Ja mam bardzo mieszane odczucia co do ginekologów na NFZ w moim mieście. Ginekolog, do którego poszłam z problemem zajścia w ciążę (ponoć bardzo dobry ginekolog, koło 40-tki ), najpierw znalazł na USG polipa do usunięcia, którego przy zabiegu histeroskopii nie znaleziono. Potem w badaniu wycinka z endometrium wyszło, że mam "endometrium w stanie nierównowagi hormonalnej" - lekarz przepisał mi Orgametril, który jak się okazało blokuje owulację. Nie brałam ostatecznie tego leku, bo coś mi nie pasowało. Poszłam do innego lekarza prywatnie, on stwierdził, że nie mam na tyle złych wyników hormonów, żeby brać jakiekolwiek leki i kazał cierpliwie czekać. Dodatkowo zauważył, że mam PCO (gdzie żaden poprzedni ginekolog tego nie zauważył na USG) i kazał bardziej w tym kierunku szukać rozwiązania problemu, czyli monitoring owulacji, odpowiednia dieta itp. I po dwóch miesiącach był pozytywny test ciążowy. Dlatego teraz mam ogromny dylemat u kogo prowadzić ciążę, bo średnio mam finanse, żeby całą ciążę chodzić prywatnie