Witam Dziewczyny!
wczoraj Mąż zabrał mnie w trasę... tzn w sumie sama chciałam jechać, bo bałam się o niego. Wyjeżdżaliśmy o 3 rano <szok- ja tak wcześnie na nogach!> a wróciliśmy o 19... Zrobiliśmy prawie 800km.
Podróż długa i wyczerpująca...
Ale było miło...
Tak razem- pogadaliśmy, pośmialiśmy się...
Za to w nocy... był koszmar!!! :-( dostawałam takich skurczy, że nie mogłam wytrzymać, zwijałam się w łóżku, krzyczałam płakałam... Na szczęście mój Tomek nie spał i bardzo mi pomógł- trzymał mi naciągniętą nogę do góry... Miałam chyba 10 takich ataków... Na końcu bałam się o Maleństwo, bo tak się naprężałam... że bałam się że dostanę skurczy... Oczywiście całą noc nie spałam... czuwałam.
Ale z Dzidzią wszystko ok- daje o sobie znać ;-)
Za to ja jestem padnięta- tyle godz w trasie, a potem bezsenna noc...
Poczytałam trochę w necie i Mąż był mi w aptece po MAGNEZIN 200- ponoć b. dobry dla kobiet w ciąży...
Znacie te tabletki?
A może znacie inne sposoby na pozbycie się tego bólu?
Albo co zrobić z łydką jak już nas ten skurcz złapie?!
Jestem przerażona, jak to się jeszcze dziś powtórzy, to w poniedziałek idę do internisty.
Słyszałam, że mogę też mieć pozatykane żyły... ehhh
Dziewczyny proszę o radę!
Miłego wieczoru :*