Elmo Ty wiesz, co ja myślę;-) UDAŁO SIĘ....zobaczysz. Ja to czuję i wiem, co piszę. Wielu tu przewidziałam i zawsze się zgadzało. Nie wiem jak i czemu, po prostu. Tak mam
A Twoje rozmyslania są normalne w tej sytuacji. Pamiętam siebie, jak zrobiłam rok temu test. Wyszedł cień cienia, ale ja już wiedziałam,że się udało. Wyszłam do pracy i moja jedyna mysl, to było "a co jak się nie udało?". Straszne, wiem. Miałam ogromne poczucie winy,że nie powinnam,że przeciez chciałam tego dziecka. Tyle przygotowań, 7 cykli starań.....no chciałam jak nie wiem. Ale jak już wyszło, to takie uświadomienie,że może być jednak babka. Przy staraniach nie brałam tego pod uwage, bo przecież robiłam wszystko na chłopca, ale potem....jednak człowiek uświadamia sobie,że nie do końća jest pogodzony z myślą,że może nie wyjść. Ale tak już musi chyba być. Nie da się siebie oszukiwać. Nie ma sensu....Ja miałam najtrudniejsze pierwsze 15 tyg. Chciałam znać płeć na już, teraz....nie pisałam jeszcze wtedy tu, na forum. Czytałam i rozmyślałam. Robiłam jakieś dziwne testy, a jak wychodziła babeczka, to jakoś smutno mi było, bo nie było nic, co wskazywałoby na chłopca. Nic, o czym ludzie mówią....Mój mąż mi nie pomagał, bo on mówił od początku,że jest pewien,że syn, bo syna robił:-) Dlatego tłukłam się z tym sama. Wstyd mi było przyznać się,że mam tyle strachu w sobie. Bo inaczej tego uczucia nie nazwę. Wstyd, wiem....ale nie umiałam czuć inaczej, inaczej myśleć. Z czasem mogłam iść na usg i zapytać o płeć. Mogałam, mimo że mieszkam w uk, to pod nosem klinika i za 50Ł ocena płci. Ale ja się bałam. Chciałam czekac, by miec pewność. No bo jakby wyszła babeczka, to bym się łudziła wciąz, a tego nie chciałam. Im bliżej usg połówkowego, tym bardziej czułam się spokojna. Nie wiem czemu? Chyba dotarło do mnie,że już tym mysleniem nic nie zmienię. Że nic mi nie da roztrząsanie starań itd. Ale do tego trzeba dojśc samej. Bo nawet jak inni piszą, to nie dociera. Dopiero samo przychodzi....Pamiętam dzień 29.08 jakby to było wczoraj. Rano kanapka z nutellą (fuj),żeby maluch ładnie brykał i jak wyszłam z domu, to już tylko sama sobie powiedziałam "co ma być, to będzie, ale już będę widziała i skończy się to dumanie". Bo ja nie do końca umiałam się cieszyć ciążą do tamtej pory....sama wiesz
Niby miałam przeczucia, ale nie ufałam im, bo bałam się,że są zbyt subiektywne, że sobie sama wkręcam. Było w tym jednak coś takiego, co nie pozwalało mi myśleć, że to babeczka. Nie umiem tego opisać. Ot po prostu, ile razy zaczynałam myśleć, tyle razy coś mi mówiło "nieeeee, to nie możliwe".....Nawet na tym usg nie widziałam dobrze siusiaka, tzn nie byłam pewna,czy to to, ale jakoś już czułam,że to syn. A czekałam z pół godziny, bo babka niezbyt miła, nic w tym temacie mi nie mówiła. Także sobie nie ufaj, bo można się nieźle nakręcić, ale jednak czasem słuchaj głosu serca, co Ci mówi. Tego myślenia teraz nie wyłączysz. Nie próbuj nawet. Za kilka tygodni będziesz spokojniejsza. Zobaczysz. Owszem, emocje będą,ale jakoś inaczej człowiek sobie z nimi radzi. Dasz radę. Rok temu tez mi się wydawało, ze ten czas czekania to wieczność, ale w końcu nastał TEN dzień. I zobaczysz, że synuś jest jak malowany. Ciekawa jestem imienia? Ja nawet nie myślałam o imieniu, aż do połówkowego. Nie chciałam zapeszać. A ciuszki po dziewczynkach czekały gotowe do wydania az do tego dnia. Tak bardzo bałam się zapeszyć. Wiem, to głupie, ale nie ma się co oszukiwać. I tylko ten Cię zrozumie, kto to przeżył, przeżywa bądź ma marzenia o określonej płci. A że kochać będziesz nawet kolejną babeczkę, to oczywiste. Tylko marzenie pozostałoby marzeniem....Trzymaj się. I sorki że się tak rozpisałam, ale jakiś sentyment mam ogromny do Twojej ciąży
Pozdrawiam równiez resztę ekipy:-) Nie wiem ile jest prawdy w tej owulacji z poszczególnego jajnika, ale ja z Marcelkiem miałam z prawego. Pewnie zbieg okoliczności;-)