reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Czy cieszy was macierzyństwo?

Kochamy nasze dziecie ,ale czasami są one nie do zniesienia. Gdzieś kiedyś przeczytała że, aby wychować jedno dziecko potrzeba całej wioski. I uważam ze jest w tym trochę prawdy. Kiedyś ludzie żyli razem była większa wspólnota wszyscy żyli na podobnym poziomie nie było lepszych gorszych. Rodziny mieszkały blisko siebie w domach było kilka rodzin i każdy żadnemu pomagał (nawet przez głupia rozmowę). A dziś każdy zamykam się w swoim świecie jest gonitwa za pieniędzmi lepszym życiem ,A brakuje czasu na to co najważniejsze.
Mam sąsiadów, bodajże to rodzina z Rumunii. Ja nie wiem, czyje jest które dziecko, nawet mnie nie interesuje to. Ale widzę, że każdy z tego domu zajmuje się każdym z dzieci. Po prostu wychowują je wspolnie, pomagają sobie. Raz widzę je z jedną z kobiet, innym razem druga idzie z nimi na spacer. Ja też bylam wychowywana w domu, gdzie mieszkały nawet 4 pokolenia. Moja mama mi teraz mówi czasem, że nie pamieta, byśmy z bratem mieli jakieś "bunty" itd. No jasne, bo jak było obok nas jeszcze 6 innych dorosłych i podwórko cały czas otwarte, to chyba nawet nie mielismy okazji sie pobutować, ciągle bylismy zajęci. Jak nie babcia, to dziadek bo rodzice, ciotki itd. A teraz moje dzieco ma tylko mnie i tatę. Bo reszta rodziny daleko...
 
reklama
Kocham swoje córki nad życie i myślę o kolejnym dziecku. Macierzynstwo bywa ciezkie ale jest czymś wspaniałym, trud wychowania docenimy na stare lata.
 
Ja się nie chce zamykać, dużo jeżdżę do mamy, ale slysze że powinnam dać jej żyć swoim życiem, że sobie z dorosłym życiem nie radzę, że tworzę z nią rodzinę zamiast z partnerem. A co miałam robić z niemowlakiem, jak mój partner był w pracy do późnych wieczorów.
Teraz nawet jak chcesz, to każdy cie krytykuje że nie jesteś niezależna i silną kobietą:/
Ja jeżdżę do mamy raz w tygodniu, z dziećmi. Do teściowej też. Teściowa do tego przychodzi 2 razy w tygodniu. Wcale nie uważam, że to za dużo 😅
Ale mnie zdziwiła trochę niechęć innych rodziców do opieki nad cudzymi dziećmi. Kuzynka urodziła w tym samym miesiącu co ja i jeszcze w ciąży się umawiałyśmy, że będziemy się często spotykać i czasami zostawiać u siebie na wzajem dzieci, jak już będą chciały. I jak poruszyłam temat w okolicy drugich urodzin naszych pociech, to stwierdziła, że ona z nikim dziecka nie zostawi. Tak samo moje dwie inne koleżanki, które mają dzieci w podobnym wieku. Ani zostawić na godzinkę, ani zaopiekować się moim. Ale spotkać się wszyscy razem chętnie, czyli to nie jest jakaś niechęć personalna do mnie czy moich dzieci. Jakby tak było, to nie chciałyby się spotykać.
 
Jak ja tego zazdroszczę. Nie spędziłam czasu tylko z mężem od kiedy się synek urodził.
Ja spędzam noce z mezem😂na drugi dzień mowie ze to był błąd bo ledwo widzę na oczy 😂wczoraj siedzieliśmy prawie do 1 w nocy, między czasie 2 razy latałam do dzidzi😂😂a o 4.50 budzik bo do pracy na 6😂 rano mowilam, że ostatni raz siedzę tak do późna. A dzis juz myślę co obejrzymy a jutro znowu do roboty 😀
 
Ja spędzam noce z mezem😂na drugi dzień mowie ze to był błąd bo ledwo widzę na oczy 😂wczoraj siedzieliśmy prawie do 1 w nocy, między czasie 2 razy latałam do dzidzi😂😂a o 4.50 budzik bo do pracy na 6😂 rano mowilam, że ostatni raz siedzę tak do późna. A dzis juz myślę co obejrzymy a jutro znowu do roboty 😀
Ja tak nie daje rady. Zresztą najpierw w ciąży, jak mały skończył 10 miesięcy. Teraz córka ma 10, ale ona się budzi co pół godziny jak sama śpi. Synek też tak miał i wyrósł, więc z nią nie kombinuję, nie próbuję uczyć. Przychodzę jak płacze, a noce spędza z nami w łóżku. Noce zarywam tylko przez dzieci, a i tak zdarza się to częściej niż bym chciała 😕
 
Ja jeżdżę do mamy raz w tygodniu, z dziećmi. Do teściowej też. Teściowa do tego przychodzi 2 razy w tygodniu. Wcale nie uważam, że to za dużo 😅
Ale mnie zdziwiła trochę niechęć innych rodziców do opieki nad cudzymi dziećmi. Kuzynka urodziła w tym samym miesiącu co ja i jeszcze w ciąży się umawiałyśmy, że będziemy się często spotykać i czasami zostawiać u siebie na wzajem dzieci, jak już będą chciały. I jak poruszyłam temat w okolicy drugich urodzin naszych pociech, to stwierdziła, że ona z nikim dziecka nie zostawi. Tak samo moje dwie inne koleżanki, które mają dzieci w podobnym wieku. Ani zostawić na godzinkę, ani zaopiekować się moim. Ale spotkać się wszyscy razem chętnie, czyli to nie jest jakaś niechęć personalna do mnie czy moich dzieci. Jakby tak było, to nie chciałyby się spotykać.

