Witajcie
Jestem ,żyje
Rodziłam 5 godzin
mój Boże co tam się działo ...
Najpierw założyli mi balonik ,po 8 godzinach zrobił mi 5 cm rozwarcia ,więc wzięli mnie na porodówkę. Tam przebili pęcherz plodowy (Boże ile tych wód tam było
) po tym czasie byłam cały czas pod KTG ,czekali na skurcze. One jednak miały inne plany i pojawiały się ale na krótko. Dodali oxy ,dostałam jej 10 ... plus do tego jeszcze zastrzyk na rozwieranie szyjki .
I teraz tak :
Kiedy nafaszerowali mnie tym wszystkim jednocześnie, i to zaczęto działać NAGLE słuchajcie dziewczyny akcja ruszyła jak prędkość światła. Aż za bardzo bo ,młody już pchał się w kanał, szyjka jeszcze nie gotowa ,za sprawą zastrzyku zaczęła nagle w expresowym tempie się rozwierać więc on naciskał, a ja nadal 6 cm rozwarcia . Dodatkowo oxy robiła swoje i nagle ...
Przestałam czuć skurcze w kroku, żadnego nacisku tylko przeobrażalny niesamowity ból w miejscu blizny z poprzedniego cięcia. Czułam się jakby ktoś mnie siekierą dźgał, zaczęłam płakać. Tak płakać nie mogłam zapanować nad bólem w tym miejscu . Przebiegł lekarz zbadał mnie podczas tych skurczy dotknął tej blizny ,okazało się że, blizna pęka. Nagle akcja podpisywanie dokumentów 20 ludzi mnie z łóżka porodowego ma wózek i biegiem lecieli na blok . Ja robiłam wssystko żeby nie przeć. Przerzucili mnie na stół i od razu zastrzyk w kręgosłup położyli mnie ,minuta pięć ja byłam gotowa do cięcia.
Ale ale ,nie tak szybko ,lekarz zaczął ciąć, a ja to czułam
więc zatrzymał się i czekali 4 minuty, ale nadal czułam. Musieli dac mi dodatkowe znieczulenie i dopiero wtedy zadziałało.
Teraz jest oo wszystkim i wiecie co ? Jutro wychodzę do domu ,tak się świetnie czuje