Hey może zacznę od tego, że jako tako staramy się z moim przyszłym mężem (ślub za dwa tyg) o bejbika już ponad rok. To znaczy staramy się to za dużo powiedziane, bo po prostu nie zabezpieczamy się i zawsze po okresie się przytulamy. Natomiast kiedy zauważyłam, że za mocno fiksuję na tym punkcie jakoś w czerwcu przestałam liczyć sprawdzać i testować. Odpuściłam też, bo miałam za dużo na głowie przed ślubem. Dodatkowo choruje na Niekrzepliwość Krwi Von Willebranda i moje miesiączki trwają czasami bardzo długo i są obfite.
Po ślubie myśleliśmy żeby iść się porządnie przebadać i zacząć planowanie na poważnie z mierzeniem sprawdzaniem itp.
Ale stało się coś nieoczekiwanego, bo miesiączkę miałam na końcu lipca 25.07 i trwała 14 dni.. wypadałoby, że teraz powinnam dostać okres.... ale zrobiłam z ciekawości test na owulację u siostry i pokazał drugą kreskę, wzięłam drugi na drugi dzień znów zrobiłam i znowu był pozytywny? Zanotowałam to w swoim kalendarzu i już myślałam, że pewnie przez ten stres przesunęła mi się owulacja i wypadnie mi na wesele małpa.... ale kurde dziś w pracy czuje, że coś mi mokro i dostałam jakby skurczy brzucha na dole , tak mega mokro... poleciałam do łazienki, a tam mnóstwo śluzu, na papierze toaletowym ten śluz był lekko różowy w niektórych miejscach... na majtkach jakby brązowy.
Sama nie wiem czy robić sobie nadzieję i lecieć po test... czy zostawić to w cholerę i pewnie to miesiączka... dziwi mnie tylko że ta owulacja tak się przeciągnęła czy cos...
Nie chce tu negatywnych komentarzy.. nie chcę żeby ktoś mnie zwymyślał, że to nielogiczne i se coś wmawiam. Chciałabym jakiego wsparcia .... bo moje koleżanki singielki bezdzietne one nie rozumieją, dla nich głupotą jest zachodzić w ciążę w wieku 24 lat... aa ja o tym marzę, ale nie chcę znów patrzeć na negatywny test i pluć sobie w brodę
Dołączam zdj tych testów owu - może ja je źle odczytuje