczeniem. Mam nadzieję, że dzięki naszej rozmowie uwierzycie, że warto pójść po pomoc. I pozwolicie sobie na myślenie, że nie jesteście beznadziejne, tylko że zachorowałyście. To nie jest wasza wina. Czasami po prostu się to zdarza. Wśród tatusiów również.

Rozmawiamy o tym:
  • Jakie są objawy depresji
  • Dlaczego tak trudno prosić o pomoc
  • Jak wygląda presja ze strony otoczenia
  • Jak ważne jest wsparcie ze strony najbliższych
  • Jak często kobiety mają poczucie winy, że nie spełniają oczekiwań.
  • Jak same dokręcamy sobie śrubę
  • Mówimy, że nie zawsze potrzebna jest farmakologia I że depresja nie musi być wyrokiem, jeśli zadbamy o siebie i poszukamy wsparcia

    Jeśli podejrzewasz, że któraś z babyboomowych mam może mieć depresję i waha się, żeby pójść po pomoc pokaż jej ten film. Mama Stasia jest jedną z nas. Też się wahała, ale jak mówi: terapia pomogła jej wygrać życie.
 
Ostatnia edycja:
reklama
Jolu, Aniu dziękuję za ten wywiad. Masz bardzo dużo szczęścia, że masz wokół siebie bliskich, co w porę to zauważyli i byli w stanie Cię wspierać w pokonaniu choroby. Cała świadomość to już jest dużo, ludzie latami nie wiedzą że "coś" jest nie tak. A cała reszta to twoja robota, odwaga żeby pójść po pomoc, wytrwałość w terapii, wielkie brawa :)
 
Bardzo ważny temat, uważam, że świadomość nadal jest niska, niby są ankiety dla ginekologow i położnych,ale ze swoich obserwacji widzę, że nie jest to niestety narzędzie skuteczne.
Dziękuję, że temat został poruszony, mam nadzieję,że dużo osób znajdzie w sobie siłę by pomóc sobie bądź innym
 
Bardzo ważny temat, uważam, że świadomość nadal jest niska, niby są ankiety dla ginekologow i położnych,ale ze swoich obserwacji widzę, że nie jest to niestety narzędzie skuteczne.

To zależy od podejścia.
W UK bazuje się na tych ankietach. Są one używane w prawdziwym tego słowa znaczeniu. Na ich podstawie wystawia się skierowania do psychologa, jeśli potrzeba.
Myśle, ze to bardziej polska mentalność.
W Polsce na temat problemów psychologicznych nadal za mało się rozmawia, mam wrazenie, ze nie traktuje się ich poważnie. Coś na zasadzie „nie miała baba problemu to go sobie wymyśliła”. I może ginekolodzy i położne same na własna rękę wychodzą z założenia, ze te ankiety są niepotrzebne albo uważają je za stratę czasu i może nie są one przekazywane dalej?
Niedawno czytałam artykuł...w Polsce nawet jak się ma myśli samobójcze to jest roczna kolejka na szpitalny oddział. A i tak wiele szpitali nie chce przyjmować takich osób dopóki „nie wyjdą one z dołka”. A jak tu wyjść z dołka bez profesjonalnej pomocy?
 
DarkAsterR masz rację, mentalność też jest problemem. Nie wiem jak wyglądają te ankiety za granicą- w sumie żyjemy w Polsce i o polskich realiach rozmawiamy, więc niezbyt mnie to interesuje- ale w Polsce wg mnie są słabe. Miałam "przyjemność" wypełniać taka ankietę (jestem świeżo po porodzie) i pytania są tak skonstruowane,że jak ktoś nie chce, żeby wykryto u niego depresję, to odpowie tak,że nikt się nie zorientuje. Trochę to bez sensu, bo przecież część kobiet myśli,że to wstyd itp i celowo będzie "fałszować" odpowiedzi, a tak naprawdę będą potrzebować pomocy.
 
Ja z kolei nie wiem jak te ankiety wyglądają w Polsce wiec tez nie mam porównania.
Wiem, ze u nas te pytania są naprawdę proste i są widełki punktowe. Zaleznie od uzyskanego wyniku albo mamusie skierowanie albo nie. Z tego co pamietam jest chyba tylko 11 pytań...
Kobiety w Polsce wstydzą się, ze zostaną zdiagnozowane bo taka diagnoza nadal wiąże się ze stygma społeczna. Było nawet kilka wątków tutaj, kobiety na krawędzi depresji albo już z depresja a ich własna rodzina twierdziła, ze co one wymyślają? Zero wsparcia, zero zrozumienia. Skoro najbliżsi tak reagują to nie ma nadziei na to, ze obcy zareagują lepiej.
 
Dziękuję dziewczyny za wasze wypowiedzi i mam nadzieję, że pojawią się kolejne. Bardzo mi zależy, żeby sobie uświadomić, że depresja nie jest wyborem, nie jest pójściem na łatwiznę, nie jest słabością. To nie jest wstyd. To jest sygnał, że potrzebujemy pomocy.

Żyjemy w świecie, gdzie socialmedia kreują totalnie nieprawdziwy wizerunek macierzyństwa. Z jednej strony są matki idealne, które 3 godziny po porodzie pozują z płaskim brzuchem, w pokoju jak z katalogu, wystylizowane od stóp do głów i piszące - Ciao dziubaski, co u was, bo ja właśnie urodziłam i lecę znowu na siłownię. Kocham, kocham , kocham. Z drugiej strony udręczone matki, które udowadniają, że macierzyństwo to pot, męczarnia i łzy. Jeden i drugi obraz powoduje mętlik. Sprawia, że czujemy się często nieadekwatne.

