Cześć dziewczyny
Może wreszcie dziś uda mi się napisać co nie co o porodzie i jak sobie teraz radzimy
Nie ukrywam,że mam wyrzuty sumienia, że tak długo milczę, ale potrzebowałam czasu, żeby to wszystko jakoś ogarnąć
Bardzo
dziękuję Wam za wszystkie gratulacje. To na prawdę super uczucie wiedzieć, że tak wiele osób tego dnia było razem z nami:-)
Odnośnie porodu.
Ogólnie wspominam bardzo dobrze, choć nie obyło się bez przykrych niespodzianek. Mam na myśli sprawy typu nieudolność anestezjologa, długie czekanie przed, brak reakcji personelu na info ode mnie, że coś się dzieje z ręką, gdzie był weflon operacyjny itp.
Wszystko to jednak było dla mnie niczym, wobec szczęścia jakiego doświadczyłam z powodu narodzin Marcelka. Nie mam żalu, że nie było idealnie i wcale nie wymagam, że tak być miało. Najważniejsze, że i Marcyś i ja mamy się dobrze. Opieka w szpitalu była rewelacyjna. Wiadomo, były osoby miłe i te troszkę mniej miłe, ale nie doświadczyłam z niczyjej strony nic złego. Wyjście do domu po 48h uważam za sukces. Opieka położnej w domu już na następny dzień rewelacyjna
Jaki jest Marcyś?
Cóż oryginalna nie będę....KOCHANY
Na razie większość czasu śpi. Ma czas aktywności nawet do 2 godzin, ale to głównie rano po nocy i czasem w okolicy kąpieli. Ogólnie lubi spać. Nie przeszkadzają mu hałasy. Nie lubi być noszony, kiedy chce spać. Ogólnie, na zasadzie "dajcie mi spokój", czyli cały tatuś
Nocki są różne. Ogólnie nie mogę narzekać, ale zdarza mu się nie spać nawet ze 3 godziny w nocy. Wówczas leżymy sobie i stroimy miny do siebie, ale bywa że mu coś w brzuszku przeszkadza i wtedy płacze. Na szczęście zawsze udaje mi się po ok 2 godz jakoś opanować sytuację i śpimy do rana. Na spacerki wychodzimy od niedzieli. Jest u nas zimno, ale słonecznie, więc korzystam z pogody ile się da. Marcelek lubi bardzo nasze spacerki, bo zawsze słodko mu się śpi.Mówię na niego krecik, bo od porodu rzadko kiedy otwiera oczka, a jak już, to takie śmiesznie zmrużone
Powolutku coraz więcej na nas spogląda.Kiedy śpi, nie przeszkadza mu ani mokra pielucha, ani światło, czy hałas. Póki co, jest bardzo ugodowy. Zobaczymy jak długo
Jestem zakochana w nim po same uszy. Jest wart każdego bólu i każdej, najgorszej przypadłości ciążowej
Reakcja dziewczynek.
O ile obawiałam się reakcji Nikusi, tak właśnie ona mnie pozytywnie zaskoczyła. Była oszołomiona widokiem tak małego człowieczka. Bardzo długo w szpitalu na niego patrzyła. Zadawała masę pytań. W domu bardzo dużo o nim mówi i ani troszkę nie jest zazdrosna. Nela natomiast chyba jest. Piszę chyba, bo jak ją pytam i tłumacze, czym jest zazdrość, to mówi, że nie, ale z zachowania widzę, że tak. Jest bardzo nie dobra. Pyskuje mi strasznie, nic nie słucha, zaczęła być okrutną egoistką, co jest dla mnie szokiem, bo nigdy taka nie była. Widzę, że ciężko sobie radzi z tymi emocjami i staram się jakoś jej pomóc to wszystko zrozumieć. Marcelek pomaga mi w tym, bo kiedy jest taki spokojny, to przynajmniej mam czas dla dziewczynek i w sumie to staram się, by nie wiele się zmieniło jeśli chodzi o mój czas dla nich. Poza tym Nelcia uwielbia braciszka. Głaszcze go i chętnie we wszystkim pomaga. Myślę, że potrzeba jej czasu. Musi sama się przekonać, że pojawienie się Marcelka nic jej nie zabiera. Mam nadzieję, że za jakiś czas znowu będzie grzecznym dzieckiem
I wreszcie moje samopoczucie.
Było ciężko. Operacja długa i skomplikowana, bo po poprzednich 2 cc miałam dużo zrostów, więc nim dokopali się do dziecka trzeba było sporo wyciąć, a co za tym idzie, to więcej szwów i dłuższe gojenie się rany, większy ból itd. Długo byłam na silnych środkach przeciwbólowych, które mnie osłabiały masakrycznie, a że ubytek krwi w czasie operacji był duży, to przy wypisie miałam sporą anemię i czuję, że nie jest lepiej. Zero apetytu, ciągle mi zimno i takie tam.Dostawałam antybiotyki i zastrzyki przeciw zakrzepowe, także nafaszerowali mnie w szpitalu równo. Na pewno jest już lepiej. Dziś mogę już nawet kichnąć bez obaw, że mnie porozrywa
Mogę iść na spacer, ale jednak później wszystko boli. Brzuch wciąż ciągnie jak na okres, więc macica wraca do siebie. Dobrze, że krwawienie ustało. Nie karmię piersią, więc w 3 dobie miałam nawał i ledwo dałam radę, bo mi (.)(.) chciało rozsadzić. Dziś już chyba najgorsze mam za sobą pod tym względem. (.)(.) wracają do normy, tak jak cała ja. Na pewno piękne jest to, że wróciła pozbyłam się paskudnej zgagi, wszelkich mdłości i niesmaku w ustach. Waga spada jak szalona, więc jest mi lekko jak nigdy. Po tym, jak zelżał ból rany, zaczęłam znowu odczuwać spojenie i nie powiem, ale się wystraszyłam. Każdy krok sprawiał ból, wciąż taki sam jak wcześniej. Położna każe czekać, więc ufam jej i liczę na to, że obędzie się bez kolejnych wizyt u lekarzy. Niby z dnia na dzień ból jest mniejszy. Przynajmniej tak mi się wydaje.
Reasumując mogę powiedzieć, że 2 cc to pikuś, ale 3 to już poważna sprawa. Mam nadzieję, że za jakiś czas, wszelkie boleści mi przejdą i powróci ADHD sprzed ciąży
Ok, na razie tyle. Trzymajcie się i do napisania później
Pozdrawiam Was oczywiście serdecznie i raz jeszcze
WIELKIE DZIĘKI
A to Marcelek