Ja zaczynam mieć problem na czczo. Niewielki ale widać wzrost. No i po wczorajszym obiedzie czułam, że nie panuje nad cukrem. A obiady miałam już ogarnięte. Więc wydaje mi się, że to kwestia właśnie tego, że co raz starsza ciąża.
Umniejsza też coraz bardziej cukry się rozjeżdżają, co mnie przyprawia o deprechę. Teraz praktycznie te dobre cukry na czczo to u mnie 87-91 i nie schodzą niżej.
W ogóle jest jakoś dziwnie, z jednej strony nie chce mi się jeść,z drugiej wiem, że jak nie zjem, to nafutruję się potem czymś, co nie mogę.
Dzisiaj to w ogóle była masakra, bo rano wyżygałam całe śniadanie przez tego gluta w gardle. Potem przez pół dnia piłam tylko wodę, bo wszystko inne mi się cofało.
Na obiad zrobiłam sobie szpinak z łososiem do makaronu i niestety jak już miałam sos gotowy, to odkryłam, że jednak nie mam w domu tego mniej białego makaronu. Ugotowalam jakiś biały zwykły z lubelli i tak mnie ścięło, że jak przysiadłam na chwilę z ksiażką, to zasnęłam na 5 godzin, a teraz się czuję jakby mnie czołg rozjechał, ale cukier i ciśnienie niby ok, tylko nie wiem jaki był w międzyczasie.
Jeszcze mi znowu chleb spleśniał, bo ja mam takie zużycie, że najmniejszą połówkę męczę prawie tydzień.
Ogólnie mam jakąś deprechę, że mi w środę w Poznaniu przepiszą insulinę. I będę miała schizę, że mi tak cukier zjedzie, że zasnę i już się nigdy nie obudzę, i dopiero mnie znajdą,jak sąsiedzi powiedzą, że przez drzwi coś śmierdzi ;-)