Toska, Stasiek jest suuuper, ale się uśmiałam.
Fantazja, Magda i Weronika też mają i też zawsze Babcie i Ciocie dopadają. Weronika to już się trochę krępuje, ale Magda to bez żenady sięga do torby, wyciąga portfel delikwenta i mówi "daś mi pieniąśka?"
Ja nie wiem skąd te bąble wiedzą o co kaman z pieniędzmi, ale mnie Magda też ciągle wyłudza coś z portfela i kitra gdzieś. Daję Jej wprawdzie jakieś grosze, bo potem znajduję je po całej chałupie.
Tak w ogóle, to kumatość dzieciaków mnie zaskakuje, a jednocześnie przeraża mnie wpływ reklam na dzieci. Wiecie czym mnie ostatnio Magda zażyła? Ona uwieeeeelbia Actimel (który nazywa Apiktel lub Amiktel). Niby chyba jeszcze nie powinna pić, ale jak wypije pół butelki od wielkiego dzwonu to nic się nie stanie. No i zawsze jak zobaczy że kupiłam to od razu wrzeszczy z radością "oooo, kupiłaś Apiktelaaaa?????". Ostatnio kupiłam nie "apiktela" tylko Jogobellę - ale też tą z Lcassei czy jak mu tam. Więc butelka tej samej wielkości i kształtu - różnica tylko w nalepce. Wsadziłam do lodówki, Magda otwiera i krzyczy "ooooo, kupiłaś Jogobelle?????" No kurna zatkało mnie, czyżby moje dziecko umiało czytać?????
Esia, no co Ty? Dlaczego miałaś mnie urazić? Za prawdę mam się gniewać???
Przecież ja doskonale wiem że macie rację, gorzej że muszę tę rację "w sobie" przetrawić i przejść na "jasną stronę mocy"
, a to większy problem.
Izka, nieodmiennie zazdroszczę tego Izraela. Kartkę mogłabyś przysłać, żebym choć tak oczy napasła. Adres znasz....
Baw się dobrze, wypoczywaj i zwiedzaj. No i .... dzięki.;-)
Fantazja, współczuję rotawirusa. Ja na razie nie wiem co to jest, bo my jakoś (tfu, tfu, tfu) roto-odporni jesteśmy. Zaraz pewnie pożałuję tych słów, he he,
ale do tej pory nikt z dorosłych u nas nie miał tego świństwa, Weronika miała raz chyba ze 2 lata temu, a Magda jak miała 4 miesiące to tego adenowirusa. I wsio.
Kachasku, a co tam za kwiatuszki znowu dłubiesz?
Pochwal się...
Ja słuchajcie korzystając z okazji że mam badania okresowe do pracy, stwierdziłam że kompleksowo się zbadam, bo mam zaległe-zlecone przez ginekologa badania. No i do poniedziałku jestem uziemiona. Dziś robiłam sobie hormony tarczycy (u gina), jutro mam cholesterol, EKG i okulistę, w piątek idę na USG piersi, a w poniedziałek do orzecznika z Medycyny Pracy. Dziś oczywiście pobranie krwi i stały tekst "proszę pani, nie chowamy żyłek po kieszeniach, proszę grzecznie wyjąć i pokazać"
Cholera, z tymi moimi żyłami do końca życia się będę bujać przy badaniach.