@gorligorligor przy adopcji dobre chęci nie wystarcza, ani największa nawet miłość. Największym problemem tych dzieci jest utrata rodziców biologicznych, zerwanie tej wiezi powoduje czasem nieodwracalne szkody. Dziewczynka, która miała byc moja córka, miała zaburzenia wiezi. Nie wchodziła w relacje, mimo, że staraliśmy sie o Nią 8mscy, jeździliśmy w każdy weekend po 140km w jedna stronę, to traktowała bas jak maszynki do zachcianek. Inne dzieci chciały sie z nami bawić, przytulać, czy porozmawiać a ona uciekała od nas. Pozwalała okazywać sobie uczucie a sama nic nie dawała. Jak pozwolono nam zabrać ja do domu, to zaczęły sie kłopoty dopiero, załatwiała sie do łóżka, potrafiła iść do ubikacji, a wracając ość do pokoju, odsunąć łóżko i zrobić tam kupę. Nie chciała jeść, albo wykradała jedzenie,,niszczyła wszystko, od zabawek aż po ubrania. Miała do każdego dorosłego inna twarz. Potrafiła wrzeszczeć od wyjścia męża do jego powrotu, chłopaki byli wystraszeni jej zachowaniem, nie mogli zrozumieć co sie dzieje, po dwóch tygodniach wszyscy zaczęli jej unikać, bo takie napięcie tworzyła. Zaczęła byc autoagresywna, np poprosiłam by przyszła na obiad to uderzyła twarzą w metalowa krawędź łóżka, miała pół twarzy sino granatowa. A potem powiedziała mężowi ze ja pobiłam, onanizowala sie do krwi, bardzo zainteresowana była męskimi genitaliami, nienawidziła mnie strasznie,
Byłam na badaniu u specjalistki zajmującej sie dziećmi takimi jak Helenka, i stwierdziła, że to jedno z najbardziej zaburzonych dzieci jakie poznała. Ze najprawdopodobniej nigdy nie zdoła nawiąż normalnej i w miarę pozytywnej relacji. Stwierdziła, ze takie dzieci dobrze funkcjonują w placówkach, ponieważ tam nie ma nikogo kto oczekiwałby przywiązania, oba nie potrafi zaangażować sie w relacje, wiec wyrośnie na zaburzona osobę. Niestety. Jest jakaś tam terapia ale niektórym dzieciom nie można pomoc, trauma jest tak wielka, że nigdy nie dochodzą do siebie. Tkwią w takim stanie zamrożenia.
Jako nastolatki przekraczają granice, piją, ćpają, często zachodzą w niechciane ciąże, porzucają te dzieci i tak koło sie zamyka.
Mój synek nadal ma chorobę sieroca, wciąż sie boi ze Go zostawię albo po niego nie wrócę. Tak bardzo próbuje zasłużyć na nasze uczucie ze aż meczy. Wyobraźcie sobie Maluszka 2letniego, mega drobnego który biegiem leci "pomagać" znieść wózek mamie. Myśle, ze porzucenie przez Mamę to nie do odrobienia jest tak naprawdę.
Zobaczcie jaka to śliczna dziewczynka jest, serce ni pęka jak o niej myśle [emoji24]
Wysłane z iPhone za pomocą Forum BabyBoom