Hej dziewczyny,
Czytałam posty szukając pocieszenia, że brak objawów jeszcze nic nie znaczy... ale po kolei: jestem mamą 6-latka, od pół roku staramy się o kolejne dziecko i powiem Wam, że byłam pewna, że szybko pójdzie... no i się myliłam.
W czerwcu pojawiły się upragnione 2 kreski na teście, ale nasze szczęście nie trwało długo, bo w 6tc poroniłam samoistnie. Postanowiłam się nie poddawać i wyczytałam, że po poronieniu organizm przestawia się na tryb ciążowy i łatwiej jest zajść. Od razu zabraliśmy się do działania, ale chyba cykl który nastąpił bezpośrednio po po krwawieniu poronnym był bezowylacyjny, bo mimo że @ dostałam dopiero po 40 dniach, to nie udało się zaciążyć. Od następnego cyklu kochaliśmy się jak szaleni- codziennie i miałam nadzieję, że to jest to. Ostatni okres mialam 22.07 więc w poniedziałek w 30dc zrobiłam test- jedna krecha. Nie miałam żadnych objawów i nie mam nadal oprócz pobolewania podbrzusza jak na @. Dziś po powrocie od lekarza z synkiem postanowiłam zrobić test jeszcze raz i..... jest blada druga kreska zaraz lece na betę w pierwszej udanej ciąży i drugiej, którą poroniłam miałam bóle piersi, były bardzo wrażliwe, a tym razem nic- zero objawów. Tak więc brak objawów jeszcze o niczym nie przesądza!!!