[
Oj Ewa ... od dawna śledze Twoje posty i potyczki z teściami. Szczerze powiem, że nie zazdroszcze całej tej sytuacji i przepychanki między Wami.
Najsmutniejsze jednak dla mnie jest to, że w tym wszystkim muszą uczestniczyć dzieci. Widzą, słysza i uwierz mi, że wyciągaja swoje "dziecięce" wnioski ... One są przeciez tak delikatne i wrażliwe i bezgranicznie ufające dorosłym.
Basiu, powiem Ci, że ja już przestałam się tym wsyzstkim przejmować, bo bym oszalała, chociaż szczerze mówiąc, chyba niewiele mi do tego brakuje :-( Oni nie patrzą, przetrzymują Julkę, mówią do niej córciu, co mnie doprowadza do białej gorączki tak Julkę zdominowali, że był czas, że do dziadków mówiła mama i tata a teście moi są tak wyrachowani, że nie patrzą czy są dzieci, czy goście czy ktoś tam... tylko piorą brudy otwarcie, pamiętam naszą pierwszą kłótnię, jeszcze przed porodem Ani. Wyrzuciła mi wszystko z szafek, rozrzuciła jedzenie Julki po pokoju, zabrudziła mi rzeczy małej, które czekały do szpitala, ja zostałam zwyzywana od najgorszych, jedynie Julki mi było szkoda, bo upłakała się i zestresowała... a od teściowej usłyszałam takie rzeczy, których do końca życia jej nie zapomnę. A teraz swoimi knowaniami i intrygami przelewa czarę goryczy. Aż przelała... Po prostu mam do nich urazę, staram się nie odzywać, ale jeśli przegną to im powiem co myślę - że są bandą zdegenerowanych chamów ze wsi, intrygantów niszczących życie własnych dzieci.
Sorki, że się tak rozpisałam...
u nas Julka padła jak kawka, Ania jeszcze broi. Mnie się nic nie chce, nawet spać, jakiś humor mam do kitu dzisiaj...