Nasze złe samopoczucie bierzemy za zmęczenie i nawet jeśli jest coraz gorzej, i trwa to miesiącami, to albo to wypieramy. Musztrujemy same siebie, ze damy radę, ze inne mają gorzej, a sobie radzą. Nie chcemy się kojarzyć z udręczoną matką. Z drugiej dowalamy sobie, że przecież tamta ma troje dzieci, ogarnięty dom, świetną figurę i wygląda na szczęśliwą.

Wmawiamy sobie, ze nasze problemy są nieważne, a bliscy często nas w tym utwierdzają. Stwierdzenia typu: weź się w garść, co ty wiesz o zmęczeniu, ja to codziennie musiałam prać pieluchy, chciałaś być matką, masz zdrowe dziecko, czego ty marudzisz. Poza tym jak wiele z nas myśli sobie depresja? Ja? Niemożliwe. Przecież ja jestem normalna, nie jestem chora psychicznie. Wydaje się, że mieć depresję to gorsze niż raka. Bo co ludzie powiedzą?

I na koniec, smutek, że tak trudno trafić do specjalisty, ale warto. Naprawdę warto próbować. Bo depresja, bywa chorobą śmiertelną.
 
Poruszyłaś trochę szerszy temat a mianowicie wizerunek i wykrzywiony obraz macierzyństwa w Polsce. Nie jest, niejako, w dobrym smaku powiedzieć, ze dziecko dało ci się we znaki. Ze się wkurzylas, bo marzyłaś o pięciu minutach na ekspresowa kąpiel, a zamiast tego przez dwie godziny użerałas się z dzieckiem nad miska gotowanej marchewki. Tuż po porodzie absolutnie musisz przyjmować gości częstując ich świeżym domowym obiadem z dwóch dań i trzypiętrowym tortem według najnowszego przepisu Jamiego Olivera a dom ma błyszczeć niczym złoto.
Te wieczne porównania...”ja nie miałam pralki, były pieluchy tetrowe i czwórkę dzieci wychowałam a ty jednego nie umiesz?”
Co takie coś wnosi do tematu?
A są przecież kraje i kultury, gdzie kobieta po urodzeniu dziecka ma tylko jedno zadanie. Opiekować się maluszkiem i dbać o jego zdrowie i dobre samopoczucie. Rodzina jak odwiedza to po to żeby takiej kobiecie posprzątać w domu, ugotować coś, narąbać drewna czy co tam potrzeba. Od położnicy nie wymaga się niczego. Gdzie u nas taka daleko posunięta empatia? Ano nieobecna..
W UK powiedzenie, ze dzieci wymęczyły nie jest niczym ekstrawaganckim. Każdy rozumie, ze to nie oznacza automatycznie, ze się własnych dzieci nie chce, nie kocha i żałuje ze się je urodziło. W Polsce powiesi się na takiej kobiecie wszystkie psy i te małe pieski.
W UK kobieta w ciazy zmagająca się z jakaś dodatkowo dla niej trudna sytuacja np smierć członka rodziny, czy choćby rozstanie z partnerem zostaje w tempie przyspieszonym skierowana do psychologa (oczekiwanie 2-4 tygodni) i jeśli zachodzi potrzeba ma oferowana terapie albo leki.
Nie twierdze, ze UK to samo dobro, miód i malina ale moglibyśmy się w tym temacie wiele od Anglików nauczyć.
 
Jolu ogromny szacunek za odwagę. Temat rzeka. Depresja jest straszna, ciągnie w dół i mając wszystko można nie mieć nic. Wielokrotnie zastanawiałam się czy ja jej nie mam/miałam ale zazwyczaj rozmowa z mężem pomaga wyjść z dołka. Był jednak taki moment w którym powiedziałam mu że nie dam rady, że muszę iść do lekarza. Znowu długa rozmowa i tłumaczenie z jego punktu widzenia rozgonilo czarne chmury. Bywa tak ze zwykly problem moze urosnac do rozmiarow slonia. Od czasu do czasu pojawiają się wahania. Lekarz pierwszego kontaktu przepisał leki wyciszajace. Sama świadomość że je mam mi pomaga (choć nie nazywam) . Problem moze byc po porodzie, z tesciowa, w pracy. Stres nas zjada. A praca nad soba to praca coagla. DLATEGO WARTO MOWIC ale tez warto szukać pomocy.
 
reklama
Aniu, Jolu bardzo wam dziękuję za tą rozmowę. Oglądałam ją i uświadamiałam sobie, że przy starszym synu czułam niemal to samo.. syn ma 13 lat a ja nadal mam w sobie poczucie, że moje robienie czegoś dla siebie to odbieranie czasu należnego dzieciom.
Tyle się teraz mówi o instagramowym obrazie macierzyństwa, a tak mało o tym co mama może czuć poza radością z posiadania potomka..
I te ciągłe komentarze rodziny.. "ja musiałam pieluchy prać, a ty narzekasz.."

Jak tak słuchałam tej rozmowy uzmysłowiłam sobie, że ja pomoc od męża też miałam, ale nie tak skuteczną, za to od mamy właśnie teksty krytyki i to się wyrównywało.. dobrze, że udało mi się samej z tego wyjść wtedy ale niektóre zachowania zostały..

Dużo ostatnio spotykam tematów na temat depresji poporodowej, ale są to suche fakty, opinie ekspertów.. A dużo bardziej dociera i zmusza do zastanowienia się nad sobą, kiedy to właśnie taka mama opowiada o sobie, o zwykłych sytuacjach, myślach, sprawach, podaje przykłady.. dlatego raz jeszcze dziękuję ci Jolu, że odważyłaś się podzielić z nami swoją historią. Mam nadzieję, że wielu mamom to pomoże zatrzymać się na chwilę i zastanowić.. [emoji3526]
 
Do góry