A mnie nie dziwi, ze nikt się nie chce zajmować cudzymi dziećmi.
Teraz każda mama ma inna wizje wychowania dzieci (przykładowo nie dawać dziecku słodyczy, paluszków, nie pozwalać skakać po kałużach, nie zakładać mu poliestru, nie pozwalać siadac na podłodze, kazać nosić skarpetki….(odpowiednie wstawić). I jak człowiek nie postępuje dokładnie według wskazówek to ryzykuje obraze majestatu, focha z przytupem i zepsuciem nieposzlakowanej dotąd opinii w oczach policji.
Ile razy się czyta tematy „teściowa dała dziecku parówkę, powinnam zerwać z nią wszelki kontakt czy tylko zrobić karczemna awanturę„?
Sama bym się nie podjęła opieki nad cudzymi dziećmi bo bóg wie za co ich matka mogłaby mi zrobić awanturę.
 
Cieszę się bardzo że jestem mamą, zawsze chciałam mieć dzieci. Schody zaczęły się gdy dzieciaki skończyły pierwszą klasę, doszła nauka nerwy frustracja. Ich bunty, już nie są posłuszne jak wcześniej, mają swoje zdanie, swój plan itp. Boję się co będzie na późniejszym etapie. Ale chciałbym aby nadal mówiły mi o wszystkim co je dręczy.
Wiem że są mamy które czerpią przyjemność z macierzyństwo dopiero na etapie 2-3 latka kiedy dziecko jest aktywne, można się z porozumieć itp. Można coś z nim konkretnego rozrobić. I późniejsze etapy im bardziej psują i czują że jest z górki, a u mnie odwrotnie, może dlatego że nie mam już takiej kontroli nad nimi. Bo chciałabym je uchronić przed wszystkim, ale wiem że się nie da.
 
reklama
Jak ja tego zazdroszczę. Nie spędziłam czasu tylko z mężem od kiedy się synek urodził.
Odkąd mamy dzieci randki tylko we dwoje zdążają się bardzo rzadko. Cała rodzinka tylko gada że chętnie zostanie z dzieciakami jakbyśmy chcieli gdzieś wyskoczyć, ale jak przychodzi co do czego to nikt nie ma czasu. Tak więc nie egzekwujemy ich pustych obietnic. Lepiej trochę z Teściową która weźmie je czasem na noc bo już są duże i nie płaczą w nocy, to raz do roku możemy grillować do późna. A rano jedno z nas wstaje zajmuje się dziećmi gdy drugie odsypia, po czym zamiana ról.
Za dnia Teściowa pilnuje je z zegarkiem w ręku, żeby czasem nie za długo hehe. Bo nie zawsze telewizor jest pomocny. Ona myśli że jak im włączy bajki to będzie mieć dzieci z głowy, a nasze wola spędzać aktywnie czas, więc do babci owszem ale tylko na chwilę. Wolały spędzać czas z moją mama bo angażowała się w ich zabawy. Tylko że ta babcia od paru lat choruje i to odpada. Po za tym tutaj też nie wielka była pomoc gdy były małe bo gdy coś się działo był telefon i musiałam natychmiast wracać, nieraz nie zdążyłam dojść do banku zapłacić rachunków pomimo że mam tam 5 min spacerem. Więc jak ktoś ma wsparcie ze strony rodziny to świetna sprawa. Ja nauczyłam się organizacji czasu i przestrzeni. I zawsze z dziećmi, do banku, do sklepu, do koleżanki, na grilla, spotkanie z przyjaciółmi tak w miejscu gdzie dzieci mają plac do zabawy, albo ktoś to akceptował albo nie. Jak komuś zależało na dalszym utrzymywaniu kontaktów to nie musiał się ze mną spotkać w knajpie przy piwie czy na dyskotece. Chodź czasem takich wypadów z mężem, czy przyjaciółmi brakuje (ale tak to jest gdy młodo człowiek decyduje się na dzieci). Ale nie jest to częste uczucie. Nie opóźniła bym macierzyństwa ani o rok. Uwielbiam moje skarby, które czasem doprowadzają mnie do białej gorączki, ale jedno ich przytulanie, jednen uśmiech, buziak wynagradza 10 gorszych dni. A ich spojrzenie na świat ich szczerość sprawia że dostrzegam więcej rzeczy które mnie otacza. Uczę się przy nich na nowo, odświeżam wiedzę, a nie raz poszerzam.

Strzeliłam monolog.
 
Do góry