Aaaa,
Jolka, zapomniałam Ci powiedzieć, że udało nam się znaleźć tę wędzarnię. Na zadupiu totalnym i Tomek już chciał zawracać - jak się okazało prawie spod samej wędzarni.
A ja po całym spacerze wcześniejszym doszłam na miejsce raptem z ... 40 zł w portfelu.
Ale i tak kupiłam fląderkę, maślaną, łososia i śledzika i wypstrykałam się co do grosza.
Agiczku, czekam na relację! Mam nadzieję że nic złego się nie dzieje.... przestraszyłaś mnie trochę.:-(
Anni, no takie przygody to tylko Ty możesz mieć.
Padłam.
Esia, Ty tak na Piotwora psioczysz z tymi zapachami
, ja tam nigdy nic od Niego nie czułam.
Ale Cię rozumiem, bo czasem Magda jak się zwali to jakby tchórza rozdarł.
Olla z
Esią, no ładnie!!!
Tak nas obsmarowywać!!!
Liczę że tylko "na dobrze".;-)
Ale dziewczyny, Wy mnie tak nie komplementujcie, bo ja prosty człowiek, nie nawykły do takich pochwał.
Ale dzięki.
U mnie "praca" dziś wrzała, że hej. Zrobiłam całą "prywatę", jaką tylko się da.
Załatwiłam w administracji zdjęcie kaloryfera, z szefem możliwość zwiezienia gratów na czas remontu do naszego magazynu, z kolegą sam fakt transportu, zamówiłam łóżko dla dziewczyn, potwierdziłam wysyłkę prezentu na urodziny Tomka, które już w czwartek, zrobiłam "rozliczenie" wakacji, porobiłam przelewy itd, itp....
Na szczęście pracy niewiele, więc mogłam sobie pozwolić na taką "intensywną" robotę.;-)Tak że zaczynam się bardzo mocno brać za remont - przynajmniej "logistycznie".
Za to w chałupie wszystko leży i kwiczy, bo jeszcze dziś zaliczyłam po drodze z pracy żłobek żeby pobrać papiery (oczywiście nie załatwiłam, bo pani kurownik robi do 15tej i o tej porze już jej niet
). Weronikę dziś wydelegowałam do Babci na kilka dni, to od Niej odpocznę, a pozostałą rodzinkę wyżywiłam "po wczasowemu", bo zrobiłam frytki z "kepuciem" i hamburgery takie gotowe mrożone. Magdy ulubione.;-)